Ilustracja do artykułu: Refleksje listopadowe

Listopad, miesiąc liści opadających, snujących się mgieł. Miesiąc refleksji nad przemijaniem, pamięci o tych, których nie ma już z nami oraz o tych, którzy walczyli o odzyskanie naszej niepodległości. Drugiego listopada w Dzień Zaduszny wybrałam się odwiedzić groby bliskich zmarłych na cmentarzu komunalnym przy ulicy Droga Męczenników Majdanka.

 

Dla seniorów, zwłaszcza tych z ograniczeniami ruchowymi to duże wyzwanie. Chodzi o dużą odległość do pokonania od przystanku komunikacji miejskiej do bramy cmentarza, o niezbyt dużą częstotliwość kursowania autobusów i trolejbusów, o tłok i brak miejsc siedzących w pojazdach. W drodze na przystanek MPK spotykam znajomą panią Marię, która również zmierza w tę stronę. Idziemy świeżo wybudowanymi alejkami. Mijajmy nowe bloki, które powstały na terenie, gdzie przez wiele lat straszyła swoim wyglądem metalowa konstrukcja z niedokończonej budowy. Trudno oprzeć się refleksji, że nasze osiedle zmienia się i pięknieje.

 

Dochodzimy do ulicy Filaretów, a następnie zmierzamy schodami w dół. I tu pojawia się duże utrudnienie. Chodzi o stan techniczny tych schodów. Dosyć odległy czas w którym zostały wybudowane oraz niszczycielski wpływ zmiennych warunków atmosferycznych sprawiły, że przydałby się tu remont. Schody po prostu się kruszą, a barierki są mocno pordzewiałe. I oto przystanek. Trolejbus 157 przyjeżdża punktualnie, więc wsiadamy. I tu spotyka nas miły akcent, młodzi, mili ludzie ustępują nam miejsca siedzące, co wcale nie zdarza się tak często.

Z okien trolejbusu podziwiamy Lublin. Nasze miasto pięknie wygląda spowite w kolory jesieni. Na ulicach pusto i spokojnie, jedynie na przystankach widać ludzi z naręczami chryzantem i reklamówkami pełnymi zniczy. Zmierzają na cmentarze podobnie jak my. Wreszcie dojeżdżamy w okolice największej lubelskiej nekropolii, wysiadamy na przystanku przy Drodze Męczenników Majdanka. Stąd do bramy cmentarza jest jeszcze kawał drogi

 

W grupie osób, które tak jak my udają się w kierunku bramy głównej, najwięcej jest seniorów. Niektórzy z kulami, z trudem zmierzają tą kilkusetmetrową drogą wiodącą w dodatku pod górę. Wchodzimy na aleję główną. Tu już tłum mijających się ludzi – jedni wchodzą na cmentarz z kwiatami i zniczami, inni w zadumie opuszczają to miejsce. A wzdłuż głównej alei feeria kolorów i świateł. A największa łuna przy kamieniu, który symbolizuje zmarłych pochowanych w innych miejscach, na innych cmentarzach, osoby które w ten sposób chce się upamiętnić.

 

Chodzimy, odwiedzamy groby najbliższych i przyjaciół. Tak wielu z nich już nie ma z nami. Smutno. Wreszcie czas na powrót. Znowu długa droga od cmentarza do pętli autobusowej. Niestety nie zdążyłam, trolejbus 157 odjeżdża. Podróż powrotna z przesiadkami. Autobusy i trolejbusy odjeżdżają z przystanku po kilka naraz, i to zaskakująco często, nawet co 1–2 minuty. Nie jest źle, chociaż ludzi sporo. Wsiadam do autobusu, który w nowym rozkładzie jazdy MPK ma zmienioną trasę. Trzeba uważać, mimo że za przednią szybą każdego z takich pojazdów jest stosowna informacja. A zatem jadę i przy okazji odkrywam nowe miejsca w Lublinie. Szczęśliwie po 100 minutach podróżowania docieram do domu, pokonuję trzy piętra mojego bloku (brak windy i szans na jej zainstalowanie ze względów technicznych i finansowych) i wchodzę do ciepłego mieszkania. Teraz ulubiona stacja radiowa, książka i herbatka z malinami.

 

Jakie refleksje na koniec tej opowieści? Da się podróżować, szczególnie jeśli zna się połączenia i utrudnienia. Z wiedzą nabytą na podstawie własnych doświadczeń nawet wyprawa z Czubów na odległy Majdanek nie jest straszna. Senior potrafi. A utrudnienia? – wyszczerbione schody na osiedlu, duża odległość od przystanku do cmentarza, pozmieniane trasy autobusów – z tym da się żyć. Trzeba tylko do wszystkiego podchodzić spokojnie i z pokorą.

 

Do pobrania:

Refleksje listopadowe

English English Polish Polish Ukrainian Ukrainian
Skip to content