Kiedy mówię znajomym, że aby dostać się do piwnicy w swoim bloku muszę wyjść na dwór, nikt mi nie wierzy. Ale tak jest. Jeśli na przykład okaże się, że do obiadu przydałby się słoik kiszonych ogórków, muszę nałożyć buty, kurtkę oraz czapkę, wyjść z budynku i udać się do sąsiedniej klatki schodowej. Bo z mojej klatki nie ma wejścia do mojej piwnicy. Wejście do piwnicy jest z sąsiedniej klatki. Ale piwnica wcale nie jest w sąsiedniej klatce tylko w mojej klatce. Dziwne to wszystko się wydaje, ale tak jest w rzeczywistości. Spółdzielnia pozbawiła nas bezpośredniego dostępu do własnej piwnicy.
Historia moich problemów z wejściem do piwnicy sięga roku 1981. Wtedy to dostaliśmy z mężem mieszkanie w Spółdzielni Mieszkaniowej „Czuby na osiedlu „Ruta” przy ulicy Różanej. W naszej klatce jest dziewięć mieszkań i do każdego jest przypisana piwnica. Ale tylko my nie możemy się do swojej dostać schodząc, tak jak wszyscy, w kapciach z mieszkania. Aby dotrzeć do użytkowanej przez nas piwnicy trzeba wyjść na zewnątrz i przejść do drugiej klatki schodowej. Jest to bardzo uciążliwe szczególnie podczas deszczu czy zimą. Teraz, kiedy jestem w podeszłym wieku, sprawia to coraz większy kłopot. I coraz rzadziej z tej piwnicy korzystam. Kiedyś robiło się przetwory, słoiki ustawiało na półkach i wprawdzie z utrudnieniami, ale raz na jakiś czas się po nie chodziło. Teraz całe to zamieszanie z ubieraniem się, wychodzeniem na niepogodę i targaniem do domu ciężarów przestaje mieć jakikolwiek sens.
Co jest przyczyną naszych problemów z dostępem do piwnicy? W naszej klatce są schody prowadzące do piwnicy, czyli projektant je przewidział, a wykonawca wybudował. Jednak od początku naszego zamieszkiwania wejście jest zamknięte, ponieważ pod mieszkaniem, które znajduje się na parterze, są dwa lokale użytkowe. To one zajmują przestrzeń, która powinna być korytarzem do naszej piwnicy.
Od początku nie godziliśmy się na pozbawienie nas bezpośredniego dostępu do piwnicy. Chodziłam w tej sprawie do administracji osiedla „Ruta” i do spółdzielni „Czuby”. Niestety bezskutecznie. Nie ma takiej możliwości, abyśmy mogli wchodzić do naszej piwnicy bezpośrednio z klatki schodowej. Wejście jest zamknięte. Tłumaczę to sobie w ten sposób, że spółdzielnia musi zarabiać pieniądze na wynajmie lokali użytkowych. Wiadomo – remonty, sprzątanie terenu, opłaty za oświetlenie alejek i za wywóz śmieci z kontenerów.
Na wszystko są potrzebne pieniądze. Dlatego spółdzielnia tak dba o lokale użytkowe i chce by były jak najbardziej atrakcyjne dla wynajmujących. Ale w ten sposób my spółdzielcy jesteśmy lekceważeni czy wręcz krzywdzeni. Na własnej skórze odczuwamy co znaczy brak dostępności. Nie polegającej na tym że gdzieś są schody, murek czy wyboista droga do przystanku, ale na tym, że pozbawia się nas prawa do elementarnej wygody związanej z posiadaniem mieszkania.
Do pobrania:
Polityka prywatności i pliki cookies
Ta strona używa plików cookie, aby poprawić Twoje doświadczenia. Zakładamy, że się z tym zgadzasz, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz.
Czytaj więcej