Jest takie powiedzenie – za wysokie progi na twoje nogi. Wprawdzie nie dotyczy ono barier architektonicznych, tylko przekonania, że z powodu niższej pozycji społecznej jakieś środowisko jest dla kogoś niedostępne, ale znakomicie pasuje do sytuacji, którą chcę opisać. Ilekroć wyjdę w Lublinie na teren mojej dzielnicy Czuby lub sąsiedniej LSM i popatrzę na niektóre przychodnie, gabinety kosmetyczne czy zakłady usługowe, to od razu przychodzi mi na myśl powiedzenie o zbyt wysokich progach. Ileż to pracy wykonali niektórzy architekci, żeby moje nogi nie dały rady wejść do zaprojektowanych przez nich budynków. A na pewno żeby nie wszedł nikt, kto ma już trochę lat na karku albo problemy z przemieszczaniem się. Oczywiście wszystko przez wysokie schody, które na etapie projektu miały być upiększeniem budynku, a w praktyce okazały się utrapieniem.
Przykład pierwszy z brzegu. Przychodnia lekarska. Nie podaję nazwy i lokalizacji, bo nie jest winą personelu, że pracuje w budynku takim, jaki mu wybudowano. W zamyśle architekta wejście miało być reprezentacyjne. I jest. Budzi szacunek. Tylko w jaki sposób chory, zwykle osłabiony pacjent ma się wdrapać po tych schodach, aby dotrzeć do lekarza? Na czworaka czy przeciągając się po balustradzie? Podobne absurdy są pokazane na kolejnych zdjęciach. Na przykład te schodki udało mi się uchwycić przy wejściu do zakładu szklarskiego. Swoją drogą ciekawe, ilu klientom udało się zejść po nich szczęśliwie nie tłukąc świeżo zakupionego lustra albo oprawionego obrazu?
Z kolei te schodki prowadzą do sklepu z garniturami. Na uwagę zasługują metalowe szyny, które prawdopodobnie mają ułatwić dostanie się do środka wózkiem. Tylko czy przy takim nachyleniu schodów jest w ogóle możliwe wepchnięcie lub wciągnięcie wózka z dzieckiem albo pojazdu dla inwalidy? Raczej chodzi o pokazanie, że jakby co to podjazd został zrobiony. A to kolejne schody, które prowadzą do garmażerki. Właściciel budynku dobudował z boku podjazd dla wózków, bo widocznie tego wymagają przepisy. Ale i tak droga do pierogów prowadzi pod górę.
Pokazane przykłady pochodzą z budynków zaprojektowanych i postawionych jeszcze w latach 70. I 80. ubiegłego wieku. Wtedy nikt nie myślał o dostępności, barierach architektonicznych i temu podobnych głupotach. Nikt nie wczuwał się w sytuację osób, które muszą różnego rodzaju bariery pokonywać. W starych budynkach trudno cokolwiek zmienić, nawet jeśli się podostawia mniej lub bardziej użyteczne podjazdy czy podejścia. Natomiast nie sposób nie zauważyć, że w nowszych obiektach nie ma już schodów czy innych barier utrudniających dostęp.
Od 20-30 lat budynki projektuje się po nowemu, z poszanowaniem współczesnych norm. W dzielnicy LSM, gdzie robiłam te zdjęcia, na schodki można natknąć się w niemal każdym zespole sklepów czy lokali usługowych. Ale już na przykład na Czubach, które są dzielnicą znacznie młodszą, architektoniczne utrudnienia spotyka się bardzo rzadko. Świat idzie do przodu, szkoda tylko że tak dużo reliktów minionych czasów wciąż jeszcze musi zatruwać nam życie.
Do pobrania:
Polityka prywatności i pliki cookies Ta strona używa plików cookie, aby poprawić Twoje doświadczenia. Zakładamy, że się z tym zgadzasz, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Czytaj więcej