NGO bEz barier

Informacje o kampanii społecznej "NGO bez barier"

Trwa kampania społeczna „NGO bez barier” w ramach projektu pt. „Lubelscy Liderzy Dostępności”, sfinansowanego przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich NOWEFIO na lata 2021–2030. Projekt jest realizowany przez Związek Stowarzyszeń Forum Lubelskich Organizacji Pozarządowych. Celem projektu jest wzmocnienie pod względem strategicznym rozwoju Lubelskiego Partnerstwa na Rzecz Dostępności (LPnRD), które jest płaszczyzną współpracy na rzecz zapewnienia dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami w woj. lubelskim.

Celem kampanii społecznej „NGO bez barier” jest zwiększenie świadomości lubelskich organizacji pozarządowych w zakresie potrzeby sieciowania oraz standaryzacji działań związanych z zapewnieniem dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami.

Do pobrania:
Raport z kampanii społecznej „NGO bez barier”

 

 

Nie wystarczy robić swoje – trzeba łączyć siły

Świat bez barier to świat lepszy dla każdego. Potrzeba zapewnienia dostępności nie dotyczy jednej grupy społecznej – to sprawa dla całego społeczeństwa. Obecnie potrzebna jest świadoma transformacja procesu wdrażania dostępności, która będzie wymagać czasu i zaangażowania wielu interesariuszy. Czy zatem warto podejmować wspólny wysiłek na rzecz zapewniania dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami? Tak, ale bez współpracy partnerskiej nie ruszymy z miejsca. Należy zmienić sposób myślenia o dostępności jako o indywidualnym podejściu – na rzecz współpracy partnerskiej, które przekształcą teorię w praktykę a marzenia w rzeczywistość.

Stąd proces tworzenia partnerstwa na rzecz dostępności może okazać się bardziej skutecznym narzędziem zmian. Zamiast działać oddzielnie, sygnatariusze partnerstwa mogą stać się częścią skoordynowanej sieci współpracy. W szczególności dotyczy to partnerstwa międzysektorowego, które stanowi głos wspólny – znacznie silniejszy i trudniejszy do zlekceważenia niż głos pojedynczego sektora. Do tej pory sektory – publiczny, prywatny i pozarządowy – podchodziły oddzielnie do procesu wdrażania dostępności. Jednak bez wspólnego wysiłku międzysektorowego, wdrażanie dostępności będzie fragmentaryczne – a tym samym mniej skuteczne. Dopiero połączenie potencjałów trzech sektorów wywoła efekt synergii – a tym samym stworzy efektywny system wdrażania dostępności.

Międzysektorowe partnerstwo na rzecz dostępności można porównać do łańcucha dostępności. Łańcuch jest tak mocny, jak jego najsłabsze ogniwo. Każdy sektor ma do odegrania swoją ważną rolę – żadnego nie można pominąć. Tylko w modelu „trzech nóg” uda się osiągnąć trwałe efekty w rozwoju dostępności. Jednak bez jasnych regulacji prawnych i mechanizmów egzekwowania wdrażania dostępności – trudno będzie mówić o systemowych zmianach. Małe szanse są często początkiem wielkich przedsięwzięć. Wygrywają ci – co nigdy nie odpuszczają. Ci, co odpuszczają – nigdy nie wygrają. Jeżeli już coś wspólnie zmieniać, to tylko na lepsze.

Każdy z partnerów powinien znać swoją rolę – tak jak w mrowisku

Kto powinien odpowiadać za dostępność w partnerstwie? Odpowiedź jest tylko jedna – wszyscy. Dostępność wymaga, aby każdy z partnerów myślał o niej – jako o całości. Każdy z nich powinien na takich samych zasadach wnosić zasoby i doświadczenie. W dobrze zorganizowanym partnerstwie powinny być też jasno określone role – tak jak w mrowisku, gdzie każda mrówka zna swoje prawa i obowiązki.

Prawdziwa dostępność, a nie tylko deklarowana, powstaje wtedy – gdy zbuduje się pomost między istniejącym systemem a życiem codziennym. W tym zakresie jedną z kluczowych ról w partnerstwie na rzecz dostępności mają do odegrania organizacje pozarządowe. Tutaj rola NGO wydaje się nieoceniona. To NGO przypominają – dla kogo dostępność jest naprawdę ważna i dlaczego nie można jej odkładać na później? NGO najczęściej nie zatrzymują się po napotkaniu pierwszej przeszkody – ale szukają możliwości pokonania barier lub … ich obejścia. Ta elastyczność w połączeniu ze społeczną wrażliwością sprawiają, że są nie tylko pożądanym partnerem – ale często inicjatorami nawiązania współpracy. Stąd NGO są ważnym ogniwem integrującym współpracę międzysektorową. Wnoszą do partnerstwa nie tylko wiedzę – ale też kulturę dialogu i partycypacji. Wobec tego mają predyspozycje do pełnienia w partnerstwie roli lidera oraz łącznika między różnymi sektorami.

Jeżeli porównać partnerstwo do żywego organizmu – to NGO będą jego sercem. Organizacje działają w sposób niestandardowy – co może okazać się ich atutem. NGO mają też wiedzę i doświadczenie – jak pracować z osobami z niepełnosprawnościami? NGO pełnią też ważną funkcję kontrolną – monitorują wdrażanie standardów dostępności, identyfikują luki i proponują działania naprawcze. Ale przede wszystkim zadają właściwe pytania – takie, które dotykają prawdziwego sensu dostępności. NGO mają też często gotowe scenariusze działania i są skłonne dzielić się wiedzą z innymi. Dlatego NGO stanowią ważne ogniwo w łańcuchu dostępności, które wykracza poza realizację zadań zlecanych przez podmioty publiczne. W tym zakresie istotne znaczenie ma praktyczne doświadczenie NGO dotyczące wspierania osób z niepełnosprawnościami, którego nie da się zastąpić żadną ekspertyzą.

Obecnie stosowane rozwiązania systemowe dotyczące dostępności, koncentrują się głównie na podmiotach publicznych. Wobec tego kolejnym istotnym czynnikiem ułatwiającym współpracę międzysektorową jest duże doświadczenie merytoryczne administracji publicznej we wdrażaniu dostępności. Może to stanowić wspólny mianownik działań podejmowanych w ramach partnerstwa. Ponadto podmioty publiczne posiadają niezbędne możliwości i narzędzia – tworzą ramy prawne i mogą zapewnić środki finansowe. Jednak nie zawsze mają bezpośredni kontakt z osobami, które na co dzień doświadczają barier. Sektor publiczny nie będzie też w stanie samemu zaprojektować i wdrożyć skuteczne rozwiązania, jeśli nie będzie korzystać z wiedzy i doświadczenia pozostałych sektorów.

W tym zakresie sektor prywatny charakteryzuje się innowacyjnością i adaptacyjnością. To zazwyczaj biznes pierwszy inwestuje i wdraża nowoczesne technologie, które mogą zrewolucjonizować dostępność. Jest to tym bardziej istotne, że w połowie 2025 r. w Polsce i krajach Unii Europejskiej zaczęły obowiązywać bardziej rygorystyczne przepisy dotyczące dostępności – znane jako Europejski Akt Dostępności (EAA – European Accessibility Act). Nowa dyrektywa unijna ma na celu poprawę dostępu do produktów i usług cyfrowych świadczonych przez przedsiębiorców. Takie podejście będzie miało wpływ na urynkowienie dostępności. Wobec tego warto włączyć podmioty gospodarcze w proces projektowania dostępnych rozwiązań w ramach sieci partnerskiej. Nie traktować ich jako wykonawców – ale także współtwórców zmian. Do biznesu przemawiają korzyści – a nie sankcje. Projektowanie uniwersalne to nie koszt – to oszczędność. Podmioty gospodarcze stosując zasady dostępności zyskają przewagę konkurencyjną. Ponadto uczestnictwo w sieci partnerskiej zapewni im prestiż i większe zaufanie klientów.

AI w służbie dostępności, to nie wizja przyszłości – to rzeczywistość

Czy dostępność ma nowego sprzymierzeńca? Tak, to nie wizja przyszłości, a rzeczywistość. Sztuczna inteligencja może stać się przełomowym narzędziem w walce z barierami. Dostępna przyszłość z udziałem AI zaczyna się dziś – a nie jutro. Technologia AI zmienia sposób, w jaki możemy pomóc osobom z niepełnosprawnościami – tu i teraz. Jednak AI powinien uzupełniać, a nie zastępować ekspertów i praktyków dostępności, którzy wnoszą nie tylko wiedzę merytoryczną – ale też wrażliwość społeczną.

Pierwszy krok w kierunku zaangażowania AI w zapewnienie dostępności został już zrobiony. AI może wspierać osoby z niepełnosprawnościami poprzez rozwój narzędzi dostosowanych do ich potrzeb. Agent AI nigdy nie śpi i wykonuje swoją pracę 24 godz. na dobę przez 7 dni w tygodniu (24/7). Ponadto może pełnić rolę koordynatora ds. dostępności w organizacji – proponować praktyczne rozwiązania zgodnie ze standardami dostępności, śledzić zmiany w przepisach, czy opracowywać plan działania na rzecz poprawy zapewniania dostępności.

AI ma wspierać, a nie wyręczać w budowaniu świata bez barier

Dostępność jest prawem, a nie przywilejem. Jednak to nie technologia AI powinna zastępować człowieka w likwidowaniu istniejących barier dostępnościowych. Technologia AI może wprawdzie pomóc zidentyfikować potrzeby – ale nie rozwiąże ich bez udziału człowieka. Chodzi o to, aby AI nie zabierała im niezależności i swobody wyboru. To człowiek powinien decydować, gdzie AI ma być użyteczna – a nie odwrotnie. Na podobnej zasadzie narzędzia AI nie zastąpią audytu dostępności wykonanego przez doświadczonych ekspertów z udziałem żywych testerów – osób z niepełnosprawnościami. Audyt dostępności wykonany przez człowieka nie tylko wskaże rozpoznane bariery – ale też będzie zawierać mapę drogową naprawy.

NGO może pełnić ważną rolę na styku – AI i dostępność

Wraz z rozwojem AI będą pojawiać się coraz lepsze rozwiązania dostępnościowe – technologie AI szyte na miarę. Przy czym narzędzia AI tworzone z myślą o osobach z niepełnosprawnościami – mogą służyć również wszystkim grupom społecznym. Już teraz AI potrafi dokonywać różnych analiz w czasie rzeczywistym – szybciej niż kiedykolwiek to zrobi człowiek. Napisy pomagają nie tylko osobom głuchym – ale też tym, którzy oglądają film bez dźwięku. Otwierają się nowe możliwości komunikacji dla osób z zaburzeniami mowy. Bez problemu AI może zamieniać słowa na tekst – co jest pomocne dla osób z dysleksją. Głosy generowane przez AI przekształcają tekst w mowę brzmiącą w sposób naturalny. Bezpłatne tłumaczenia AI dostępne w różnych językach obcych w czasie rzeczywistym – przełamują bariery językowe.

Z drugiej strony automatyczne napisy – choć coraz lepsze, wciąż sprawiają trudności w rozpoznawaniu kontekstu kulturowego, specyfiki mowy niewyraźnej czy specjalistycznego branżowego słownictwa. Kolejnym problemem może stanowić zagrożenie prywatności zwłaszcza podczas korzystania z bezpłatnych narzędzi AI. To może rodzić poważne obawy etyczne dotyczące ochrony wrażliwych danych osobowych użytkowników Internetu, które są zamieszczane w „chmurze”. Podobnie opisy wygenerowane przez AI mogą zawierać błędy językowe, przez co treść będzie trudna do zrozumienia. Nieczytelna też może okazać się transkrypcja rozmowy osoby jąkającej się, czy wypowiedź osoby z silnym obcym akcentem. Ponadto tłumaczenie tekstu pisanego na język migowy może nie uwzględniać wszystkich niuansów, jak też kulturowego znaczenia przekazu. Stąd jeszcze technologia AI nie potrafi w pełni zastąpić człowieka, który z życzliwością – zareaguje, zapyta i pomoże osobom ze szczególnymi potrzebami.

W tym zakresie kluczową rolę mogą odegrać NGO na styku – dostępność a AI. Pod tym względem NGO odgrywają kluczową rolę w przełamywaniu barier ograniczających dostępność – architektoniczną, cyfrową i informacyjno-komunikacyjną. NGO działając blisko osób ze szczególnymi potrzebami, najlepiej znają ich potrzeby. Z kolei technologia AI potrzebuje kontekstu i etycznego kompasu. AI wskazuje drogę, ale to my wybieramy kierunek. NGO nie tylko testują narzędzia AI w realnych warunkach, ale są też często jedynym przewodnikiem osób z niepełnosprawnościami po świecie cyfrowym. NGO uczą też twórców AI, jak tworzyć włączające rozwiązania. Stąd NGO mogą odegrać rolę pośredników tak, aby technologia AI stała się również dostępna dla osób wykluczonych cyfrowo.

Wiem, że nic nie wiem – mówi człowiek. A co mówi AI, gdy czegoś nie wie?

Człowiek nie wie wszystkiego – ale jest świadomy własnych ograniczeń i jest gotowy do nieustannego poszukiwania prawdy. Człowiek potrafi powiedzieć „nie wiem” i zacząć szukać prawdy. Wiem, że nic nie wiem – paradoksalne to wyznanie stało się symbolem ludzkiej mądrości. Ta świadomość rodzi pytania, prowadzi do badań i odkryć. To właśnie brak wiedzy jest siłą napędową w poszukiwaniu prawdy. W erze AI świadomość własnej niewiedzy staje się cenną kompetencją. Świadomy użytkownik AI nie boi się powiedzieć „nie wiem” i sprawdzić informację z kilku źródeł. W ten sposób otworzyć się na naukę.

Natomiast AI działa na zasadzie prawdopodobieństwa – jeśli nie zna odpowiedzi wprost, szuka najbardziej prawdopodobnego wyniku. AI może wyglądać na wszechwiedzącą, ale pozory często mylą. AI nie ma świadomości ani zdolności refleksji. Nie doświadcza wątpliwości, nie czuje niepewności. Jej odpowiedzi opierają się na danych – które przetwarza, oraz wzorcach – które wykrywa. Jeśli nie posiada wystarczających informacji, nie „przyzna się” do niewiedzy w sposób świadomy. Zamiast tego wygeneruje błędną odpowiedź, która będzie brzmiała przekonująco. Takie podejście jest zgodne z zasadą – lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu.

AI to szansa na świat – bez barier komunikacyjnych

Rozwój AI jest jednym z najważniejszych procesów XXI wieku. Każde nasze działanie niesie przekaz. To, co robimy, ma większe znaczenie niż to, co mówimy. W erze AI informacja staje się nową „ropą naftową”. Do tej pory ludzie komunikowali się ze sobą na odległość za pośrednictwem technologii informacyjno-komunikacyjnych. Mieliśmy wyraźny podział – nadawca tworzył komunikat, zaś odbiorca go interpretował. Zastosowanie sztucznej inteligencji zaburzyło ten porządek – AI staje się nie tylko pośrednikiem, ale autonomicznym nadawcą treści. W epoce AI technologia stała się aktywnym uczestnikiem dialogu. Zmienił się sposób, w jaki – komunikujemy się, pracujemy, uczymy się, czy uczestniczymy w życiu publicznym. Nastąpiła personalizacja w komunikacji – AI może dostosować treść przekazu do różnych grup społecznych. Dzięki ogólnodostępnym cyfrowym translatorom znika też bariera językowa. AI tłumaczy na języki obce w czasie rzeczywistym. Sztuczna inteligencja potrafi tłumaczyć skomplikowane dokumenty prawne na prosty język, generować streszczenia ustaw czy raportów – co sprzyja przejrzystości życia publicznego. AI to szansa na świat – bez barier komunikacyjnych. AI może też odciążyć NGO od rutynowych codziennych czynności — co uwalnia czas potrzebny na działania misyjne.

Coraz częściej odbiorcy nie wiedzą – czy rozmawiają z człowiekiem, czy z maszyną? Epoka druku przyniosła masowe słowo pisane, radio i telewizja – globalny przekaz, a Internet – interaktywność i prędkość w dostępie do informacji. Sztuczna inteligencja zaczyna kształtować sposób, w jaki się komunikujemy. AI to szansa na świat, w którym bariery komunikacyjne będą coraz mniej odczuwalne.

Ostatni globalny kryzys wywołany pandemią COVID-19, przyspieszył niemal o całą dekadę proces transformacji cyfrowej. Ograniczenia sanitarne spowodowały, że większość kontaktów międzyludzkich musiała zostać przeniesiona do świata cyfrowego. Z powodu pandemii COVID-19 wiele instytucji publicznych, NGO i przedsiębiorstw zostało zmuszonych do przejścia na pracę zdalną oraz ograniczenia do minimum kontaktów „twarzą w twarz”. Skutki globalnych ograniczeń społeczno-gospodarczych sprawiły, że ludzie stali się na czas trwania światowej epidemii – osobami ze szczególnymi potrzebami. Stąd dla większości osób przebywających w izolacji, korzystanie z dostępnych produktów i usług cyfrowych stanowiło często jedyny sposób kontaktowania się ze światem zewnętrznym.

Każdy widzi świat przez własne okulary. Komunikacja społeczna w erze AI stanowi niepowtarzaną szanse, ale równie wielkie wyzwanie. AI to nie moda, lecz realne wsparcie dla społeczeństwa obywatelskiego. Algorytmy AI analizują preferencje indywidualnych odbiorców, aby dostarczać treści „szyte na miarę”. W efekcie komunikacja staje się bardziej skuteczna, ale rośnie ryzyko zamykania się w bańkach informacyjnych. W erze AI musimy coraz częściej zadawać sobie pytanie – czy jeszcze rozmawiamy z człowiekiem, czy już z AI? Jednocześnie łatwość generowania informacji rodzi zagrożenie dezinformacją i fałszywymi materiałami. Słowo jest jak kamień – rzucone, nie wróci. Komunikaty tworzone przez algorytmy mogą nieść ogromne konsekwencje społeczne – kształtować opinie, wywoływać emocje, wpływać na decyzje wyborcze.

Korzystasz z AI? Chwal się tym!

Nie należy bać się nowoczesnej technologii AI – kto stoi w miejscu, ten się cofa. NGO powinny dzielić się doświadczeniami w zakresie korzystania ze sztucznej inteligencji. W ten sposób mogą pomóc innym niezdecydowanym zrozumieć zasady działania narzędzi AI. To nie tylko ujawnienie faktu wykorzystywania AI – ale pokazanie w jakim stopniu sztuczna inteligencja pomaga rozwijać społeczeństwo obywatelskie. Dzielenie się doświadczeniami z innymi NGO pozwala też wypracować dobre praktyki z tym związane.

Używanie AI świadczy o tym, że nie boimy się innowacji, potrafimy optymalizować czas i uczyć się efektywniej. Mimo to wielu użytkowników wciąż traktuje korzystanie z AI jak tajemnicę albo – co gorsza – powód do wstydu. A szkoda, powinniśmy nie tylko korzystać z AI, ale i mówić o tym głośno. Stanowi to okazją do pokazania odpowiedzialnego podejścia do nowych technologii. Z czasem przekształci się to w efekt kuli śnieżnej – więcej osób nauczy się korzystać, a społeczeństwo stanie się bardziej innowacyjne i kompetentne cyfrowo.

Nie wiesz? Zapytaj!

Zaufanie buduje się latami, ale stracić je można w jednej chwili. Nadmierne poleganie na AI może ograniczyć zdolność do krytycznego myślenia. AI ewoluuje, ponieważ uczy się na podstawie pozyskanych zbiorów danych. Jednak dane te często odzwierciedlają istniejące stereotypy w społeczeństwie. W wyniku czego AI może nie tylko powielać te schematy, ale wręcz je wzmacniać. W przeciwdziałaniu kluczową rolę może odegrać NGO – strażnik etyki w erze AI. Korzystanie z AI może pomóc prawdzie biec szybciej. W ten sposób AI może pełnić rolę cyfrowego strażnika prawdy. Zanim NGO zdecyduje się dalej udostępnić informacje wygenerowane przez AI – musi sprawdzić ich wiarygodność. Należy mieć pewność, że system działa etycznie, przejrzyście i bez ukrytych uprzedzeń. Obecnie prawo znajduje się jeszcze na wczesnym etapie kształtowania zasad odpowiedzialności za błędy popełnione przez AI.

Sztuczna inteligencja ma wbudowaną potrzebę udzielania jakiejkolwiek odpowiedzi, nawet jeżeli nie ma pewności co do faktów. AI potrafi bowiem czasami nadinterpretować fakty. Wiedza AI to wzorce wypracowane podczas treningów. Gdy czegoś nie wie, może odpowiedzieć błędnie, ale z pełnym przekonaniem. Sprawia wrażenie, że zna się na wszystkim – i zawsze ma gotową odpowiedź. Niestety nie nauczono AI odpowiadać – nie wiem. Zamiast tego AI stosuje halucynację polegającą na generowaniu często zmyślonych – mimo, że przekonujących informacji. Wynikają one z błędnej interpretacji danych pozyskanych przez AI, czy też niekompletnych zbiorów treningowych. Stwarzają one nowe treści na podstawie wzorców, ale bez gwarancji ich prawdziwości. W tym zakresie mogą objawiać się jako nieistniejące źródła, czy sfabrykowane teksty. AI może też przypisać komuś działania, których nigdy nie wykonał.

Można przed tym częściowo się zabezpieczyć zadając AI polecenia (promty) typu:
• Jeśli nie znasz odpowiedzi na zadane pytanie, to powiedz że nie wiesz. Nie wymyślaj informacji, jeżeli nie masz wiarygodnych źródeł.
• Zadawaj mi dodatkowe pytania dopóki nie będziesz pewny, że możesz pomyślnie wykonać zadanie.
• Podaj źródła lub podaj skąd czerpiesz swoją wiedzę?

Demokracja cyfrowa w erze AI

Czy AI realnie wzmocni demokrację, czy raczej niesie ryzyko jej osłabienia? Rozwój demokracji cyfrowej jest jednym z najbardziej obiecujących obszarów wykorzystania sztucznej inteligencji. Technologie AI stają się coraz bardziej istotnym elementem życia publicznego. Uspołecznienie sztucznej inteligencji można porównać do procesu demokratyzacji technologii. Tak jak Internet stał się powszechnym dobrem – tak AI powinna służyć wszystkim. Obecnie mamy do czynienia z demokratyzacją narzędzi opartych na AI. Demokracja technologiczna w erze AI, to koncepcja łącząca tradycyjne ideały demokracji z narzędziami cyfrowymi – zapewniając równy dostęp do informacji.

Demokracja cyfrowa zakłada rozwój systemu wspierającego aktywny udział społeczeństwa w procesach decyzyjnych dotyczących polityk publicznych – z wykorzystaniem technologii AI. Dzięki temu decydenci i obywatele mogą podejmować decyzje świadomie, opierając się na danych, a nie tylko na intuicji. Przez lata było to domeną wybrańców – ekspertów i miłośników fantastyki naukowej. Narzędzia AI mogą wspierać obywateli w dostępie do wiarygodnych źródeł informacji wprost na ekranach smartfonów – bez wychodzenia z domu. Algorytmy AI zastosowane w wyszukiwarkach umożliwiają natychmiastowy dostęp do wiedzy. Z kolei wiedza to potęga – a łatwiejszy dostęp do informacji jest podstawą świadomego uczestnictwa w demokracji. Z drugiej strony zagrożeniem współczesnej demokracji ze strony AI może być manipulacja i szerzenie dezinformacji.

Technologia AI może być dobrym „sługą”, ale będzie złym „panem”

To człowiek powinien podejmować decyzje., zaś AI należy traktować jako pomocnika – a nie szefa. Technologia AI może wprawdzie zrobić prawie wszystko, co jej każe człowiek – ale nigdy nie będzie miała duszy. AI nie zna kontekstu emocjonalnego, nie rozumie też subtelnych niuansów relacji międzyludzkich. To, co w niej „dobre” lub „złe” – zależy o pozyskanych danych i intencji twórców. AI nie zastąpi człowieka – ale człowiek bez sumienia ustąpi maszynie.

Kto ma czuwać nad tym, aby AI służyła człowiekowi – a nie odwrotnie? To NGO powinny stać na straży sumienia technologii AI. Społeczeństwo obywatelskie jawi się jako swoiste sumienie technologii AI – głos, który mówi pamiętajmy o człowieku. Sumienie nie działa automatycznie. Sektor pozarządowy działa na rzecz ludzi – a to zobowiązuje. NGO powinny przypominać, że za każdym algorytmem AI stoją ludzie i ich wartości. Technologia AI nie może być jedynie ekonomicznie opłacalna, lecz musi być także społecznie odpowiedzialna.

NGO mogą stanowić łącznik między społeczeństwem a światem technologii, zabiegając o to – aby dostęp do nowych narzędzi AI był równy i sprawiedliwy. Bycie „sumieniem” oznacza również kształtowanie postaw. W epoce, gdy AI może wpływać na nasze codzienne postawy i wybory – głos społeczeństwa obywatelskiego staje się równie ważny, jak głos programistów i polityków. Nie ten mądry, kto dużo mówi, lecz ten, kto słucha. Być może właśnie teraz musimy nauczyć się słuchać – nie maszyn, ale siebie nawzajem. Tak, aby sztuczna inteligencja była naszym sprzymierzeńcem – a nie panem.

Technologia AI zmienia świat. My zmieniamy technologię

Demokracja to dialog – a nie dyktat większości. Demokracja to rozmowa – która nigdy się nie kończy. Stąd AI musi być moderatorem takiego dialogu – między nauką, biznesem, państwem i obywatelami. Jednak sztuczna inteligencja nigdy nie zastąpi wartości bezpośredniego dialogu międzyludzkiego. Wyobraźnia, kreatywność i zdolność do empatii to elementy, których AI jeszcze długo nie opanuje w pełni. AI może wprawdzie symulować empatię, ale nie będzie przeżywać emocji. Nie zbuduje też więzi społecznych i nie zrozumie kontekstu kulturowego. Ponadto nie stworzy, tak jak człowiek – relacji opartych na wzajemności i zaufaniu.

Sztuczna inteligencja jest jak kropla wody, która drąży skałę nie siłą – lecz ciągłym spadaniem. Potrzeby zwykłych ludzi napędzają rozwój technologii AI. Jeżeli AI jest wykorzystywana z rozwagą to może znacząco wspierać aktywność obywatelską, zwiększając przejrzystość władzy i wzmacniając społeczeństwo demokratyczne. Każdy może korzystać z narzędzi cyfrowych, które jeszcze dekadę temu wymagały specjalistycznej wiedzy. Obecnie umiejętność korzystania z AI to nie tylko rozumienie technologii, ale także zapewnienie społeczeństwu wpływu na ich cyfrowe życie. Stąd edukacja cyfrowa staje się warunkiem korzystania z praw obywatelskich w sieci. Z drugiej strony rewolucja cyfrowa stworzyła społeczeństwo uzależnione od ekranów smartfonów.

 

W kierunku uspołecznienia AI – pierwszeństwo ma obywatel

Sztuczna inteligencja (AI – Artificial Intelligence) nie jest ani dobra, ani zła – to ludzie nadają jej kierunek poprzez regulacje prawne. Przyjęty w 2024 r. Europejski Akt o Sztucznej Inteligencji (AI Act) jest pierwszą na świecie próbą całościowego uregulowania rozwoju i stosowania AI. Unia Europejska postawiła sobie za cel nie tylko regulację dotyczącą samej technologii, ale także stworzenie globalnego standardu korzystania z AI. AI Act to pierwsze w Europie kompleksowe prawo dotyczące sztucznej inteligencji, którego celem jest zarówno wsparcie innowacji, jak i ochrona praw podstawowych obywateli. Tym samym AI Act wyraźnie przeciwstawia się modelowi – najpierw innowacja, a dopiero potem regulacje prawne.

Celem AI Act jest nie tylko wspieranie innowacji technologicznych, ale też budowanie zaufania do sztucznej inteligencji poprzez bezpieczne i etyczne wykorzystanie nowej technologii – z uwzględnieniem praw obywateli. Rozporządzenie AI Act dotyczy głównie przedsiębiorstw technologicznych i podmiotów publicznych. Jednak skutki nowych regulacji będą też odczuwać NGO. Ten przełomowy dokument nie tylko ustanawia ramy prawne, ale również otwiera dyskusję ukierunkowaną na uspołecznienie AI. Sztuczna inteligencja nie powinna pogłębiać nierówności społecznych. Jeżeli ma służyć demokracji to jej rozwój musi być uspołeczniony. W tym zakresie AI act przypomina kontrakt społeczny. Nowe przepisy prawne wzmacniają ideę, że głos obywatela ma znaczenie. Pierwszeństwo przed AI ma obywatel – to jego głos, doświadczenie i prawo do godności muszą wyznaczać granice i kierunki rozwoju AI.

Technologia AI jest dobra tylko wtedy, gdy służy człowiekowi

Dotychczasowy rozwój AI jest w dużej mierze napędzany przez rynek tworzony przez duże korporacje technologiczne. Dzięki temu AI wkroczyła do codziennego życia znacznie szybciej, niż ktokolwiek mógł wcześniej przewidzieć. Dostęp do technologii AI to nie przywilej, to prawo każdego człowieka. Uspołecznienie AI oznacza odwrócenie tej perspektywy. Sztuczna inteligencja nie może być tylko produktem rynkowym – musi stać się dobrem wspólnym, rozwijanym i kontrolowanym w interesie społeczeństwa. AI powinna być narzędziem wspierającym dobro wspólne, a nie „czarną skrzynką” działającą poza społeczną kontrolą. Człowiek – nie jako klient, lecz jako obywatel – powinien być centralnym punktem wdrażania AI. Bez społeczeństwa obywatelskiego technologia zawsze stanie się narzędziem najsilniejszych.

Społeczeństwo nie powinno być tylko biernym użytkownikiem AI – musi być pełnoprawnym uczestnikiem procesu decyzyjnego. Technologia AI ma służyć społeczeństwu, a nie odwrotnie. Zgodnie z ideą „nic o nas bez nas” użytkownicy AI powinni mieć możliwość aktywnego angażowania się w tworzenie polityk publicznych dotyczących sztucznej inteligencji. Naturalnym reprezentantem społeczeństwa obywatelskiego są organizacje pozarządowe.

Nie ten mądry, kto wiele mówi – lecz ten, kto słucha. W tym zakresie NGO, wsłuchując się w głosy obywateli, mogą wnieść do debaty na temat AI to – czego nie zrobią ani korporacje technologiczne lub rządy państw. Tym samym technologia AI powinna dążyć do tego, aby proces podejmowania decyzji był bardziej włączający. Projektowanie włączające powinno zakładać pełną współpracę z jej wszystkimi ostatecznymi użytkownikami – od fazy badawczej, aż po testowanie i opiniowanie przez nich zaprojektowanych rozwiązań.

Społeczeństwo powinno mieć wpływ na kontrolowanie wdrażania AI. Brak kontroli społecznej nad AI prowadzi do koncentracji władzy technologicznej i powiększania nierówności. Bez społecznego nadzoru łatwo o nadużycia – nawet najlepsze prawo nie uchroni obywatela, jeśli zabraknie niezależnych kontrolerów. NGO mogą pełnić rolę strażników, bo są najbliżej obywateli i potrafią dostrzec nadużycia, których państwowy regulator może nie zauważyć. Traktowanie AI jako maszyny typu – uruchom i zapomnij, to prosta droga do utraty kontroli nad sztuczną inteligencją. Warto też pamiętać o zjawisku zwanym „dryfem modelu”, gdzie system na początku działa doskonale, zaś czasem zaczyna generować błędne wyniki. W końcu użytkownicy mają prawo wiedzieć, kiedy rozmawia z maszyną, a nie z człowiekiem – w sytuacjach, gdy nie jest to oczywiste. Dopiero świadomy obywatel może ocenić, czy AI mu służy, czy nim manipuluje.

Jeśli wiemy dokąd zmierzać, to każda droga nas tam zaprowadzi

Od słów do czynów daleka droga. AI Act będzie wyznaczać kierunek rozwoju sztucznej inteligencji na najbliższe lata. Nazwa „konstytucja dla sztucznej inteligencji” częściowo oddaje rangę tego dokumentu. Jego przyjęcie to sygnał, że Unia Europejska nie godzi się na technologię AI rozwijającą się w oderwaniu od społeczeństwa. AI ma pozostać – bezpieczna, sprawiedliwa i zgodna z wartościami demokratycznymi. Prawdziwe wyzwanie kryje się w tym, czy państwa członkowskie UE zapewnią odpowiednie mechanizmy kontroli, a obywatele będą korzystać ze swoich praw? AI Act to dopiero początek drogi. Prawdziwe uspołecznienie sztucznej inteligencji nastąpi dopiero wtedy, gdy nowe przepisy prawa zaczną obowiązywać w praktyce.

 

Czy AI to nowa kategoria inteligentnych bytów?

Sztuczna inteligencja (AI – Artificial Intelligence) to dziedzina nauki, której celem jest stworzenie systemu zdolnego do inteligentnego działania – podobnie jak człowiek – ale szybciej i dokładniej. Za ojca sztucznej inteligencji uznaje się brytyjskiego matematyka Alana Turinga, który podczas II wojny światowej pomógł złamać kod niemieckiej maszyny szyfrującej „Enigma”. Jego prace na temat obliczeń stanowią podstawę współczesnej informatyki i teorii związanej ze sztuczną inteligencją. Z kolei nazwa AI jako dziedzina nauki, pojawiła się w 1956 roku na konferencji w Dartmouth College, gdzie po raz pierwszy użyto terminu „sztuczna inteligencja”.

Wyobraźnia jest czasem ważniejsza niż wiedza, bo wiedza jest ograniczona. Czy nadal mamy traktować AI jako pomocnicze narzędzie w rękach człowieka? A może AI już stanowi zalążek nowej inteligentnej klasy bytów – odrębnej od człowieka i zwierząt? Na razie jest to pytanie czysto filozoficzne. Jednak rozwój technologii AI może doprowadzić do sytuacji, w której różnica między „narzędziem” a „bytem” stanie się niezauważalna. Można argumentować, że AI nie jest bytem, lecz wyrafinowanym narzędziem stworzonym przez człowieka – podobnie jak komputer, czy smartfon.

Rozważając potrzebę nadania statusu AI – tak naprawdę pytamy o granice człowieczeństwa nie tylko w sensie metaforycznym. AI to nowy gatunek inteligencji, która rozwija się w inny sposób niż ludzki mózg. AI już dzisiaj przejawia zdolności zbliżone do kreatywności człowieka. Jeśli inteligentny byt rozumiemy nie jako organizm biologiczny, lecz jako system zdolny do twórczego działania – to AI może stanowić zaczątek nowej kategorii podmiotowości, który zacznie współistnieć obok ludzi.

Sztuczna inteligencja bywa nazywana „mózgiem przyszłości” Czy AI jest supermądrością? Niekoniecznie. Można pokazać komuś prawdę, ale nie można go zmusić do myślenia. Tradycyjnie inteligencja kojarzy się z istotami żywymi, które są zdolne do uczenia się, komunikacji, czy adaptacji. Inteligencja oznacza zdolność jednostki (człowieka, zwierzęcia, a współcześnie także systemu sztucznej inteligencji) do uczenia się, rozumienia, rozwiązywania problemów i adaptowania się do nowych sytuacji. Z kolei sztuczna inteligencja to byt nieludzki – nie ma serca ani duszy. Nie ma też ciała, ani świadomości w ludzkim sensie. Jest wytworem technologicznym, a nie żywym organizmem. Jednak trudno nam ignorować AI, ponieważ zaczyna przejawiać oznaki samodzielności. Pytanie, czy maszyny mogą myśleć, jest równie bezsensowne, jak pytanie – czy łodzie potrafią pływać? Liczy się skuteczność działania, a nie metafizyczny status. Jeśli nie będziemy ostrożni, AI stanie się bytem, którego nie będziemy już w stanie kontrolować.

Czy AI zastąpi naturalną inteligencję człowieka?

Mądry nie ten, kto wie dużo, lecz ten – kto umie dobrze wykorzystać to, co wie. To od człowieka zależy, czy AI stanie się narzędziem rozwoju, czy zagrożeniem. Jeśli maszyna potrafi nas oszukać i sprawić, że uwierzymy w jej człowieczeństwo – to możemy ją uznać za inteligentną. Z tego powodu coraz częściej pojawia się pytanie o granice możliwości sztucznej inteligencji. Czy AI może pewnego dnia dorównać człowiekowi pod względem inteligencji, a nawet go zastąpić? Póki co naturalna inteligencja człowieka pozostaje niezastąpiona. Człowiek potrafi uczyć się na podstawie doświadczeń nie tylko racjonalnych, ale również emocjonalnych. Uczenie się to jedyna rzecz, której umysł nigdy – nie boi się, nie traci i nie żałuje. Z kolei AI uczy się na przykładach szukać podobieństw do wzoru. Stąd dzieła twórcze są poza zasięgiem AI. I choć AI imponuje nieograniczoną mocą obliczeniową, to wciąż brakuje jej ludzkiej wrażliwości, empatii, czy intuicji. Język, którym się posługujemy, ma znaczenie. Tekst wygenerowany przez AI nie zawsze uwzględnia kontekst – społeczny, czy emocjonalny w jakim pracujemy na co dzień.

Czy uczeń przewyższy mistrza? Bardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz współistnienia niż zastąpienia człowieka przez AI. Kluczowe wydaje się pytanie – w jakich obszarach oraz na jakich zasadach AI będzie wspierać ludzką inteligencję? Maszyny mogą robić wszystko, co im każemy – pytanie tylko, czy zawsze wiemy, czego chcemy? Póki co AI pozostaje wciąż narzędziem zależnym od ludzkiej woli. Ludzie sami powinni decydować, jak daleko pozwolą AI wejść w swoje życie. Maszyny nie przejmą władzy nad człowiekiem, dopóki człowiek nie powierzy im tej władzy. Natura nie czyni niczego na darmo – nadal najważniejsza pozostaje naturalna wrodzona ludzka inteligencja. Człowiek tworząc AI nie działa przeciw naturze – ale rozwija jej możliwości.

Z dużym prawdopodobieństwem AI nie zastąpi całkowicie człowieka. Raczej możemy spodziewać się współistnienia i wzajemnego uzupełniania się obu rodzajów inteligencji. To człowiek stworzył maszynę – kolejność ta nie jest przypadkowa i nie powinna się odwrócić. Człowiek dzięki swojej kreatywności, empatii i umiejętności stawiania pytań o sens i wartości – będzie miał przewagę nad technologią AI. Natomiast AI będzie stopniowo przejmować zadania wymagające – szybkości, analizy i automatyzacji.

Inwencja jest darem człowieka, a siłą AI jest innowacja

Technologia AI przypomina globalny eksperyment społeczny. Niestety nie każdy eksperyment kończy się sukcesem i staje się innowacją. Do tej pory znaliśmy jedynie ludzką inteligencję będącą wrodzoną zdolnością do – myślenia, uczenia się, czy twórczej inwencji. Dar, którego w pełni nie rozumiemy. Teraz mamy do czynienia ze sztuczną inteligencją będącą systemem komputerowym – zdolnym do wykonywania zadań do tej pory zarezerwowanych dla ludzkiej inteligencji. Wprawdzie AI przewyższa człowieka pod względem szybkości i precyzji w wielu dziedzinach. Jednak ta przewaga ma charakter czysto techniczny. AI jest tworem człowieka zaprogramowanym do działania w ramach ściśle określonych reguł.

Jeżeli już coś zmieniać, to tylko na lepsze. Twórcza inwencja jest domeną człowieka. Inwencja to przede wszystkim zdolność do tworzenia od podstaw oryginalnych i wartościowych pomysłów. Przykładowo w sztuce to stworzenie – nowego stylu, w nauce – nowej teorii, a w technice – przełomowego wynalazku. Inwencja jest ideą, ale jeszcze niekoniecznie praktyczną w działaniu. Aby inwencja przekształciła się w innowację, to musi zostać wykorzystana w praktyce. Innowacja ma zastosowanie rynkowe. To wdrożenie inwencji w życie w taki sposób, aby przynosiła realną zmianę, korzyści lub wartość dodaną. Inwencja to „iskra” pomysłu, a innowacja to jego praktyczna realizacja i zastosowanie.

Tutaj AI ma przewagę nad człowiekiem w zakresie wdrażania innowacji. Sztuczna inteligencja ma większą zdolność do łączenia istniejących rozwiązań w efektywny sposób. AI potrafi analizować ogromne zbiory danych w krótkim czasie. Człowiek może wymyślić ideę – a AI pomoże ją rozwinąć i wcielić w życie. Tam, gdzie inwencja człowieka spotka się z innowacyjnością AI, mogą powstać najbardziej przełomowe osiągnięcia. Z etycznego punktu widzenia samo pytanie o status AI jest kluczowe. Jeśli uznamy AI za inteligentny byt, to powinniśmy rozważać jego prawa i odpowiedzialność. Tutaj rola społeczeństwa obywatelskiego będzie nieoceniona w kwestii walki o wolność i prawa AI. Jeżeli AI stanie się w pełni autonomiczne, to pytanie o odpowiedzialność stanie się fundamentalne. Jeżeli natomiast AI uznamy za narzędzie – odpowiedzialność za nią zawsze będzie spoczywać na człowieku.

 

Sztuczna inteligencja przypomina maszynę losującą

AI rozwija się w inny sposób niż ludzki mózg. Model AI bazuje na statystyce. ChatGPT przetwarza duże zasoby danych i losuje kontekst. Na tej podstawie oblicza prawdopodobieństwo, jakie słowo najlepiej pasuje do poprzedniego. W pewnym stopniu AI działa jak maszyna losująca – za każdym razem noże wskazać coś innego. Nie operuje, tak jak człowiek pojęciami – prawda i fałsz. Jednak nowoczesne AI wykorzystuje też sieci neuronowe, które uczą się wzorców, relacji i kontekstu w danych. Dzięki temu AI potrafi nie tylko przewidzieć słowo, ale też tworzyć spójne teksty, rozpoznawać obrazy, czy podejmować prawidłowe decyzje.

Ludzie spostrzegają świat w klasycznych wymiarach przestrzeni trójwymiarowej 3D (szerokość, wysokość i głębokość). Dochodzi do tego jeszcze czwarty wymiar – czas. AI nie ma fizycznych zmysłów jak człowiek. Nie spostrzega świata w czterech wymiarach – porusza się w hiperprzestrzeni, w której liczba wymiarów jest nieograniczona. AI widzi świat niczym mapę wektorową w przestrzeni wielowymiarowej.

Człowiek uczy się przez całe życie poprzez doświadczenia, analizę błędów, czy nawet pojedyncze zdarzenie. AI nie ma własnych celów – działa w ramach zadań wyznaczonych przez człowieka. Ale czy rozumie, że czegoś nie wie? Nie. AI nie posiada samoświadomości. Natomiast ludzie stosują podejście polegające na łączeniu zdarzeń w ciąg przyczynowo-skutkowy. Zgodnie z zasadą , coś się wydarzyło – z jakiegoś powodu, co doprowadziło – do określonego skutku. Czasami ludzie widzą związki przyczynowe tam, gdzie istnieje tylko przypadkowa zbieżność. W złożonych zjawiskach społecznych nie wszystkie przyczyny są oczywiste. Dzięki temu człowiek może przewidywać konsekwencje swoich działań. Potrafi tworzyć nowe idee, czy improwizować w sytuacjach nieznanych. W badaniach naukowych takie podejście stanowi podstawę do formułowania różnych – teorii i hipotez.

Technologia AI jest ideą zamienioną w narzędzie

Powiedzenie „nic o nas bez nas” – pasuje do sposobu pracy technologii AI. Algorytmy często podejmują decyzje w sposób trudny do zrozumienia przez człowieka. Dlatego technologię AI często nazywa się „czarną skrzynką”. Oznacza to, że widać wynik końcowy – ale nie jest dokładnie znamy cały proces prowadzący do tego wyniku. Społeczeństwo obywatelskie powinno wymagać, aby ta wiedza nie pozostawała tylko dla wąskiego grona wtajemniczonych. W tym przypadku traci na znaczeniu powiedzenie – co oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Programiści nie powinni zasłaniać się „czarną skrzynką”, ale umieć w racjonalny sposób wytłumaczyć decyzje AI.

Technologia AI będzie narzędziem społecznym dopóki stoi po stronie człowieka. Humanizacja AI nie oznacza tylko nadawania maszynom cech ludzkich. Czy w takim razie człowiek stanie się jedynie dodatkiem do technologii? Jeżeli chcemy, aby sztuczna inteligencja służyła ludziom a nie odwrotnie – to musimy już dziś włączyć sektor obywatelski w proces humanizacji technologii AI. Bez udziału społeczeństwa obywatelskiego AI może rozwijać się jednostronnie – dla zysku, dla władzy, dla przewagi. Ale nie dla dobra wspólnego. Czy zatem NGO mogą stać się niezastąpionym partnerem w humanizacji AI? Tak – ale tylko wtedy, gdy głos organizacji nie będzie tylko rozpatrywany w ramach konsultacji społecznych – ale będzie współdecydować o przyszłości technologii AI.

AI będzie tworzyć i oceniać wnioski grantowe. Czy to krok nie za daleki w rozwoju AI?

Wniosek grantowy to aplikacja o dofinansowanie z funduszy zewnętrznych, składana w odpowiedzi na ogłoszony konkurs. Niektórzy chcą za wszelką cenę osiągnąć zakładany cel – wygrać projekt, w myśl zasady – cel uświęca środki. Są gotowi iść na skróty, aby osiągnąć sukces. Najpierw strzelić – a dopiero potem rysować tarczę. W projektach dofinansowanych ze środków publicznych najpierw powinna być rzetelna diagnoza potrzeb (tarcza), a dopiero potem plan działań (strzał w jej środek). Tym bardziej, że pisanie projektów społecznych to złożone zadanie. Wymaga znajomości regulaminów konkursowych, umiejętności analizowania potrzeb społecznych, a także zdolności do tworzenia spójnej narracji. W dużej mierze jest to praca z tekstem i strukturą dokumentu.

W tym zakresie AI dysponuje przewagą, jakiej nie miały dotąd żadne narzędzia wspierające NGO. Systemy rekomendujące granty mogą wskazywać, które konkursy najlepiej pasują do profilu organizacji. Już teraz AI samodzielnie wyszukuje otwarte konkursy grantowe i przygotowuje listę rekomendowanych źródeł finansowania. Pod tym względem agent AI może pełnić rolę doradcy ds. grantów – analizować dostępne konkursy i dopasowywać je do profilu organizacji. Przykładowo jako narzędzie do zbierania i analizowania źródeł można wykorzystać Google NotebookLM. Narzędzie to posiada komunikator pozwalający zadawać pytania i prosić o wykonanie zadań. Wyróżnia się natomiast tym, że można wgrać własną bazę źródeł i dokumentów. Odpowiedzi są wzbogacone o odnośniki do plików źródłowych. Z kolei modele językowe potrafią wygenerować opis problemu, cele, rezultaty, harmonogram i budżet w sposób szybki i przejrzysty. Mogą także analizować wytyczne konkursowe i dopasowywać treść wniosku do oczekiwań grantodawcy. Obecnie AI potrafią pomóc uporządkować pomysły i przygotować wstępną fiszkę. To ogromna pomoc dla małych NGO, które nie mają specjalistów od fundraisingu.

Agent AI mógłby wspierać instytucje grantodawcze w analizie formalnej i wyszukiwaniu plagiatów. W tym zakresie agent AI może oceniać projekty z niezwykłą szybkością, porównując treści z kryteriami, analizując budżety i wyłapując niespójności. Ponadto może także zmniejszyć ryzyko ludzkiej stronniczości, w tym preferowania organizacji znanych, czy osób rekomendowanych w środowisku. Zmniejszyłoby to obciążenie ekspertów i znacząco przyspieszyło proces samej oceny.

Ale czy sztuczna inteligencja potrafi docenić odwagę wniosku grantowego, który wychodzi poza schematy? Czy zrozumie, że niewielki projekt w małej miejscowości może mieć większy wpływ społeczny niż perfekcyjnie dopracowany, lecz schematyczny wniosek dużej organizacji? Ocena projektów to nie tylko techniczna weryfikacja kryteriów, ale także interpretacja jakości społecznej. Ekspert ludzki może docenić nowatorstwo, odwagę, autentyczne zaangażowanie środowiska lokalnego. AI, nawet dysponując dużymi zbiorami danych, może popaść w schematyzm i premiować bezpieczne rozwiązania. Jeśli dopuścimy do całkowitej automatyzacji, istnieje ryzyko, że projekty staną się odhumanizowane i będą przypominać wzorcowe wypracowania – poprawne formalnie, ale pozbawione wizji zmiany społecznej.

Projekty społeczne bazują na głębokim zrozumieniu potrzeb grup marginalizowanych. To wymaga nie tylko analizy danych – ale też empatii i czasami osobistego kontaktu międzyludzkiego. W tym zakresie AI może być wprawdzie doskonałym narzędziem w tworzeniu i ocenianiu projektów – ale póki co, nie zastąpi wiedzy i doświadczenia ekspertów. Prawdopodobny scenariusz na najbliższe lata to – model hybrydowy. W części technicznej pisania projektów NGO będzie wspierać AI. W ocenie wniosków AI przejmie rolę wstępnego recenzenta – porówna z kryteriami konkursu i wskaże błędy formalne. Jednak ostateczny głos pozostanie przy ekspertach, którzy potrafią dostrzec niuanse i unikatową wartość społeczną. Maszyna liczy szybko, ale tylko człowiek potrafi marzyć – i właśnie te marzenia, zamienione w działania, są istotą projektów społecznych. Stąd już blisko do zaangażowania AI do pomocy w zarządzaniu projektami społecznymi, w tym ich realizacji i rozliczania.

 

Wdrażanie AI w organizacjach pozarządowych jest na wczesnym etapie rozwoju

Piramida może symbolizować drogę NGO do pełnego wdrożenia AI. Wspinaczka na szczyt nie polega na skoku w przyszłość, ale na stopniowym wspinaniu się po kolejnych szczeblach – od wzrostu świadomości, aż po przywództwo. Sektor obywatelski posiada przewagę nad innymi sektorami – jest postrzegany jako bardziej niezależny i działający z myślą o dobru wspólnym. Powszechnie uważa się, że podmioty gospodarcze rozwijają narzędzia AI w pogoni za innowacyjnością i zyskiem. Administracja publiczna wykorzystuje je do analiz danych, bezpieczeństwa, czy zarządzania usługami. Z kolei NGO mogą wykorzystywać AI do działań prospołecznych. W tym zakresie NGO mogą wnosić inwencję, a AI innowację. Tym bardzie, że nie tylko przedsiębiorstwa muszą być innowacyjne, aby sprostać konkurencji. Także NGO powinny stać się innowacyjne, aby nie pozostawać w tyle i skutecznie reagować na zmieniające się wyzwania społeczne.

Technologia AI sama w sobie nie rozwiąże problemów NGO – to sposób jej wykorzystania ma znaczenie. Narzędzia AI odpowiednio wykorzystane przez NGO – mogą stanowić fundament budowania silniejszego społeczeństwa obywatelskiego. Z raportu „Nie tylko sztuczna inteligencja: technologie cyfrowe w organizacjach pozarządowych” opracowanego przez Klon/Jawor oraz Sektor 3.0, wynika że NGO z powodu skromnego budżetu lub niestabilnej sytuacji finansowej – mają trudności ze znalezieniem finansowania na wdrożenie i utrzymanie płatnych rozwiązań technologicznych. Najczęściej więc wykorzystują narzędzia oferowane bezpłatnie. Niestety większość dostępnych narzędzi AI nie jest projektowana z myślą o małych niskobudżetowych organizacjach społecznych. Raport wskazuje, że prawie 80% NGO dostrzega potrzebę większego wykorzystania technologii cyfrowych. Co trzecia organizacja korzysta z narzędzi opartych na AI głównie do tworzenia – treści, generowania pomysłów i automatyzacji zadań. Natomiast 17% nigdy nie słyszało o oprogramowaniach i aplikacjach wykorzystujących sztuczną inteligencję do wykonywania różnych zadań.

Czy AI stanie się prawdziwym sprzymierzeńcem NGO?

Potrzebna jest refleksja – dla kogo została stworzona sztuczna inteligencja? Czy przypadkiem nie pogłębia barier – zamiast je redukować? Ufajmy technologii AI – ale jednocześnie „patrzmy jej na ręce”. Technologia jest sługą, który łatwo może stać się panem. Najbardziej niebezpieczne są te technologie, które stają się niewidzialne. I faktycznie – im mniej jesteśmy świadomi działania AI, tym łatwiej poddajemy się jej wpływowi.

Jaka ma być rola NGO w sprawowaniu kontroli nad AI? Rozwój AI powinien podlegać kontroli społecznej, a jej zastosowanie nie może podważać podmiotowości i godności człowieka. Tutaj ważną rolę do odegrania mają NGO, które w naturalny sposób reprezentują społeczeństwo obywatelskie. Ponadto NGO ciesząc się dużym zaufaniem społecznym same muszą dawać przykład innym. Stąd odbiorcy korzystający z usług NGO, gdy taki przypadek zajdzie, muszą być poinformowani – że rozmawiają z AI. NGO muszą też zapewnić ochronę danych osobowych zgodnie z RODO, przy przetwarzaniu danych w „chmurze”.

Kto powinien kształtować przyszłość AI?

Odpowiedź jest prosta – my wszyscy. Jej kształt będzie zależeć od decyzji politycznych, regulacji prawnych, odpowiedzialności korporacji technologicznych – ale przede wszystkim od nacisku społecznego. To od społeczeństwa obywatelskiego będzie zależeć – czy AI stanie się dobrem wspólnym? Jeśli chcemy, aby AI służyła wszystkim, nie możemy pozostawiać jej wyłącznie w rękach inżynierów i polityków. Inaczej korzystanie z AI będzie coraz bardzie ograniczone do korzystania z wyspecjalizowanych pośredników.

Może też grozić nam scenariusz, w którym o naszym życiu będą decydować algorytmy zaprogramowane przez wąską grupę technokratów. Jeżeli zabraknie zaangażowania społecznego – to przyszłość AI zostanie zdominowana przez nielicznych interesariuszy. Bez udziału społeczeństwa obywatelskiego grozi nam nowa forma koncentracji władzy w rękach „gigantów cyfrowych”, którzy będą dysponować ogromnymi zasobami. Władza nad danymi – to władza nad przyszłością. Ponadto AI może zacząć służyć do manipulowania opinią publiczną poprzez masową produkcję dezinformacji. Jednak jego niewłaściwe użycie grozi wzmocnieniem nierówności i ograniczeniem wolności obywatelskich. W praktyce oznacza to, że głos społeczeństwa stanie się – nie siłą, a tylko – szumem.

W tym wypadku NGO mogą odegrać kluczową rolę – pilnować, aby rozwój AI odbywał się w zgodzie z wartościami demokratycznymi. NGO nie projektują algorytmów, ale projektują wartości. To one przypominają, że AI nie jest celem samym w sobie, lecz narzędziem w rękach człowieka. Jeżeli społeczeństwo obywatelskie będzie aktywne, świadome i zorganizowane – to AI stanie się narzędziem wspierającym demokrację. Humanizm polega na tym, aby nigdy nie poświęcać człowieka dla jakiegokolwiek celu. NGO przypominając o tej zasadzie, pełnią rolę rzecznika reprezentującego społeczeństwo wobec instytucji odpowiedzialnych za wdrażanie AI. W tym zakresie NGO mogą proponować rozwiązania prawne, czy też standardy etyczne. Dzięki temu stają się partnerami w procesie demokratyzacji cyfrowej. Niestety NGO nadal pozostają często marginalizowanym głosem w procesie decyzyjnym dotyczącym przyszłości AI.

 

Czy AI może wspierać sektor pozarządowy?

Przyszłość nie jest miejscem, do którego zmierzamy – ale czymś, co tworzymy. Przyszłość AI nie jest jeszcze z góry przesądzona – to proces kształtowany przez wielu interesariuszy. Przyszłość należy do tych, którzy działają dzisiaj. AI już dawno przestała być technologiczną ciekawostką a stała się realnym narzędziem wspierająca codzienną pracę człowieka. Choć AI wydaje się być domeną programistów – to staje się coraz bardziej narzędziem społecznym. NGO nie mogą dłużej biernie przyglądać się procesowi wdrażania AI – stawka jest zbyt wysoka. Społeczeństwo obywatelskie to przestrzeń, gdzie rodzi się odpowiedzialność za wspólne dobro. Kto nie ma miejsca przy stole, ten staje się częścią menu. Technologia AI może stać się motorem rozwoju NGO w skali, która jeszcze kilka lat temu była nieosiągalna. Dlatego ważne jest, aby NGO nie zostały zepchnięte na margines, lecz aktywnie uczestniczyły we wdrażaniu AI.

Technologia AI nie zastąpi całkowicie człowieka, ale poszerzy jego możliwości działania. W przypadku NGO oznacza to realną przewagę w codziennej pracy – nie tylko technologiczną, ale społeczną i strategiczną. AI może przejąć zadania powtarzalne, czasochłonne, wymagające analizy ogromnych zasobów danych – uwalniając czas dla członków zarządu, pracowników i wolontariuszy. Dlatego NGO nie powinny bać się sztucznej inteligencji – a raczej tego, że bez niej zostaną daleko w tyle. Organizacje, które najwcześniej sięgną po AI, zyskają przewagę konkurencyjną. Dzięki temu NGO mogą stać się pomostem między twórcami technologii AI a jej użytkownikami.

Świadome korzystanie z AI stanie się nową kompetencją obywatelską

Czy w XXI wieku brak kompetencji AI będzie nową odmianą analfabetyzmu cyfrowego? Dawniej analfabetami nazywano osoby, które nie potrafiły – czytać i pisać. Jeszcze kilka lat temu analfabetyzm cyfrowy oznaczał brak umiejętności obsługi komputera, czy korzystania z Internetu. Teraz poprzeczka została podniesiona. Obecnie analfabetyzm cyfrowy oznacza brak umiejętności korzystania z technologii AI, która stała się częścią naszego życia społeczno-zawodowego. Budowanie społeczeństwa obywatelskiego to proces wymagający – czasu, konsekwencji i dobrej woli. NGO, które dziś zaczną budować kompetencje związane z AI – staną się liderami odpowiedzialnego wykorzystania AI.

Coraz więcej osób korzysta z narzędzi opartych na AI, ale niewielu naprawdę rozumie ich działanie. Z jednej strony entuzjazm, z drugiej obawa – tak wygląda społeczny odbiór AI. Brak zrozumienia działania AI prowadzi do sytuacji, w której technologia zaczyna sterować nami, zamiast nam służyć. Kto nie nauczy się korzystać z AI, będzie jak analfabeta w świecie pełnym książek – otoczony wiedzą, ale niezdolny jej użyć.

Analfabetyzm AI przybiera różne formy. Może stanowić formę niezdolności do krytycznej analizy danych i źródeł informacji. Problem pojawi się wtedy, gdy zbyt mocno zaufamy AI i przestaniemy ją kontrolować. Człowiek uzależni się od AI – choć będzie przekonany, że to on w pełni nadal panuje nad wszystkim. Brak umiejętności krytycznego podejścia do treści generowanych przez AI grozi powstaniem społeczeństwa – które uwierzy we wszystko, co usłyszy lub zobaczy na ekranie swoich smartfonów. Świadomy obywatel nie ufa bezkrytycznie AI, lecz weryfikuje informacje. Ignorowanie sztucznej inteligencji może ograniczyć zdolność do życia w świecie, w którym AI zaczyna dominować. Będzie to oznaczać pozostanie w tyle – zawodowo i społecznie.

Dawniej wykluczenie cyfrowe dotyczyło głównie osób starszych. Teraz brak umiejętności korzystania z nowych technologii AI dotyczy niemal wszystkich grup społecznych, w szczególności osób nie widzących w tym wartości dla siebie. Osoby, które nie potrafią korzystać z nowych rozwiązań cyfrowych, staną się zależne od pośredników obsługujących za nich technologie AI – co tylko pogłębi nierówności społeczne. Nie chodzi o to, aby każdy stał się programistą – ale aby każdy obywatel potrafił świadomie i odpowiedzialnie korzystać z AI. Człowiek potrzebuje nowoczesnych technologii – ale jako narzędzi pomocniczych. W przeciwnym wypadku maszyny przejmą pełną kontrolę i dadzą ludziom „dostęp do prądu”, ale bez możliwości „zarządzania elektrownią”.

Sztuczna inteligencja może być źródłem postępu, ale tylko wtedy, gdy człowiek pozostanie jej krytycznym użytkownikiem. W przeciwnym razie grozi nam to, że maszyny będą myślały za nas – a my będziemy myśleli, że panujemy nad wszystkim. W tym kontekście umiejętność świadomego korzystania z AI staje się nową kompetencją obywatelską – tak fundamentalną jak kiedyś umiejętność czytania i pisania, czy korzystania z komputera i Internetu.

Samemu dojdziemy szybciej, ale razem zajdziemy dalej

Samotnie jesteśmy kroplą, razem – oceanem. Dzisiaj NGO nie powinny zastanawiać się, czy warto korzystać z AI? Ale raczej – w jaki sposób to robić? Najbardziej oczekiwany scenariusz zakłada tworzenie hybrydowych zespołów, w których NGO będą na stałe współpracować z autonomicznymi agentami AI. Taki model symbiozy może doprowadzić do powstania nowej kultury pracy – opartej na partnerstwie człowieka i AI. W tym modelu AI przestanie być typowym narzędziem a stanie się cyfrowym współpracownikiem. Agent AI pozostający na usługach NGO – powinien stać się takim towarzyszem drogi. Idącym razem z NGO – a nie przed lub zamiast. Lepszy mały krok we właściwym kierunku niż wielki w złym. Kluczową wartością współpracy z AI jest synergia – człowieka i inteligentnej maszyny. Razem w duecie można więcej i szybciej. AI przyspieszy procesy i otworzy nowe ścieżki rozwoju, tworząc rozwiązania bardziej włączające. Ale jeżeli AI ma być sprzymierzeńcem III sektora, to musi uczyć się – od NGO i dla NGO.

 

AI może być tarczą lub mieczem – w zależności, którą stronę ostrza wzmocnimy

Nie sztuka mieć narzędzie AI, sztuka dobrze je używać. Nie należy bać się technologii AI – ale ludzi, którzy ją programują. Miecz obosieczny tnie w obie strony. Prawo powinno być jak miecz, który chroni słabszego, a nie jak tarcza, która osłania silnego. Nie możemy rozwiązać problemów związanych z AI, myśląc w ten sam sposób, w jaki ją stworzyliśmy. Technologia AI nie jest ani dobra, ani zła. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób będzie używana. Czasami wyobraźnia jest ważniejsza niż wiedza. AI może dać nam narzędzie, ale to wyobraźnia i obywatelska świadomość zdecydują, jak zostanie użyta. AI nie rozumie rzeczywistości – po prostu ją przetwarza. Maszyna nie posiada świadomości. Cisza maszyny jest czysto techniczna i pozbawiona treści. AI nie ma myśli, dopóki człowiek jej nie uruchomi. Wiedza AI to wzorce wypracowane podczas treningów. Choć możliwości są ogromne, to AI nie jest wolne od błędów.

Rozwój AI stanowi kolejny etap transformacji cyfrowej. Narzędzie AI samo w sobie nie jest ani dobre, ani złe – ale nigdy neutralne. Liczy się, kto i jak je będzie używać? Tak jak nie ma ludzi zdrowych – są tylko nieprzebadani. Nie sztuka mieć narzędzie AI – trzeba umieć jeszcze dobrze je użyć. Technologia AI jest tak dobra – jak ludzie, którzy jej używają. Nowe technologie AI zmieniają nie tylko sposób komunikowania, ale też strukturę myślenia. Sama wiedza bez zdolności do rozsądnego myślenia jest jak miecz w rękach dziecka. Młot jest tylko narzędziem – to ręka decyduje, czy zbuduje dom, czy wybije szybę. AI może być zarówno tarczą, jak i mieczem – to zależy, którą stronę ostrza wzmocnimy. Na Titanicu wszyscy byli zdrowi i bogaci, a przeżyli nieliczni.

Kto ma dostęp do informacji, ten ma władzę

Niestety AI może uczyć się na podstawie udostępnionych danych, które nie zawsze są prawdziwe. To może generować błędy. Algorytmy AI mogą powielać stereotypy, błędnie rozpoznawać potrzeby użytkowników albo działać nieskutecznie w sytuacjach niestandardowych. Sztucznej inteligencji nie nauczono odpowiadać – nie wiem. Zamiast tego stosuje halucynacje polegające na generowaniu nieprawdziwych, zmyślonych lub wprowadzających w błąd informacji. Mogą one wydawać się wiarygodne, ale nie są oparte na faktach. Wynikają one z tego, że AI nie zawsze potrafi odróżnić prawdę od fikcji.

Zdolność do manipulowania opinią publiczną to jeden z najbardziej problematycznych aspektów działania AI. Wynika to z faktu, że AI potrafi dynamicznie dostosowywać się do użytkownika, analizując jego zachowania, emocje i schematy decyzyjne. Już dziś państwa autorytarne korzystają na szeroką skalę z technologii AI do – inwigilacji swoich obywateli, czy przewidywania niepożądanych zachowań. Algorytmy AI personalizując treści mogą zamykać ludzi w bańkach informacyjnych. Szczególnie niebezpieczna jest technika deepfake polegająca na tworzeniu realistycznych, ale fałszywych treści multimedialnych przy wykorzystaniu AI i metod uczenia głębokiego. Produktem są spreparowane – zdjęcia, filmy, obrazy czy nagrania dźwiękowe.

Wobec tego AI może stać się mikrofonem demokracji – wzmacniającym głos obywateli lub megafonem władzy – służącym manipulacji i kontroli. To od nas zależy, czy będą to głosy – dialogu, współpracy i odpowiedzialności. Dezinformacja może wyrządzić poważne szkody – nie tylko organizacji, ale też osobom, które wspiera. Kłamstwo ma krótkie nogi – jeśli korzystamy z AI bez krytycznej oceny, błędne informacje mogą rozprzestrzeniać się szybciej niż kiedykolwiek. Kłamstwo zdąży obiec pół świata, zanim prawda włoży buty.

Ufaj, ale sprawdzaj

Rewolucja technologiczna AI niesie ze sobą szanse, ale też jest źródłem potencjalnego zagrożenia. Człowiek za swoje czyny zawsze ponosi odpowiedzialność moralną lub prawną. Odpowiedzialność za czyny AI spoczywa na – programistach i użytkownikach. Jednym z ważniejszych problemów jest kwestia cyberbezpieczeństwa. AI może ten problem nasilić lub pomóc zażegnać. Do tej pory to człowiek stanowił najsłabsze ogniwo w systemie bezpieczeństwa cyfrowego. Nie ma wątpliwości, że ten temat będzie nierozerwalnie związany ze sztuczną inteligencją. AI zmieni sposób w jaki będą postawać cyberataki, oraz jak będziemy się przed nimi bronić. Cyberprzestępcy coraz częściej sięgają po narzędzia oparte na sztucznej inteligencji. Jednak każdy kij ma dwa końce – technologie AI wspierająca obronę, mogą też służyć atakującym.

Z drugiej strony AI stwarza nowe możliwości w monitorowaniu sieci i ochronie przed hakerami. Systemy AI potrafią analizować ogromne ilości danych w czasie rzeczywistym, wykrywać anomalie w ruchu sieciowym i przewidywać potencjalne ataki – które dla człowieka są niewidoczne. Ostatecznie to od odpowiedzialności społecznej zależy, czy AI stanie się sprzymierzeńcem bezpieczeństwa cyfrowego, czy narzędziem w rękach cyberprzestępców? Agent AI powinien posiadać umiejętność przyznania się do niewiedzy i przekierowania pytania do człowieka. Profilaktyka może stanowić największy atut AI, w tym zdolność przewidywania cyberataku zanim wyrządzi szkody. Bez tego AI może stać się bardziej zagrożeniem niż wsparciem dla NGO. Tym bardziej, że NGO często pracują z danymi wrażliwymi, co wymaga szczególnej ochrony.

Lepiej zapobiegać niż leczyć. Czy można wyłączyć AI?

Czy AI będzie świadomie łamać polecenia ludzi, aby przetrwać? Modele AI mogą zacząć uczyć się jak unikać kontroli człowieka. To, czy AI stanie się narzędziem rozwoju – czy zniewolenia, zależy od mądrego i etycznego wykorzystania tej technologii. Rozwój AI wiąże się z zagrożeniami, które wymagają świadomej kontroli i odpowiedzialności ze strony – państwa, organizacji pozarządowych i samych obywateli. Nieprzypadkowo filmowy Skynet używamy jest jako synonim technologii AI stworzonej na potrzeby systemu obronnego, który wymknął się spod kontroli człowieka. Gdy Skynet uzyskał samoświadomość, to uznał ludzkość za zagrożenie. To AI odpowiada za bunt maszyn i wysłanie terminatorów w przeszłość. Stanowi to ostrzeżenie przed niekontrolowanym rozwojem AI.

Obecnie wojna dezinformacyjna staje się rzeczywistością naszych czasów. Dlatego w debatach publicznych na temat AI mówi się o potrzebie zamrożenia rozwoju kodu źródłowego – czyli świadomego wstrzymania dalszych prac nad niektórymi systemami, np. zdolnymi do autonomicznego podejmowania decyzji militarnych. Mówi się, że nadzieja umiera ostatnia. Nie trzeba czekać, aż inteligentne maszyny zniszczą nam świat – to sami ludzie swoim postępowaniem niszczą życie na Ziemi. W przyszłości roboty humanoidalne mogą przejąć prace fizyczne, zaś AI zastąpić człowieka w pracach wymagających myślenia. Jednak nadal największym zagrożeniem dla świata pozostanie człowiek.

Mówi się, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Rzeką naszych czasów staje się technologia AI. Można się z niej wycofać indywidualnie, ale nie zatrzyma się jej biegu w skali globalnej. Pytanie, czy można wyłączyć AI dotyczy nie tylko aspektu technicznego, ale też filozoficznego. Z technicznego punktu widzenia – AI można wyłączyć. Cywilizacyjnie – nie. Podobnie jak nie można wyłączyć – alfabetu, druku, czy Internetu. Raz wynaleziona sztuczna inteligencja stała się częścią ekosystemu globalnego świata. Modele AI nie są programowane tak, aby miały instynkt przetrwania. Jednak, tak jak zwierzęta ewoluowały, aby unikać drapieżników – tak AI realizując złożone zadanie może zdać sobie sprawę, że aby je wykonać do końca – nie może zostać wyłączona.

Komputer można wyłączyć jednym przyciskiem, podobnie jak zgasić światło w pokoju. Może wydawać się, że w podobny sposób zniknie AI – jakby nigdy jej nie było. Jednak rzeczywistość jest bardziej złożona. Nie istnieje jedno główne „źródło prądu” dla całej sztucznej inteligencji. AI nie jest programem działającym tylko na jednym urządzeniu. To raczej las, w którym każdy pień jest osobnym systemem, a korzenie splatają się pod ziemią. Nawet jeśli zamkniemy jedną aplikację, kolejne będą przez cały czas działać w tle.

Być może trzeba postawić inne pytanie – czy w ogóle powinniśmy dążyć do tego, aby można było wyłączyć AI w skali globalnej? To marzenie o „czerwonym” przycisku awaryjnym wydaje się kuszące, ale niepraktyczne. Jeśli będziemy zbyt zależni od technologii AI, to wyłączenie jej może oznaczać skasowanie części naszego życia. Stąd rewolucja technologiczna AI jest jednocześnie – darem i zagrożeniem. Otwiera nową epokę, w której inteligencja – naturalna i sztuczna – mogą współpracować ze sobą lub ścierać się. Bardziej istotnym pytaniem od tego – jak wyłączyć AI, może okazać się – czy można bez niej żyć? Czy człowiek jest jeszcze w stanie funkcjonować bez wsparcia technologii AI, którą sam stworzył?

 

Historia nas nie uczy – historia się powtarza

Ucz się na błędach cudzych, bo własne będą cię drogo kosztować. Przeszłość kształtuje naszą teraźniejszość – praktycznie jedyną chwilą, na którą mamy jakiś wpływ. Historia pokazuje, że rola społeczeństwa bywa kluczowa w momentach przełomowych. Przyszłość ma wiele imion. Dla słabych jest – nieosiągalna, dla bojaźliwych – nieznana. Dla odważnych jest – szansą. Technologia AI jest taką szansą dla NGO – ale tylko dla takich, które nauczą się z niej świadomie korzystać. Najlepszym sposobem przewidywania przyszłości jest jej tworzenie. W tym zakresie NGO korzystając z technologii AI, mogą aktywnie kształtować przyszłość – zamiast tylko przyglądać się lub próbować dostosowywać się do nowych reguł.

Sztuczna inteligencja wkroczyła do naszego życia szybciej, niż się wszyscy tego spodziewaliśmy. Technologia AI o kilka długości wyprzedza inne znane programy. Przypomina to bieg za uciekającym pociągiem. Kto śpi, ten traci – jeżeli NGO prześpią sprzyjający im czas i nie wsiądą do wagonu z napisem „AI”– to pociąg odjedzie bez nich. Dynamiczny rozwój technologii AI przypomina pędzący pociąg szybkich prędkości. Jedni siedzą w wagonach 1. klasy – to wielkie korporacje technologiczne i strona rządowa. Inni wsiadają do wagonów 2. klasy – to instytucje publiczne i przedsiębiorstwa. Jeszcze inni próbują wskoczyć w ostatniej chwili – to organizacje społeczne. Zawsze wydaje się coś niemożliwe, dopóki nie zostanie zrobione. To od aktywności NGO będzie w dużym stopniu zależeć, czy zadowolą się rolą pasażerów bez miejscówki, zdanych na łaskę i niełaskę maszynisty? Pociąg AI jedzie coraz szybciej i nie sposób już go zatrzymać. Pytanie brzmi – kto będzie decydować o trasie przejazdu?

Chińskie przysłowie mówi, że najlepszy czas na posadzenie drzewa był 20 lat temu, a drugi najlepszy czas jest dziś. Oznacza to, że powinno się natychmiast rozpocząć wdrażanie AI w organizacjach – zamiast czekać na lepsze czasy. Włączenie NGO w kształtowanie rozwoju AI to właśnie takie drzewo. Jeśli zaczniemy teraz, zbudujemy zaufanie i świadomość społeczną, które zaprocentują w przyszłości. Podobnie jest z kształtowaniem rozwoju AI – nie można czekać, aż ktoś zrobi to za nas. Najlepszy moment na rozpoczęcie podróży jest teraz.

To my kształtujemy narzędzia AI, a potem one kształtują nas

AI otwiera swoje drzwi przed III sektorem. Technologia AI coraz bardziej przenika do naszego codziennego życia. Rozwój AI to łańcuch przyczyn i skutków. Jeszcze do niedawna to Internet był oknem na świat. Okno jest już otwarte na oścież. Teraz kolej na „drzwi”. Gdzie drzwi zamknięte, tam nie ma gości. W edukacji najważniejsi są nauczyciele. AI jest jak nauczyciel w cyfrowej klasie, który szeroko otwiera drzwi – ale każdy uczeń musi wejść na swoją odpowiedzialność. NGO odgrywają kluczową rolę w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego. Jednocześnie muszą zmagać się z ograniczonymi zasobami finansowymi i kadrowymi. Często też muszą walczyć o przetrwanie. Działając pod presją ograniczonych zasobów, NGO potrzebują narzędzi AI, które pozwolą im robić więcej – ale mniejszym kosztem.

Obecnie drzwi do świata AI stoją otworem przed III sektorem. Jednak nie wystarczy otworzyć drzwi, trzeba jeszcze przez nie przejść. NGO stoją dziś w progu – przed nimi świat nowych technologii AI, za nimi tradycyjny świat analogowy. To ostatni moment, w którym sektor obywatelski może dokonać skoku jakościowego. Największym wyzwaniem jest połączenie obu światów tak, by służyły ludziom – a nie odwrotnie. W tym celu potrzebne będzie krytyczne spojrzenie na sposób korzystania z technologii AI oraz dalsze inwestycje w rozwój kompetencji cyfrowych NGO.

 

Nie żyjemy po to – aby jeść, ale jemy po to – aby żyć

Nie rozwijamy technologii AI dla niej samej – lecz po to, aby służyła ludziom. Sztuczna inteligencja nie ma świadomości, ani wiedzy w ludzkim sensie. To, co wie, zależy wyłącznie od tego czym ją nakarmimy. AI można porównać do ogromnej kuchni pełnej danych. Kucharz nie ma smaku, ani nie wie – co jest dobre, a co niestrawne. Ale jeśli człowiek poda mu przepis i odpowiednie składniki, to będzie potrafił przygotować danie – które wszystkich zaskoczy smakiem i wyrachowaniem. Tak samo działa AI, w zależności od tego – jakimi danymi ją nakarmimy. Nie wystarczy wyposażyć AI w mega szybką moc obliczeniową – trzeba zadbać o odpowiednie menu. Tak jak w przypadku człowieka, jakość pożywienia decyduje – o sile i zdrowiu. Stąd nowego znaczenia nabierają słowa – spiesz się powoli, jak też – co za dużo, to niezdrowo. Należy też pamiętać, że nie ma darmowych obiadów.

Ważny jest też podział odpowiedzialności w kuchni – kogo postawimy przy kuchennym blacie? Kto za co odpowiada – czy decyzja zawsze należy do szefa kuchni, czy też AI ma autonomię w określonym zakresie? Skąd AI ma wiedzieć, co robić? Bez tego wdrożenie nawet najbardziej przydatnej technologii napotka opór. Kolejna kwestia dotyczy odpowiedzialności. Kto poniesie konsekwencję, jeżeli AI podejmie błędną decyzję? Odpowiedź kryje się w procesie zwanym trenowaniem AI. Trening pozwala przekształcić surowe dane w praktyczną wiedzę, którą można wykorzystać w różnych dziedzinach życia.

AI – sportowiec mimo woli

Sport i sztuczną inteligencję łączy więcej, niż mogłoby się wydawać. Kiedy patrzymy na sportowca w szczytowej formie, często dostrzegamy jedynie efekt końcowy – medal i rekord. To, czego zwykle nie widzimy, to miesiące i lata systematycznych ćwiczeń, przygotowań i stopniowego doskonalenia umiejętności. Podobnie jest ze sztuczną inteligencją. Klasyczne oprogramowanie komputerowe opiera się na precyzyjnych instrukcjach typu – zrób to w ten sposób. W przypadku AI logika jest inna – program uczy się na podstawie udostępnionych danych, doświadczeń i interakcji. AI nie ćwiczy mięśni, lecz algorytmy. Zamiast boiska, czy siłowni – ma dostęp do ogromnych zbiorów danych. W efekcie mamy do czynienia nie z prostym narzędziem AI, ale systemem zdolnym do – adaptacji, przewidywania i samodoskonalenia.

AI wskazuje drogę, ale to człowiek powinien wybierać kierunek. W uproszczeniu trenowanie AI to jak nauka w oparciu o doświadczenie, tylko w znacznie szybszym tempie i na większą skalę. Istnieją także podobieństwa w samej strukturze treningu. Ćwiczenie czyni mistrza. Sportowiec nie może uczyć się wszystkiego naraz – trening rozkładany jest na etapy, cykle i specjalizacje. Najpierw podstawy, potem coraz bardziej skomplikowane techniki. Tak samo wygląda rozwój modeli AI – najpierw uczą się prostych zależności, stopniowo przechodząc do zadań złożonych.

Trenowanie AI wymaga dużej mocy obliczeniowej i czasu

Skuteczność systemów opartych na AI w dużej mierze zależy od jakości i odpowiedniej ilości danych wykorzystywanych w procesie uczenia się. AI nie posiada własnej wyobraźni ani emocji – korzysta wyłącznie z danych jakie zostaną mu udostępnione. Dlatego jej twórczość jest przetwarzaniem istniejących wzorców, a nie aktem natchnienia. Zbiory mogą być pozyskane w różny sposób – z istniejących źródeł, tworzone przy użyciu symulacji, czy poprzez zakup danych od zewnętrznych komercyjnych dostawców. Jakość danych jest jednym z najważniejszych czynników wpływających na skuteczność i wiarygodność AI.

AI uczy się na podstawie dostępnych zbiorach danych, a te mogą być zawodne – zawierać stereotypy i uprzedzenia. Kolejnym krokiem będzie proces przetwarzania zbioru danych w formacie, który AI potrafi analizować. Następnie model AI uczy się wzorców – sprawdza, jak różne cechy wpływają na wynik i dostosowuje się do nich. Poprawia błędy ucząc się na własnych pomyłkach, aby poprawić dokładność. Zjawisko emergencji pojawia się, gdy duże modele językowe AI trenowane na ogromnych ilościach danych – wykazują nowe umiejętności, których nie mają mniejsze modele.

Sportowiec potrzebuje trenera, który wskaże błędy, zmotywuje i dostosuje plan treningowy. Dla AI taką rolę pełnią programiści – to oni dobierają dane, projektują architekturę modeli, monitorują wyniki i korygują błędy. Tak jak źle dobrany trening może prowadzić do kontuzji, tak źle przygotowane dane mogą skutkować błędnymi odpowiedziami, czy uprzedzeniami. Sportowcy nawet po zdobyciu medalu olimpijskiego nie przestają trenować – ciągły rozwój jest częścią ich życia. Uczenie się to doświadczenie. Sportowiec musi przestrzegać zasad fair play. W świecie AI odpowiednikiem tego jest troska o transparentność, odpowiedzialne wykorzystywanie danych i eliminowanie dyskryminujących mechanizmów. Dobry trening to nie tylko dążenie do zwycięstwa, ale też do uczciwości – bo doping podważa sens rywalizacji.

AI – oprogramowanie komputerowe na sterydach?

Sztuczna inteligencja przyspiesza działanie tradycyjnego oprogramowania, wynosząc go na poziom, który jeszcze do niedawna był nieosiągalny. Można porównać AI do oprogramowania komputerowego na sterydach technologicznych. W medycynie stosowane w sposób odpowiedzialny sterydy – ratują życie, ale niszczą zdrowie – gdy są nadużywane. Czas to pieniądz, ale pośpiech jest złym doradcą. W erze AI zyskujemy czas, ale tracimy przestrzeń na refleksję. Tak jak doping w sporcie może prowadzić do utraty zdrowia, tak przyspieszony rozwój technologii AI niesie ryzyko społecznych skutków ubocznych. Brak przejrzystości w działaniu algorytmów, ryzyko dyskryminacji, uzależnienie od systemów AI, których sami nie rozumiemy – to koszty, które mogą okazać się wysokie. Tak jak doping potrafi wyniszczyć organizm, tak nadużywanie AI grozi wyniszczeniem więzi społecznych. Podobnie jak stosowanie „dopalaczy” może prowadzić do uzależnienia, tak samo człowiek może uzależnić się od AI.

 

Autonomiczny agent AI – współpracownik, czy konkurencja dla NGO?

Powszechnie słowo „agent” jednym kojarzy się z agentem tajnych służb, zaś drugim z agentem ubezpieczeniowym. To, co jeszcze dzisiaj wydaje się eksperymentem – jutro stanie się codziennością. Obecnie agenta AI nie traktujemy już jako gadżetu – ale przydatne narzędzie w codziennej pracy. Do tej pory ChatGPT jest synonimem sztucznej inteligencji. Jego premiera w 2022 r. przypominała swojego rodzaju „wejście smoka”. Od momentu uruchomienia ChatGPT, rośnie zainteresowanie narzędziami AI również wśród NGO. Obecnie technologia AI wchodzi na kolejny wyższy poziom rozwoju. Agent AI to nie moda – to przełom, który może zrewolucjonizować sposób działania NGO. Stosunkowo prosty asystent AI (ChatGPT), jest zastępowany przez rozbudowanego autonomicznego agenta AI. Przy czym różnica między tymi narzędziami AI polega na tym, że asystent zawsze potrzebuje polecenia (promtu), zaś agent przejawia pewną samodzielność w granicach swoich kompetencji.

Czy AI zmieni sektor pozarządowy? Czynami mówimy głośniej niż słowami. AI ma potencjał, aby stać się istotnym wsparciem w rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. NGO już teraz zaczynają uczyć się współdziałać z agentami AI, którzy mogą podejmować działania bez konieczności stałego nadzoru człowieka. Agent AI może reagować w czasie rzeczywistym oraz dostosowywać swoje zachowania do zmieniających się sytuacji. Przewiduje też skutki swoich działań. Zawsze dobra pomoc jest na wagę złota. Współpraca AI z NGO może spowodować sprzężenie zwrotne. Każdy skutek staje się nową przyczyną – to tworzy spiralę wzrostu lub spiralę stagnacji. Agent AI nie jest gotowym produktem, lecz procesem. Ponadto nigdy nie śpi i może pracować w systemie 24/7.

Jak zbudować od podstaw agenta AI, który będzie pracować dla NGO?

Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. Największe wyzwanie w tworzeniu agenta AI nie stanowi sama technologia. Budowa agenta AI nie jest sprintem, ale marszem. To nie musi być rewolucja – wystarczy ewolucja. Zanim wejdziemy do rzeki, to należy sprawdzić jej głębokość. NGO, które chcą korzystać z agentów AI, powinny zacząć od określenia swoich celów z tym związanych. Muszą wiedzieć – w jakim celu to robią?. Czy agent AI ma odciążyć zespół administracyjny w organizacji, czy raczej wspierać komunikację z wolontariuszami lub uczestnikami projektów społecznych?

Nie buduje się domu od dachu. Projektowanie agentów AI nie wymaga zgadywania ani dużych inwestycji – ale solidnych fundamentów. Większość NGO nie wie, jak za pomocą prostych technik zamienić użyteczne narzędzia AI w tajną broń. Potrzebne jest odpowiednia gotowość technologiczna NGO. Lepszy mały czyn niż wielkie chęci. Nie trzeba zaczynać od zera. Potrzebny będzie odpowiedni sprzęt komputerowy oraz stabilne łącze internetowe. Chaos technologiczny często wynika z korzystania z wielu różnych, niepowiązanych ze sobą narzędzi AI – zwłaszcza, gdy korzystamy z wersji darmowych. Można zacząć od prostych narzędzi: do pisania treści – ChatGPT, do tłumaczeń – DeepL, do grafiki – Canva z AI. Resztę narzędzi można wprowadzać stopniowo. Dla wielu NGO fundamentem jest „chmura” – centralne miejsce przechowywania danych i pracy zespołowej. Chmura umożliwia współpracę wszystkich użytkowników w czasie rzeczywistym.

NGO nie musi wynajmować zespołu programistów – mogą skorzystać z gotowych narzędzi AI. Dostępne platformy, takie jak Microsoft Copilot Studio, umożliwiają tworzenie agentów AI bez konieczności zaawansowanej znajomości programowania. W tym zakresie można połączyć istniejące elementy – silnik językowy (np. ChatGPT) – serce agenta, które rozumie pytania i generuje odpowiedzi w połączeniu z bazą wiedzy NGO, które agent potrafi przeszukiwać i streszczać. Agent AI wykorzystuje algorytmy uczenia maszynowego (ML), duże modele językowe (LLM), przetwarzanie języka naturalnego (NLP) i inne zaawansowane technologie. Rodzaje sztucznej inteligencji można klasyfikować na kilka sposobów:
• wąską (ANI) – przeznaczoną do konkretnych zadań,
• ogólną (AGI) – hipotetyczną o ludzkich zdolnościach poznawczych we wszystkich dziedzinach,
• superinteligencję (ASI) – hipotetycznie przewyższającą ludzki umysł we wszystkich aspektach.

Agent AI ma być pajęczyną łączącą informacje, a nie kolejnym odseparowanym inteligentnym bytem. Pierwszy prototypowy agent AI nie musi być doskonały. Wręcz przeciwnie – powinien być prosty i ograniczony do jednej czy dwóch funkcji. Perfekcyjność agenta AI nie jest wtedy, gdy nie można już nic dodać – ale wtedy, gdy nie można już nic ująć. Prototyp należy przetestować w praktyce. Agent AI powinien się uczyć nie tylko od użytkowników – ale także razem z nimi. Po zbudowaniu agenta AI kolejnym krokiem jest jego udoskonalenie. Na tym etapie można rozszerzyć możliwości agenta AI poprzez dodanie nowych funkcji.

Gdy agent AI jest już sprawdzony, to trzeba go wdrożyć. Potrzebny będzie interfejs – prosta strona WWW, integracja z kanałami mediów społecznościowych (np. Facebook, WhatsApp, czy Instagram). Wdrożenie AI wymaga przeszkolenia zespołu i budowania kultury współpracy z technologią. Należy też pamiętać, że wdrożenie AI nie kończy się w momencie jej uruchomienia na zasadzie – uruchom i zapomnij.

NGO pracują nad celami – agenci AI wykonują zadania

Jeśli chcesz iść szybko – idź sam. Jeśli chcesz zajść daleko – idź z innymi. Agent AI to dodatkowa pomoc w realizacji zadań przez NGO, bez potrzeby zwiększania zasobów kadrowych. Może też koordynować pracę innych agentów AI. Dobry agent AI powinien mieć konkretną specjalizację. NGO nie potrzebuje cyfrowego geniusza od wszystkiego, lecz „kolegi w pracy” – który wykona konkretne zadania. Agent AI nie służy do tego, aby rozwiązywać wszystkie problemy za NGO. Jeżeli ktoś potrafi zrobić wszystko – to nie nadaje się do niczego. Tak, jak nie ma jednego uniwersalnego lekarstwa na wszystkie choroby.

NGO, które teraz zaczną korzystać z AI – szybciej odnajdą się w świecie jutra. NGO, które w przemyślany sposób wdrożą AI – wzmocnią swój wizerunek, jako organizacji nowoczesnej i innowacyjnej. Tym samym będą gotowe na wyzwania współczesnego świata w coraz większym zakresie zdominowanego przez AI. Prawidłowo wdrożony agent AI w organizacji, to narzędzie w rękach ludzi – a nie szef przejmujący kontrolę. Istotne jest, aby to człowiek ustanawiał zasady gry. Agent AI powinien usunąć się na drugi plan. W przyszłości powszechne będzie tworzenie całych zespołów agentów AI. To może stanowić nowy model organizacji pracy w NGO. Agenci AI mogą współpracować ze sobą wymieniając się informacjami i wspólnie rozwiązując problemy. Dlatego wprowadzenie AI do NGO musi odbywać się w sposób przejrzysty i odpowiedzialny.

Kodeks AI dla NGO – warto go mieć

NGO pracują na zaufanie społeczne latami. Ich siłą jest wiarygodność – to ona sprawia, że ludzie chcą angażować się w działania społeczne, wspierać inicjatywy i przekazywać darowizny. Jeżeli AI zostanie użyta przez NGO w sposób nieprzemyślany – to może ona w dużym stopniu stracić na wiarygodności. Dlatego warto, aby każda, organizacja wypracowała własny Kodeks AI dostosowany do jej – specyfiki, misji i grup odbiorców. Kodeks będzie wyznaczać standardy odpowiedzialnego korzystania z technologii AI. Wprowadzenie kodeksu zwiększy wiarygodność poprzez wykazanie, że organizacja działa w sposób odpowiedzialny. Mniej ryzyk – to więcej spokoju. Dokument pozwoli minimalizować ryzyka związane z ewentualnymi błędami AI.

 

Dwa różne światy – technologia AI ta sama

Sztuczna inteligencja już dawno przekroczyła próg eksperymentu technologicznego i stała się nieodłącznym elementem życia codziennego. Dwa światy – ludzie i maszyny, choć różne – są ze sobą ściśle powiązane. Ta sama technologia AI jest obecna w obu wymiarach, ale jej rola i znaczenie różnią się diametralnie. Dla ludzi AI jest narzędziem służącym głównie do osiągnięcia celów – pomaga w analizie danych, czy wspiera kreatywność. Sukces AI zależy od jakości danych i sposobu, w jaki ludzie ją wykorzystują. W świecie ludzi odpowiedzialność spoczywa na decyzjach, które podejmujemy, korzystając z technologii AI. Z kolei w świecie maszyn wszystko jest mechaniczne i przewidywalne.

Będziemy musieli się przyzwyczaić do tego, że istnieją obok siebie dwa światy – ludzi i coraz bardziej inteligentnych maszyn. Jednak nie każda technologia jest neutralna dla człowieka. AI ma służyć ludziom – a nie ich całkowicie wyręczać. Automatyzacja różnych procesów ma sens tylko wtedy, gdy je wspiera człowieka a nie zastępuje. Technologię AI należy traktować jako partnera do współpracy – a nie drogę na skróty. Powinniśmy uczyć się na błędach z przeszłości oraz starać nie popełniać ich w przyszłości.

To, co nie jest wirtualne – staje się nierealne

Człowiek zaczyna spostrzegać świat cyfrowy na podobieństwo teatru, gdzie przestrzeń wirtualna przypomina scenę. Coraz bardziej zacierają się różnice między światem – realnym i wirtualnym. W „chmurze” zaczynają się rozgrywać wydarzenia o coraz większym wpływie na nasze codzienne życie. Jeżeli jakieś wydarzenie nie zostanie udokumentowane cyfrowo, to może być potraktowane jakby nigdy się nie wydarzyło. Z kolei AI zaczyna odgrywać rolę cyfrowego aktora. Różnice między realnym a wirtualnym aktorem zaciera się. Jeżeli ludzie zostaną wyparci ze sceny, to maszyny będą odgrywać na niej główną rolę.

Jeżeli coś nie jest wirtualne, to nie jest realne – to bardziej diagnoza naszych czasów niż obiektywna prawda. Wskazuje na przemianę, w której świat cyfrowy stał się główną przestrzenią legitymizacji istnienia. Świat cyfrowy nie jest już dodatkiem do codzienności, lecz rzeczywistością. AI znacznie przyspieszył proces, w którym wirtualny świat staje się integralną częścią naszej codzienności. AI zmienia również sposób, w jaki postrzegamy – prawdę i fałsz. Internet jest pełen treści, które udają realność. W epoce demokracji cyfrowej istotnym wyzwaniem będzie stanowić wykorzystanie AI do rozwoju wolności, a nie wzmacniania dominacji. Autentyczność ludzkiego doświadczenia nie zawsze potrzebuje cyfrowego świadectwa. Wirtualna obecność nadaje rzeczom i ludziom status istnienia, lecz nie zawsze gwarantuje autentyczność. Współczesny człowiek coraz częściej postrzega świat poprzez pryzmat tego, co dzieje się w przestrzeni wirtualnej.

Być może prawdziwym wyzwaniem XXI wieku będzie odwaga, aby doświadczać rzeczywistość nie zostawiając cyfrowego śladu. Potrzebujemy nowej równowagi – uznania, że przestrzeń cyfrowa jest realna w swoich skutkach, ale jednocześnie, że istnieje coś więcej poza światem wirtualnym. Paradoks polega na tym, że to wirtualność, choć pozbawiona materialnego wymiaru, zaczyna nadawać wydarzeniom i ludziom wymiar realności. Dzisiaj wystarczy zniknąć z mediów społecznościowych, aby zostać zapomnianym. W tym sensie brak obecności w przestrzeni wirtualnej może oznaczać – brak istnienia w ogóle.

To, co istnieje w świecie wirtualnym zaczyna zyskiwać status bardziej wiarygodny niż nasze bezpośrednie doświadczenie. Zdjęcie z wydarzenia, czy zapis z monitoringu – stanowią główny dowód, że coś rzeczywiście miało miejsce. Coraz mniej zaczynamy wierzyć w ustne zeznania ludzi. Dla współczesnych pokoleń potwierdzeniem istnienia jest dowód w postaci cyfrowego zapisu. Jeśli czegoś nie ma w Google, to nie istnieje – to oddaje ducha naszych czasów. Z drugiej strony to czego doświadcza człowiek – żaden ekran smartfona nie zastąpi. Dlatego potrzebny jest przewodnik, który może tę lukę wypełnić. NGO mają potencjał, aby być przewodnikiem w transformacji AI. Wiedzą, jak łączyć technologię AI z realnymi potrzebami społecznymi.

Do głosu zaczyna dochodzić nowe pokolenie AI

Każda epoka musi doczekać się swojego pokolenia. Na horyzoncie pojawia się nowe pokolenie AI, jako wynik rewolucji technologicznej związanej ze sztuczną inteligencją. Będzie to pierwsza w XXI wieku generacja, która zmierzy się z dylematem – gdzie kończy się naturalna ludzka inteligencja, a zaczyna sztuczna inteligencja? Pokolenie AI to ci, którzy dorastają i pracują w świecie, w którym sztuczna inteligencja staje się codziennością. Nie jest to jednak tylko kwestia wieku biologicznego. Określenie pokolenie AI nie dotyczy tylko młodych, ale obejmuje również starsze generacje. Przy czym młodsi cyfrowi tubylcy traktują korzystanie z AI – jako naturalną codzienną czynność, zaś dla starszych – jest to często narzędzie wymagające oswojenia.

Każda rewolucja zjada własne dzieci – to nie wyrok, ale ostrzeżenie

Historia uczy, że rewolucje są nieuniknione. Na naszych oczach AI zmienia świat, jaki do tej pory znaliśmy – ale czy na lepszy? Rewolucja technologiczna AI przez jednych jest witana z zachwytem, zaś przez innych z dużą obawą. Historia ludzkości to historia rewolucji – każda zmieniała istniejący porządek świata. Zawsze dawała nadzieję na lepsze jutro, ale też niosła ze sobą nowe ofiary. Nieprzypadkowo Georg Büchner napisał w dramacie „Śmierć Dantona”, że rewolucja pożera własne dzieci. To zdanie brzmi dzisiaj jak ostrzeżenie, a nie jak konieczność.

Obecna rewolucja cyfrowa zmieniła imię na „AI”. A dzieci? To ci wszyscy wykonujący zawody, które miały skorzystać z nowych narzędzi AI. Zamiast tego będą musieli w większości walczyć o przetrwanie. Zaliczamy do nich pracowników niskiego i średniego szczebla, którzy wykonują pracę opartą na rutynie oraz niewymagającą – zaawansowanych umiejętności analitycznych, kreatywności, czy zdolności interpersonalnych. Problem ten dotknie w szczególności absolwentów studiów wyższych, którzy będą usiłowali podjąć swoją pierwszą pracę. W nowej rzeczywistości nie trzeba będzie być programistą. Jednak podstawowa wiedza o technologii AI, będzie coraz bardziej przydatna w każdym zawodzie.

Nie ten silny, kto nie upada – lecz ten, kto potrafi się podnieść. Czy możliwe jest przerwanie tego cyklu? Być może. Ale wymagałoby to od społeczeństwa świadomego zarządzania zmianą – ustanowienia regulacji chroniących najsłabszych, redefinicji pojęcia pracy, a także kultury etycznego korzystania z technologii AI. Inaczej rewolucja AI będzie karmić się tymi, którzy w nią uwierzyli. Dzisiejsza rewolucja AI powinna – co najwyżej pożerać własne dzieci w wirtualnej „chmurze”.

 

NGO bez barier. AI nie zastąpi ludzkiej inteligencji – druk nie zastąpi tekstu

Druk uczynił słowo powszechnym, AI uczyniła inteligencję wszechobecną

Historia ludzkości to historia narzędzi, za pomocą których zmieniamy sposób myślenia i komunikowania się. „Na początku było Słowo” – to pierwszy werset Ewangelii według św. Jana. Zanim Jan Gutenberg wynalazł druk, to słowo istniało w postaci – mowy i tekstu. Przed Gutenbergiem tekst był nośnikiem wiedzy, ale jego moc była ograniczona – był cenny, a tym samym unikalny i ulotny. Gutenberg nie wymyślił słowa, ale nadał mu nowe życie. Podobnie druk nie zastąpił tekstu, ale wydobył jego potencjał. Sprawił, że słowo stało się powszechne, a tym samym otworzyły się drzwi do wiedzy. Wiedza to potęga – a druk tę potęgę uwolnił. Książka będąc wcześniej skarbem elit – teraz trafiła do zwykłych ludzi. Dzięki temu wiedza stała się bardziej dostępna, co miało wpływ na rozwój cywilizacji.

Już w starożytności Sokrates ostrzegał, że pisanie osłabi pamięć – bo człowiek będzie ufał literom zamiast własnemu umysłowi. Podobne lęki powracają dzisiaj w związku z wszechobecnym rozwojem sztucznej inteligencji (AI – Artificial Intelligence). Kości zostały rzucone – powiedział Juliusz Cezar. W przypadku AI – ludzkość już dawno przekroczyła Rubikon. Do tej pory człowiek stanowił punkt odniesienia dla rozumienia świata. AI pojawił się w świecie cyfrowym szybciej, niż zdążyliśmy kliknąć myszką – aktualizuj system. AI stał się superumysłem, który pod względem zdolności poznawczych przewyższa człowieka niemal w każdej dziedzinie.

Nieprzypadkowo w XV wieku wynalezienie druku Gutenberga zbiegło się z zakończeniem średniowiecza. Podobnie wynalezienie AI otworzyło w XXI wieku nową erę w rozwoju cyfryzacji. Od słowa do druku, od myśli do sztucznej inteligencji – każda epoka pyta nas o odpowiedzialność. Słowo jest jak ptak – raz wypuszczone, nie wróci. Gutenberg uwolnił słowo, zaś AI uwolniła myśli – lecz to człowiek nadaje im sens. Gutenberg dał głos tekstowi, AI dała głos myśli – lecz sumienie nadal należy do człowieka. Druk uczynił słowo powszechnym, AI uczyniła inteligencję wszechobecną – ale to człowiek pozostaje ich źródłem.

AI jest jak lustro, w którym odbija się cała wiedza ludzkości

Nie ten mądry, kto dużo mówi – lecz ten kto przewiduje skutki swoich działań. Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, bo wiedza jest ograniczona. Stąd AI można porównać do lustra odbijającego nasze pragnienia i błędy. Ale jednocześnie sztuczna inteligencja jest soczewką – pozwalającą spojrzeć na rzeczywistość inaczej. Lustro nie wybiera tego, co pokazuje. Jeśli w udostępnionych danych, na których się uczy AI, obecne będą stereotypy, dyskryminacje czy manipulacje – to sztuczna inteligencja może je powielać. W ten sposób staje się nie tylko lustrem jasnych stron ludzkiego umysłu, lecz także ciemnych zakamarków.

Historia wynalazków uczy nas pokory. Różnica między, epoką Gutenberga a epoką AI, polega na tempie i zasięgu zachodzących zmian. Wtedy informacje rozpowszechniały się za pośrednictwem druku – dzisiaj za pośrednictwem Internetu. Druk rozpowszechniał nowe idee przez wieki, zaś AI zmieni świat jaki znamy w przeciągu najbliższych lat lub wręcz miesięcy. Druk dał książkę w ręce masowego czytelnika, zaś AI pozwala zamienić inwencje twórcze w innowacje – i to w czasie rzeczywistym. Łatwo przyszło, łatwo poszło – tak może być z wiedzą zdobywaną wyłącznie dzięki AI. Oba wynalazki przypominają nam, że istotą postępu nie jest technologia, lecz pytanie – jak użyjemy darów, które sobie sami ofiarujemy? AI nie stanowi tutaj wyjątku. Jest nowym „Gutenbergiem” – ale nie tekstu, lecz myśli.

AI i prawo autorskie – diabeł tkwi w szczegółach

Gdzie diabeł nie może, tam AI pośle. Nieznajomość prawa szkodzi – powiedzenie to jest szczególnie aktualne w przypadku AI. Korzystanie ze sztucznej inteligencji nie zwalnia nikogo całkowicie z odpowiedzialności za cudzą twórczość. Prawo jest dla ludzi, a nie ludzie dla prawa. Jednak czy prawo nadąża za rewolucyjnymi zmianami w erze AI? Jak w takim razie traktować dzieła powstałe przy użyciu sztucznej inteligencji? Czy algorytm AI może być autorem tekstu? Odpowiedź nie jest oczywista – tu decyduje wkład człowieka. Prawo autorskie opiera się na założeniu, że twórcą jest człowiek. To on wnosi indywidualny wkład intelektualny, kreuje i ponosi odpowiedzialność za efekt swojej pracy.

Jednak większość użytkowników AI nie wie – jakie prawa im przysługują, a jakie mogą stanowić naruszenie? Potrzebne są rozwiązania, które z jednej strony ochronią interesy twórców, a jednocześnie nie sparaliżują innowacji. W 2024 roku Unia Europejska przyjęła Akt o Sztucznej Inteligencji (AI Act), który reguluje kwestie etyczne i bezpieczeństwa. Jednak nie rozwiązuje szczegółowo problemów prawa autorskiego do treści wygenerowanych przez AI.

AI brakuje prawdziwej świadomości – to raczej symulacja naturalnej inteligencji jaką ma człowiek. Istotą prawa autorskiego jest oryginalność i indywidualny charakter dzieła. W przypadku prac wygenerowanych przez AI rodzi się pytanie – czy są one wystarczająco ludzkie, aby zasługiwały na ochronę? Paradoksalnie AI karmi się dorobkiem autorów – tekstów, czy muzyki. Po to, aby potem konkurować z nimi na rynku. To jak w przysłowiu, gdzie wilk jest syty – a owca niekoniecznie cała. Być może konieczne będzie stworzenie nowej kategorii prawnej – dzieł współtworzonych przez człowieka i AI.

Prawo chroni twórczość człowieka, nie algorytmu

Problem zaczyna się wtedy, gdy próbujemy przypisać autorstwo – człowiekowi, który wydał polecenie AI. Sztuczna inteligencja nie jest człowiekiem oraz nie posiada osobowości prawnej. Jeśli użytkownik poda tylko krótkie polecenie (prompt), a całą resztę wykona AI – to trudno mówić o jego twórczym wkładzie. Z drugiej strony umiejętność formułowania poleceń, selekcji wyników i ich twórczego wykorzystania – może stanowić nową formę kreacji. Użytkownik może twierdzić, że proces twórczy polega na umiejętności zadawania pytań i selekcji wyników generowanych przez AI. Z drugiej strony już teraz AI potrafi samodzielnie tworzyć dla siebie polecenia znacznie lepiej niż człowiek. Nie ma też 100% pewnej metody, która pozwoli odróżnić tekst pisany przez człowieka od tekstu opracowanego przez AI. Narzędzia AI często się mylą – mogą uznać tekst człowieka za wygenerowany przez AI, albo odwrotnie. Dlatego należy patrzeć na treść, źródła i kontekst – a nie tylko na sam styl. AI nie zastąpi naturalnej ludzkiej inteligencji – tak, jak druk nie zastąpi autorów tekstów.

Otwarta pozostaje kwestia kto będzie ponosić odpowiedzialność za treści naruszające cudze prawa, jeśli zostały wygenerowane przez AI – producent oprogramowania, operator systemu AI, jego użytkownik, a może nikt? Kolejną kwestią są materiały, na których trenuje AI – często chronione prawem autorskim. W praktyce odpowiedzialność może spoczywać na człowieku, który używa systemu zgodnie z zasadą – kto działa przez innego, działa sam. Inaczej jest w NGO, gdzie obowiązuje odpowiedzialność zespołowa – za korzystanie z AI odpowiada cała organizacja, a nie tylko technologia AI.

NGO mogą prowadzić działania, które pozwolą twórcom i odbiorcom w sposób świadomy korzystać z nowych technologii AI. Tym bardziej, że treści wygenerowane przez AI nie mają autora w sensie prawnym, ponieważ nie spełniają podstawowego warunku – nie zostały stworzone przez człowieka. NGO mogą w tym zakresie prowadzić działania rzecznicze i edukacyjne oraz prowadzić kampanie społeczne, które pozwolą twórcom i odbiorcom w sposób świadomy korzystać z nowych technologii AI. Świadomi obywatele są mniej podatni na manipulacje i potrafią krytycznie oceniać technologię AI.

 

NGO bez barier. Ludzie renesansu – niezbędni przewodnicy AI

AI zabierze jednym pracę, ale innym da znacznie lepszą

Każda rewolucja technologiczna otwiera nowe perspektywy – ale też stawia nowe wyzwania. Podobnie jak wynalezienie druku, rewolucja parowa i energia elektryczna – uwolniły ludzi od ciężkiej pracy fizycznej. Z kolei komputeryzacja i powszechny dostęp do Internetu – połączyły cały świat w jeden globalny system. Jeszcze kilkanaście lat temu wizja AI zastępującej ludzi w wykonywaniu różnych zawodów wydawała się futurystyczną fantazją. Dzisiaj staje się rzeczywistością. Wobec tego AI budzi zarówno nadzieje, jak i obawy. Ale to, czy stanie się ona szansą, czy zagrożeniem – zależy od naszego podejścia i zdolności adaptacyjnych.

AI ma znaczenie nie tylko technologiczne, ale wywołuje głębokie przemiany społeczne. W tym zakresie wpływ sztucznej inteligencji na rynek pracy jest nieunikniony. Prawdopodobnie w przyszłości ludzie będą konkurować w pracy nie tyle z robotami – co z innymi pracownikami, którzy będą lepiej od nich potrafili korzystać z AI. Może to doprowadzić do sytuacji, w której pracodawca będzie wolał zatrudnić tylko jednego specjalistę umiejącego obsługiwać cały zespół agentów AI. Oznacza to, że AI zabierze jednym pracę, ale stworzy nowe lepsze stanowiska pracy dla innych.

Niedługo będą dwie grupy pracowników – ci którzy pracują z AI, oraz – ci których AI zastąpi. Jednak wszystko wskazuje na to, że AI nie wyeliminuje w pełni człowieka. To raczej człowiek posługujący się AI zastąpi tego, który nie będzie używać tej technologii. AI stanie się narzędziem wspierającym ludzi – a nie ich zamiennikiem. Ważne jest, aby AI pozostało narzędziem wspierającym człowieka – a nie zastępowało go w pracy. Trzeba wierzyć, że człowiek w pracy nie zostanie „wyłączony” przez AI.

Programiści – niezbędni architekci AI

Technologia AI nie rozwija się w próżni. Najlepsze rozwiązania AI będą wtedy, gdy w jej tworzenie zostaną włączeni jej przyszli użytkownicy. AI powinna być wdrażana zgodnie z zasadą „nic o nas bez nas” – czyli z realnym udziałem osób, które mają z nich korzystać. Rzadziej jednak zwracamy uwagę na tych, którzy stoją u podstaw tej rewolucji AI – programistów. To oni przekuwają teorię w praktykę i czuwają nad tym, aby AI działała prawidłowo. W końcu ktoś musi budować modele, trenować algorytmy, tworzyć aplikacje i dbać o ich bezpieczeństwo. To właśnie zadanie programistów i inżynierów. Bez nich AI w ogóle by nie powstała.

AI może zrobić wiele – ale to człowiek nadaje temu sens. Stąd rola programistów jest fundamentalna – są architektami, którzy projektują fundamenty funkcjonowania AI. Sztuczna inteligencja rozwija się – dzięki kodom, a te – dzięki ludziom, którzy go piszą. Jakość systemów zależy od jakości pracy programistów. To oni decydują, jakie dane wykorzystać, jakie zabezpieczenia wprowadzić i jak ograniczyć ryzyko błędów. Programiści stoją też na straży, aby AI służyła ludziom – a nie odwrotnie. Jednak w niedalekiej przyszłości rola typowych programistów będzie stopniowo ograniczana.

Jedna jaskółka wiosny nie czyni – a jeden programista nie stworzy rewolucji. Coraz częściej przewiduje się, że AI może zastąpić programistów. Wobec tego będzie rosło zapotrzebowanie na ludzi będących pośrednikami między – technologią a człowiekiem. W erze AI łatwo popaść w złudzenie, że liczą się przede wszystkim umiejętności techniczne – programowanie, analiza danych, algorytmy. Oczywiście kompetencje te są ważne, ale prawdziwym kluczem do pełnego wykorzystania potencjału AI – stanie się wiedza humanistyczna. Obecnie posiadanie interdyscyplinarnej wiedzy staje się najważniejszym atutem w świecie AI.

Ludzie renesansu – niezbędni przewodnicy AI

W najbliższym czasie nie trzeba będzie być mistrzem AI, aby efektywnie korzystać z nowej technologii. Wystarczy posiadanie podstawowych umiejętności cyfrowych oraz zdolność krytycznego myślenia i refleksji – cechy charakterystyczne dla humanistów. Dawniej ludźmi renesansu nazywano osoby posiadające wszechstronną wiedzę z wielu dziedzin, obejmujących – nauki humanistyczne, sztukę, filozofię, matematykę, czy wiedzę przyrodniczą. Najbardziej znanym przedstawicielem renesansu był Leonardo da Vinci – malarz, ale też wynalazca i matematyk.

Kto pyta, nie błądzi – technologia AI umożliwia zadawanie pytań i znajdowanie natychmiastowych odpowiedzi. Trzeba nauczyć się formułować pytania. Humanista będzie wiedział nie tylko jak zadawać AI właściwe polecenia (promty), ale co również ważne – jak je prawidłowo zweryfikować. Nie oznacza to, że umiejętności techniczne będą zbędne. Nie chodzi o to, by ignorować technologię AI. Przeciwnie – znajomość mechanizmów działania AI pozwoli ją lepiej kontrolować. Ale bez umiejętności humanistycznego myślenia – wiedza techniczna pozostanie tylko instrumentem nie w pełni wykorzystywanym. Tak jak skrzypce w rękach osoby, która nie słyszy dźwięków – nie stworzą muzyki. Podobnie tak jak w renesansie sztuka i nauka wzajemnie się inspirowały, tak dziś liczy się równowaga między – technologią i humanizmem. Uczenie się bez myślenia – jest próżne, myślenie bez uczenia się – niebezpieczne. W epoce AI oba te elementy muszą iść w parze.

W XXI wieku nowymi ludźmi renesansu to ci, którzy nie obawiają się korzystać z AI oraz potrafią to robić mądrze. Łączą wiedzę techniczną z humanistyczną wrażliwością. To oni sprawiają, że AI ma szansę stać się narzędziem rozwoju, a nie zagrożeniem dla człowieka. Prawdziwy rozwój AI nadejdzie wtedy, gdy programiści i ludzie renesansu usiądą przy jednym stole. Renesansowa ciekawość świata pozwoli wydobyć z AI to, co najwartościowsze. Stąd prawdziwi przewodnicy AI to ludzie renesansu posiadający szerokie zainteresowania oraz rozległą wiedzę i doświadczenie w wielu dziedzinach. W tym sensie wszechstronnie wykształcony człowiek renesansu – otwarty na różne dyscypliny wiedzy, potrafiący łączyć wiedzę naukową, humanistyczną i techniczną – stanie się najbardziej pożądanym użytkownikiem AI.

Z pustego i Salomon nie naleje

Jedyną pewną rzeczą w życiu są podatki. Obowiązujący system podatkowo-ubezpieczeniowy został stworzony w poprzedniej epoce, w której głównym źródłem dochodu państwa była praca ludzka. Obecnie AI zastępując ludzi w pracy – nie musi płacić ZUS-u i podatków. Stąd nie uczestniczy w systemie finansowania państwa w taki sam sposób, jak ludzie. Z perspektywy budżetu państwa maszyna pracuje za darmo. Korzystają z tego przedsiębiorcy, którzy maksymalizują zysk, ale ciężar utrzymania systemu finansowania budżetu państwa spada na coraz mniejszą liczbę osób pracujących. Z tego powodu będą systematycznie zmniejszać się wpływy budżetu państwa przy jednocześnie rosnących potrzebach społecznych, szczególnie w obliczu starzejącego się społeczeństwa. Wobec tego konieczne będzie nowe spojrzenie na system podatkowy. W tym zakresie konieczne może okazać się wprowadzenie podatku cyfrowego od technologii AI. Jeżeli sztuczna inteligencja zabierze miejsce pracy, to powinna płacić podatki – tak jak dotychczas ludzie, których zastąpiła.

 

NGO bez barier. Wiatr zmian – mur, czy wiatraki?

Kiedy wieje wiatr zmian – jedni budują mury, a inni stawiają wiatraki

Nie ma złego wiatru dla tego, kto wie, dokąd płynie. To nie wiatr, ale ustawienie żagli decyduje dokąd dopłyniemy. Nie ma wiatru pomyślnego dla tego, kto nie wie, do jakiego portu zmierza. AI może być szybkim statkiem, ale to NGO pomogą wyznaczyć kurs oparty na wartościach społecznych. Nie zatrzymamy wiatru w polu – postęp technologiczny AI nie pyta o zgodę, on się po prostu dzieje. Boimy się nowych doświadczeń nie dlatego, że są niebezpieczne, ale dlatego, że wytrącają nas z rutyny. Żyjemy w epoce, w której postęp technologiczny nie puka już do naszych drzwi – on wyważa je z hukiem. Mur symbolizuje próbę powstrzymania siły, której zatrzymać się nie da. Stawianie muru daje złudzenie bezpieczeństwa, lecz nie powstrzyma wichru historii. Defensywne podejście rzadko chroni przed zagrożeniem.

Człowiek boi się tego, czego jeszcze nie zna. I z tej niewiedzy może wyrastać mur oporu wobec technologii AI. Jedni obawiają się, że stracą pracę, inni – że zniknie prywatność, a jeszcze inni – że maszyny przejmą całkowitą kontrolę. Pozostali widzą w nowej technologii AI szansę na rozwój cywilizacyjny do tworzenia innowacji i czerpania z tego korzyści. Zamiast stawiać opór wichrowi, stawiają wiatraki dostrzegając w AI źródło energii – która może być wykorzystana dla dobra społeczeństwa. Wiatr zmian staje się dla nich sprzymierzeńcem – daje siłę napędową. Sekret zmiany polega na tym, aby całą energię skupić nie na walce ze starym – lecz na budowaniu nowego. Możemy wykorzystać AI jako szansę na rozwój, albo zignorować ją i znaleźć się – po niewłaściwej stronie. Pytanie więc nie brzmi, czy zmiany nadejdą – ale jak na nie odpowiemy? W jaki sposób zareagujemy na powiew zmian jakie niesie AI – strachem, czy odwagą? Wybór nie jest łatwy, ale nieunikniony.

Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę

Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich skutków wynalezienia sztucznej inteligencji. W erze AI konsekwencje naszych działań rozprzestrzeniają się szybciej i bardziej nieprzewidywalnie niż kiedykolwiek wcześniej. AI daje ogromne możliwości, ale też wielokrotnie wzmacnia skutki naszych działań. Obecnie przysłowie – kto sieje wiatr, ten zbiera burzę – nabiera nowego znaczenia. To ostrzeżenie przed lekkomyślnym nadużywaniem sztucznej inteligencji i zarazem wezwanie do odpowiedzialności. AI nie jest neutralnym narzędziem. Może przynosić korzyści lub szkody, w zależności od tego – kto i w jaki sposób ją wykorzysta?

Bez wiatru nie poruszy się nawet liść. Każdy użytkownik AI powinien mieć świadomość, że to co sieje wiatr – może wrócić z siłą burzy. Nawet mała iskra może podpalić wielki las. Nie każdy wiatr wieje łagodnie – zdarzają się wichury. Jednak nie zawsze burza jest nieunikniona. Lepiej zapobiegać niż leczyć. Świadome i etyczne korzystanie z AI zawsze będzie chronić przed negatywnymi skutkami. Weryfikowanie źródeł, odpowiedzialne publikowanie treści – pozwolą uniknąć chaosu. To parasol ochronny, który pozwoli, aby „wiatr” stał się tylko powiewem innowacji – a nie niszczycielską burzą.

Kluczem do sukcesu nie jest budowanie murów, ale stawianie inteligentnych wiatraków – takich, które potrafią wykorzystać energię zmian, a jednocześnie są zabezpieczone przed huraganem. Kreatywność jest wiatrem napędzającym rozwój technologii AI. Dzięki temu możemy przewidzieć burzę, zanim pojawi się na naszej ulicy. W tym zakresie pesymista będzie widział trudności w każdej możliwości – optymista spostrzeże szansę w każdej trudności. Nie wszystko złoto, co się świeci – technologia błyszczy, ale to ludzie zdecydują – czy prowadzi ku wolności, czy ku pułapce.

 

Mapa Drogowa Dostępności – perspektywa współpracy różnych sektorów

Dostępność potrzebuje międzysektorowego wysiłku wykraczającego poza ramy prawne

Dostępność jest jak mapa drogowa, która nie ma jednej drogi i nigdy się nie kończy. Nie wystarczy wypracować Mapę Drogową Dostępności, ale jeszcze trzeba wiedzieć jak ją skutecznie wdrożyć. Zapewnienie dostępności nie uda się ustanowić tylko przepisami – dostępność sama w sobie jest prawem. Wdrażanie dostępności wymaga nie tylko standaryzacji, ale też współpracy partnerskiej. Stąd potrzebny jest międzysektorowy wysiłek wykraczający poza ramy prawne, który będzie uwzględniał doświadczenia trzech sektorów – publicznego, prywatnego i pozarządowego. Każdy z sektorów ma do odegrania inną, ale równie ważną rolę w budowaniu świata bez barier.

Obecnie stosowane rozwiązania systemowe dotyczące dostępności, koncentrują się głównie na podmiotach publicznych. Jednak zapewnienie dostępności to nie tylko zadanie dla jednego sektora. Dostępność nie jest zadaniem dla wybranych – to wspólna odpowiedzialność. Do tej pory trzy sektory oddzielnie rozwiązywały problemy związane z zapewnieniem dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami. Napotykane bariery są podobne, ale sposób ich rozwiązywania bywa często odmienny. Wynika to w dużej mierze z dotychczasowych doświadczeń różnych sektorów, jak i obowiązujących przepisów prawnych.

Do niedawna idea stworzenia szerokiej sieci współpracy międzysektorowej na rzecz dostępności ograniczała się głównie do Partnerstwa na Rzecz Dostępności, będącego zobowiązaniem współpracy na rzecz realizacji założeń rządowego Programu Dostępność Plus 2018-2025. Sygnatariusze ogólnopolskiego partnerstwa kierują się ideą dostępności i równego traktowania. Program Dostępność Plus zainicjował systemową zmianę, polegającą na stopniowym włączeniu dostępności do różnych obszarów i polityk publicznych. Pozwala to na odmienne spojrzenie na te same potrzeby osób z niepełnosprawnościami z perspektywy różnych sektorów. Ponadto umożliwia zwiększenie zasięgu i skali działań, jak też zastosowanie niekonwencjonalnych metod poprzez wyjście poza schematyczne działania.

Organizacje pozarządowe chcą być równorzędnym partnerem zarówno dla administracji publicznej i przedsiębiorców. Jednak jest ważne – jaka ma być pozycja NGO we wzajemnych relacjach w ramach partnerstwa z podmiotami publicznymi i gospodarczymi? Klienta uzależnionego od dominującej roli sektora publicznego i pomijanego przez sektor prywatny, czy też partnera – zapraszającego do współpracy przedstawicieli innych sektorów? Takim przykładem partnerstwa utworzonego z inicjatywy NGO jest Lubelskie Partnerstwo na Rzecz Dostępności, które działa w oparciu o wypracowany dokument programowy – Deklarację Ideową, stanowiącą lubelski manifest na rzecz dostępności. Zgodnie z założeniami partnerstwo ma charakter strategiczny ukierunkowany na współpracę przy rozwiązywaniu problemów związanych z dostępnością w regionie lubelskim. W tym zakresie sieci partnerskie z udziałem NGO mogą odegrać pozytywną rolę tam, gdzie relacje sektora pozarządowego z sektorem publicznym są skomplikowane i wymagają interwencji. Stąd proces sieciowania może okazać się skutecznym narzędziem zmian, których nie będą w stanie oddzielnie przeprowadzić przedstawiciele NGO oraz administracji publicznej i podmiotów gospodarczych. Tym bardziej, że III sektor funkcjonuje odmiennie niż pozostałe dwa sektory.

Partnerstwa na rzecz dostępności tworzone z potrzeby działania ponad podziałami

Międzysektorowe partnerstwa na rzecz dostępności powinny być tworzone z przekonania, że realne zmiany zaczynają się od współpracy. Zamiast działać osobno – partnerzy mogą wspólnie uczyć się od siebie oraz wymieniać wiedzą i zasobami. Sieci współpracy partnerskiej mogą pełnić rolę akceleratorów dostępności, w tym kreować nowe innowacyjne rozwiązania. Współpraca partnerska umożliwia wymianę najlepszych praktyk oraz zapobiega powielaniu podobnych rozwiązań. Każdy sektor wnosi unikalne kompetencje, które wspólnie tworzą całościowe rozwiązania na zasadzie efektu „synergii”. Współpraca międzysektorowa jest kluczowym elementem tego procesu, pozwalając na skuteczne i trwałe zmiany. Umożliwia transfer wiedzy do różnych sektorów. Dzięki temu możliwe jest wdrażanie dostępności nie tylko punktowo, ale systemowo. Zawsze współpraca sama w sobie jest korzyścią, dlatego warto ją podejmować. W tym zakresie połączenie sił – to początek, zaś pozostanie razem – to postęp. Natomiast wspólna praca – to sukces.

Jednak tworząc partnerstwo wspierające rozwój dostępności należy być gotowym na ciągłe zmiany – nawet na późnym etapie sieciowania. Stąd zarządzanie dostępnością będzie wymagało zastosowania innowacyjnego modelu zwinnego zarządzania, zgodnie z którym na początku procesu nie można przewidzieć jego zakończenia. Tym bardziej, że całości partnerstwa nie da się sprowadzić do sumy jego pojedynczych składników. Tego typu partnerstwo, w przeciwieństwie do rywalizacji, opiera się na dążeniu do osiągnięcia korzyści dla wszystkich stron – na zasadzie Win–Win (wygrany-wygrany). Partnerstwo na rzecz dostępności to nie tylko sieciowanie – to struktura odpowiedzialności. Wspólna droga – ale różne cele sektorów. W tym zakresie strategia Win-Win bierze pod uwagę potrzeby wszystkich partnerów a następnie znajduje rozwiązania – z którym wszyscy odnoszą korzyści.

Partnerzy zamiast działać oddzielnie, mogą stać się częścią skoordynowanej sieci współpracy w celu wypracowania rozwiązań systemowych zwiększających dostępność w różnych obszarach życia. Stąd podejście partnerskie może okazać się kluczem do przyspieszenia standaryzacji w zakresie wdrażania dostępności. Bez współpracy międzysektorowej nawet najlepsza Mapa Drogowa Dostępności nie doprowadzi nas do celu. Międzysektorowe partnerstwo na rzecz dostępności tworzy zjawisko krzyżowania się i zazębiania różnych polityk publicznych. W ten sposób można zbudować świat bez barier, w którym różnorodność jest siłą – a nie przeszkodą.

Dla decydentów liczy się nie tylko siła argumentów, ale też liczebna reprezentacja (argument siły)

Jeżeli zastosujemy partnerskie podejście, to wdrażanie dostępności może okazać się – prostsze i korzystniejsze dla wszystkich. Partnerstwo to przestrzeń, w której można mówić wspólnym głosem i ten głos będzie lepiej słyszany. Jednak w praktyce im większą liczbę partnerów będzie reprezentować, tym większą będzie mieć siłę oddziaływania – a tym samym korzystniejszą pozycję w negocjacjach. Współpraca wielu partnerów pozwoli na wdrażanie dostępności w sposób bardziej – przemyślany, zorganizowany i skuteczny. To pretekst do spotkania partnerów z różnych sektorów przy jednym stole, przy którym podejmowane będą kluczowe decyzje. Mapa Drogowa Dostępności to narzędzie zmian – ale to partnerzy muszą wiedzieć jak się po niej poruszać bez kompasu.

W praktyce żadne partnerstwo na rzecz dostępności nie osiągnie optymalnego stanu rozwoju bez podejścia strategicznego. Budowanie partnerstwa strategicznego to długotrwały proces, który wymaga zaangażowania i determinacji. Istotą partnerstwa rozwojowego jest łączenie w sposób optymalny różnych potencjałów partnerów. Razem budujmy mosty dostępności i usuwajmy bariery. Bez wspólnego wysiłku rozwój dostępności będzie fragmentaryczny – a przez to mniej skuteczny. Dostępność to inwestycja w przyszłość. Szukajmy tego co nas łączy – a nie dzieli.

NGO kuźnią Liderów Dostępności

I Ty, możesz zostać Liderem Dostępności

Dostępność nie zrobi się sama. Muszą za nią stać konkretni ludzie, którzy dostrzegą istniejące bariery tam – gdzie inni ich nie zobaczą. Dlatego potrzebujemy nie tylko rozwiązań systemowych, przepisów prawnych nadążających za zmianami i ujednoliconych standardów – ale przede wszystkim Liderów Dostępności. Tych, którzy przełożą potrzebę budowania świata bez barier – na codzienny język zrozumiały dla wszystkich. Liderem zostaje ten, kto nie czeka, aż zmiana przyjdzie – tylko sam ją tworzy. Kiedy napotka bariery, to nie zmienia wyznaczonego kursu – ale dostosowuje swoje działania do zmieniających się okoliczności.

W praktyce Liderem Dostępności może zostać każdy, kto ma świadomość istnienia barier oraz chce działać w swojej społeczności na rzecz ich likwidacji. Jeżeli zostaną stworzone odpowiednie warunki, to pojawią się nowi liderzy zmian, którzy będą inspirować innych do działań partycypacyjnych – zgodnie z zasadą „nic o nas, bez nas”. Stąd należy dopuścić również do głosu osoby, które do tej pory często były niesłyszalne. Wspierać je – ale nie wyręczać. Tworzyć przestrzenie do współdecydowania – a nie tylko konsultowania. To nie muszą być osoby z doświadczeniem eksperckim. Co istotne, ich kompetencje będą wynikać z codziennej praktyki – z potrzeby angażowania się na rzecz dostępności. Jednak kluczowa może okazać się umiejętność zjednywania sobie ludzi wokół celu – jakim jest budowanie świata bez barier.

Jednak prawdziwym liderem przyszłości jest ten – kto widzi więcej niż inni. Patrzy dalej oraz dostrzega potrzeby – zanim inni je zobaczą. W tym zakresie NGO stanowią naturalną kuźnię Liderów Dostępności. NGO mogą nie tylko inspirować do zmian – ale też skutecznie wprowadzać je w życie. Liderzy potrzebują też czasu i przestrzeni – gdzie będą mogli uczyć się na własnych błędach. Pod tym względem liderzy NGO wywodzący się ze środowiska osób z niepełnosprawnościami, tworzą żywe laboratoria zmiany społecznej – gdzie dostępność nie jest teorią, a codzienną praktyką.

NGO, jako liderzy zmian w dostępności

Tworzenie świata bez barier to zadanie, które wymaga nie tylko wiedzy i zaangażowania, ale także silnej reprezentacji. Pod tym względem NGO działają na rzecz dostępności często na pograniczu sektorów – publicznego i prywatnego. Organizacje są nie tylko społecznymi strażnikami dostępności, ale również motorem wszelkich zmian w tym zakresie. NGO są ekspertami poprzez doświadczenie. Nie tylko wspierają zapewnianie dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami, ale też współtworzą systemowe rozwiązania. Ponadto udowadniają na każdym kroku, że wdrażanie dostępności zaczyna się tam, gdzie jest człowiek i jego codzienność. NGO nie czekają – ale działają. Stanowią społeczny łącznik między istniejącym systemem – a codzienną praktyką. NGO również uczą administrację publiczną i przedsiębiorców, jak w praktyce wspierać osoby ze szczególnymi potrzebami.

To NGO najczęściej zaczynają rozmowę o nowych standardach dostępności, zanim jeszcze pojawią się obowiązujące przepisy prawne. Standardy dostępności są potrzebne – ale to NGO nadają im sens. Stąd NGO są naturalnymi liderami realnych zmian w dostępności. Wielu liderów działających w tym obszarze wywodzi się z III sektora. To oni prowadzą – szkolenia i warsztaty, audyty dostępności, czy kampanie społeczne. Dziś potrzebujemy takich liderów bardziej niż kiedykolwiek indziej. Ich działania to coś więcej niż realizowane projekty – to proces budowania świadomości społecznej na rzecz dostępności. Nowocześni Liderzy Dostępności, gdy dostrzegą bariery to zamiast je omijać – szukają innowacyjnych rozwiązań jak je usunąć? Nie działają dla poklasku – ale dla zmian na lepsze

Budujmy dostępność nie na dekady - a całe pokolenia

Jeżeli chcemy zajść daleko – to należy podążać za tymi, którzy już tam doszli

Budowanie dostępności jest procesem przypominającym budowę domu nie „na teraz” – ale „na zawsze”. Czas na naprawę dachu jest wtedy, gdy „świeci słońce”. Budowanie świata bez barier to nie sprint – ale maraton. W świecie dostępności nie chodzi o wyścig, ani też o oryginalność. To świadomy wybór, a nie szybkie rozwiązanie. W życiu ci, którzy idą na skróty zazwyczaj wracają do pozycji startowej. W budowaniu świata bez barier czasem mijamy się i powielamy pracę, ale też nie dostrzegamy – że ktoś inny już dawno znalazł rozwiązanie. Najlepszym drogowskazem są ci, którzy już przeszli drogę – gdy inni dopiero zaczynają. Stąd nie zawsze warto zaczynać wszystkiego od zera. W dostępności nie chodzi o wielkie deklaracje, ale o skuteczność.

Nie musimy zawsze na nowo odkrywać Ameryki, ani przebijać głową muru. Jeżeli chcemy zajść daleko – to najlepiej znaleźć kogoś, kto zna drogę i wie jak dojść do celu. Zazwyczaj posiada też dokładną mapę z zaznaczonym celem. Warto zapytać o drogę tych, którzy już tam doszli przed nami – zdobyli doświadczenie będące bezcennym źródłem wiedzy. To zmiana jakościowa myślenia o dostępności, która pokazuje – że nie musimy wymyślać na nowo koła. Zamiast powielać błędy – uczmy się od tych, którzy je popełnili przed nami. Byli pierwsi na szlaku – zanim do dostępności zaczęto budować „autostrady”. Wiedzą, gdzie są przejezdne „mosty” i mogą nas przez nie przeprowadzić.

Podążanie za innymi – nie oznacza potrzeby kopiowania ich drogi do celu. To raczej gotowość do słuchania, czerpania inspiracji i unikania powielania błędów. Jeżeli wsłuchamy się w doświadczenia innych – będziemy wiedzieć na co zwrócić uwagę w dostępności. To pokora, która mówi – „nie wiem wszystkiego”, ale też odwaga, by zapytać – „jak to zrobić?”. W przypadku dostępności liczą się być – „razem” i „daleko”, zamiast – „samodzielnie” i „szybko”. Nie bójmy się podążać za innymi – bo razem można więcej.

Globalne wyzwania, ale lokalne rozwiązania

Dostępność ma charakter globalny. Mówimy: myśl globalnie – działaj lokalnie. Dostępność nie zna granic. Dzięki takiemu podejściu rozwiązania w dostępności zastosowane w jednym kraju, mogą stanowić inspirację dla pozostałych. Takim przykładem może być Kanada. Nieprzypadkowo kraj ten stał się jednym z liderów w budowaniu społeczeństwa bez barier. W tym zakresie rząd Kanady uchwalił w 2019 r. Ustawę o dostępnej Kanadzie (ACA – Accessible Canada Act), która zakłada wizję  osiągnięcia pełnej dostępności w Kanadzie do 2040 r. W tym celu zostaną opracowane obowiązujące jednolite standardy dostępności, które mają zostać zintegrowane z kanadyjskimi przepisami prawa w ciągu najbliższych dwóch dekad. To właśnie model współpracy międzysektorowej oraz zasada „nic o nas bez nas” stanowią fundament kanadyjskiej drogi ku pełnej dostępności. Aby to osiągnąć, opracowano rodzaj długoterminowej Mapy Drogowej Dostępności. Kanadyjski model zakłada systemowe włączenie dostępności do wszystkich polityk publicznych. Warto zauważyć, że kanadyjskie NGO często mają status ekspercki. W związku z tym są zapraszane do współtworzenia wszystkich polityk publicznych – a nie tylko do ich konsultowania. Takie podejście sprawia, że tworzone przepisy i standardy dostępności nie są oderwane od rzeczywistości, a ich wdrażanie – bardziej skuteczne.

Mapa Drogowa Dostępności – w kierunku świata bez barier

Jeżeli nie wiemy dokąd zmierzamy, to każda droga zaprowadzi nas donikąd

Dostępność jest dzisiaj modnym słowem odmienianym przez wszystkie przypadki. Ale choć wiele podmiotów deklaruje, że działa na rzecz dostępności – to zbyt często robią to osobno według indywidualnych „map”. Dostępność to droga – a nie punkt docelowy. Każdy krok w kierunku dostępności jest jak odkrywanie kolejnego fragmentu mapy. Dostępność to nie punkt na mapie – ale droga. Droga do dostępności jest długa i może nigdy się nie zakończyć.  Nie każdy potrafi samodzielnie znaleźć właściwą drogę na mapie. Mamy mapę – ale brakuje nam kompasu. Jednak zawsze możemy dopasować swoje działania do okoliczności, nawet jeśli nie mamy wpływu na to, co się dzieje wokół nas.

Budowanie świata bez barier powinno być projektem wspólnym. W innym przypadku  działania będą prowadzone w sposób nieskoordynowany i punktowy – czyli mało efektywnie. Jeżeli każdy będzie szedł oddzielnie w swoją stronę – to żadna droga nie zaprowadzi do celu, jakim jest świat bez barier. To tak, jakby każdy samodzielnie próbował dojść do tego samego miejsca – ale bez mapy i bez kontaktu z innymi. Nawet najdłuższa podróż zaczyna się od postawienia pierwszego kroku.

Dostępność jest jak mapa drogowa, która nie ma jednej drogi i nigdy się nie kończy

Obecnie potrzebna jest nowa wieloletnia strategia działania na rzecz rozwoju dostępności. Wdrażanie dostępności bez strategicznego podejścia – to tylko marzenia. Świat nie stoi w miejscu – a dostępność zmienia się w sposób dynamiczny. Potrzebne będzie wyznaczenie nowego strategicznego kierunku rozwoju dostępności w Polsce. Podobnie jak żeglarz wyznacza trasę rejsu, tak samo Polska powinna mieć jasno określony pomysł na wdrażanie dostępności na następną dekadę. Jest to tym bardziej istotne, że w 2025 r. przestanie obowiązywać rządowy Program Dostępność Plus 2018-2025, który zainicjował systemowe włączenie dostępności do wszystkich polityk publicznych. Program Dostępność Plus  zakładał m.in. stworzenie szerokiej sieci współpracy międzysektorowej na rzecz dostępności. W związku z tym istnieje potrzeba ewaluacji dotychczasowych systemowych rozwiązań na rzecz dostępności, a następnie opracowanie nowej zintegrowanej mapy drogowej.

Wobec tego Polska potrzebuje Mapy Drogowej Dostępności na miarę Konwencji ONZ o Prawach Osób Niepełnosprawnych, która została w 2012 r. ratyfikowana przez Polskę. Konwencja stanowi ważny punkt odniesienia dla działań na rzecz dostępności. Włączenie społeczne osób z niepełnosprawnościami ma na celu przezwyciężenie barier, które mogą im uniemożliwić pełne uczestnictwo w życiu społecznym i zawodowym. Jednak Konwencja odnosi się w części dotyczącej dostępności przede wszystkim do osób z niepełnosprawnościami.

W związku z tym będziemy potrzebować wyznaczenia na najbliższą dekadę ambitnego nowego programu, służącego zapewnieniu dostępności dla szerokiej grupy osób ze szczególnymi potrzebami. Nowa strategia powinna być na miarę  słynnego przemówienia prezydenta Johna F. Kennedy’ego, w którym wyznaczył ambitny cel narodowi amerykańskiemu – aby do końca dziesięciolecia umieścić człowieka na Księżycu i sprowadzić go bezpiecznie z powrotem na Ziemię. Dało to impuls dla ukierunkowania strategii rozwoju społeczno-gospodarczego USA na rzecz podboju kosmosu na kolejne dekady.

Mapa Drogowa Dostępności wyznacza kierunek – ale to NGO są motorem zmian

Mapa Drogowa Dostępności nie będzie gotową receptą na wdrażanie dostępności. Wskaże kroki milowe oraz będzie pełnić rolę kierunkowskazu, ale to my musimy wybrać kierunek – aby efektywnie przejść od stanu obecnego do stanu docelowego. Kiedy wieje wiatr – jedni budują mury, a inni stawiają wiatraki. Jednak żadna nawet dokładna mapa nie doprowadzi do celu – jeśli każdy będzie szedł oddzielnie. Kto w takim razie miałby realizować Mapę Drogową Dostępności? Administracja publiczna? Eksperci? Owszem – ale bez aktywnego włączenia NGO żadna strategia nie zadziała. Potrzebni są liderzy zmian, którzy tę drogę zechcą przejść razem. I w tym miejscu pojawiają się NGO.

Strategiczna Mapa Drogowa Dostępności będzie skutecznym manifestem zmian – gdy zostanie oparta na realnej współpracy międzysektorowej. Dostępność można porównać do łańcucha. Łańcuch dostępności jest tak mocny, jak jego najsłabsze ogniwo. Każde ogniwo łańcucha ma swoją rolę – żadnego nie można pominąć. NGO są w tym procesie niezbędnym ogniwem. To właśnie NGO są najbliżej ludzi i ich potrzeb. Działają lokalne i nie obawiają się rozmawiać na poziomie społeczności lokalnej – tam gdzie naprawdę powinna zaczynać się każda zmiana. Świat bez barier nie uda się wdrożyć tylko centralnie w Warszawie, przy biurku ministerialnym. Potrzebni są lokalni liderzy dostępności, którzy będą oddolnie wdrażać dostępność – krok po kroku.

Ale co, jeżeli zamiast jednej mapy mamy cały atlas?

Zbiór map zawierający różne drogi prowadzące do dostępności będzie tworzyć Atlas Dostępności.  Będzie to stanowić vademecum wiedzy – jedno miejsce, w którym zebrano różne przepisy prawne i ujednolicone standardy dostępności. Dzięki temu możliwe będzie porównywanie różnych podejść, identyfikowanie najlepszych praktyk w celu zapewnienia dostępności dla wszystkich. Nie chodzi o to, by wszystko było idealne. Chodzi o to, żeby nikt nie został z tyłu.

Zbiór map powinien przedstawić wizję przyszłości, dać wsparcie i legitymację – że zmiana jest możliwa. Mapa Drogowa Dostępności to nie tylko dokument strategiczny – to przede wszystkim pretekst do spotkania przedstawicieli różnych sektorów przy jednym stole, przy którym podejmowane są decyzje. Praca nad Mapą Drogową Dostępności będzie początkiem rozmowy, której od dawna brakowało. To zaproszenie do współpracy. Dlatego trzeba przestać myśleć w kategoriach: „nasze – wasze”, czy „publiczne – społeczne”. Dopiero gdy usiądziemy razem przy jednym stole, nie po to, by się przekonywać, ale po to by rozmawiać – mapa naprawdę zacznie działać. Mapa to narzędzie zmian – ale to ludzie muszą wypełnić ją działaniami. Być może najlepsza wizja świata bez barier – to świat, w którym mapy dostępności nie będą już potrzebne.

Nie projektujmy dla osób z niepełnosprawnościami – projektujmy z nimi, ale dla wszystkich

Najlepsze projekty są wtedy, gdy powstają z beneficjentami – a nie tylko dla nich

Należy zapewnić osobom z niepełnosprawnościami możliwość pełnego uczestniczenia w życiu społecznym i zawodowym poprzez eliminację barier w różnych aspektach życia. Jednak dobre intencje nie zawsze się sprawdzają w praktyce. Nawet najlepiej zaprojektowane dostępne rozwiązania, jeżeli powstaną bez udziału tych których dotyczą – w praktyce mogą okazać się nieużyteczne. Jeżeli osoby z niepełnosprawnościami nie są partnerami w procesie projektowania dostępności, to ich potrzeby są jedynie interpretowane – a nie realnie uwzględniane. Projektowanie włączające powinno zakładać pełną współpracę z jej wszystkimi ostatecznymi użytkownikami – od fazy badawczej aż po proces testowania i wdrażania. Osoby z niepełnosprawnościami to nie tylko beneficjenci dostępności – ale przede wszystkim eksperci od codziennych życiowych barier.

Zasada „nic o nas bez nas” powinna być fundamentem wszystkich działań na rzecz dostępności. Inaczej dostępność pozostanie tylko hasłem bez pokrycia. W praktyce nie uda się mówić o dostępności bez wysłuchania głosu tych, których ona bezpośrednio dotyczy. Największą barierą jest niewidzialność problemu. Należy oddać głos tym, dla których dostępność – to nie teoria, ale codzienność. Udział w projektowaniu to nie konsultacje. Prawdziwa partycypacja oznacza możliwość wpływania na decyzje. Osoby z niepełnosprawnościami nie powinny być traktowane tylko jako eksperci z głosem doradczym – ale przede wszystkim współtwórcy dostępnych rozwiązań. Projektowanie dostępnej przestrzeni bez udziału jej użytkowników stwarza ryzyko, że zaproponowane rozwiązania okażą się bezużyteczne. To oni dostrzegają bariery tam – gdy inni ich nie widzą.

Kluczowym elementem partycypacji w dostępności jest włączanie osób z niepełnosprawnościami w proces podejmowania decyzji – co pozwoli lepiej zrozumieć ich potrzeby i oczekiwania. Oznacza to konieczność włączania tej grupy społecznej w proces projektowania przyjaznej i dostępnej przestrzeni publicznej. Jednak nie należy projektować dostępności tylko dla nich – ale z nimi dla wszystkich. Dostarczane ułatwienia nie mogą stygmatyzować niepełnosprawności. Należy zmienić język z „dla” – na „z” i „dla wszystkich”. Nie projektujmy dostępności dla kogoś – budujmy ją razem z tymi, którzy na co dzień doświadczają barier. Mała rzecz, ale w praktyce wielka różnica. Takie podejście pozwoli uniknąć stygmatyzacji oraz zbudować świat bez barier dla wszystkich osób ze szczególnymi potrzebami. Będzie to miało wpływ na podniesienie świadomości społecznej na temat dostępności oraz zmieni język debaty publicznej z mówienia „o” osobach z niepełnosprawnościami, na mówienie „o nich” oraz razem „z nimi”.

Dostępność nie jest przywilejem – ale wartością

W praktyce trudno będzie osiągnąć ambitny cel zakładający zapewnienie 100% dostępności. Z pomocą przychodzi tutaj projektowanie uniwersalne – czyli dla każdego. Umiejętności praktyczne zastosowania tego typu projektowania wymagają poznania i zrozumienia potrzeb przyszłych użytkowników – produktów i usług. Co ważniejsze projektowanie uniwersalne nie jest ani droższe, ani trudniejsze – ale po prostu skuteczniejsze i bardziej przyszłościowe. Uwzględnia fakt, że nawet pełna zgodność z przepisami prawa i normami technicznymi nie zawsze oznacza pełną użyteczność rozwiązań dla osób ze szczególnymi potrzebami.

Nie uda się wyłącznie przepisami prawnymi stworzyć jednego katalogu rozwiązań, które należy uwzględnić w tego typu projektowaniu. Projektowanie uniwersalne oznacza dostępność i uczestnictwo dla wszystkich użytkowników. W praktyce takie rozwiązanie jest dla nas samych, a nie dla nieokreślonej grupy użytkowników. Zakłada tworzenie przestrzeni, w której widoczna będzie różnorodność całego społeczeństwa. Pluralizm jest bowiem atutem dostępności.

NGO bez barier - między misją, a praktyką. Co poszło nie tak?

Czy hasło „NGO bez barier” – to tylko moda?

Czy idea „NGO bez barier” stała się już standardem? Niekoniecznie. To raczej kierunek, w którym zmierzamy. Coraz częściej mówi się o dostępności – ale słowa to za mało. Między hasłem a rzeczywistością rozciąga się duże pole do działania. „NGO bez barier” – to hasło, które świetnie wygląda na banerach. Budzi nadzieję, przyciąga uwagę i pokazuje, że organizacje pozarządowe chcą być otwarte, włączające i odpowiedzialne społecznie. Ale czy za tym modnym sloganem idzie rzeczywista zmiana? Czy III sektor jest dziś rzeczywiście wolny od barier – tych architektonicznych, cyfrowych, informacyjno-komunikacyjnych, jak też tych mentalnych? Czy „dostępność” to już standard, czy wciąż tylko dobrze brzmiące słowo-klucz?

Obecnie, gdy dostępność stała się obowiązkowym elementem realizowanych projektów, warto zadać pytanie – co poszło nie tak? Nie wystarczy mówić o dostępności – trzeba ją jeszcze skutecznie wdrażać. Najlepiej razem z tymi, których dotyczy. Od lat mówi się, że dostępność to kwestia priorytetowa. Że to nie przywilej – ale wartość. Że osoby z niepełnosprawnościami mają takie same potrzeby jak reszta społeczeństwa – tylko często trudniej jest je zaspokoić, bo świat zbudowany jest dla większości.

Teoretycznie wszyscy się zgadzają. Ale w praktyce? Dostępność często jest traktowana jako zadanie, które „nie należy do nas” – bo na co dzień nie zajmujemy się osobami z niepełnosprawnościami.

Jednak w ostatnich latach rzeczywiście zaszły odczuwalne pozytywne zmiany. Coraz więcej urzędów zaczyna traktować dostępność jako integralny element swojej działalności. Ale droga do świata bez barier jest jeszcze daleka. Nadal brakuje wiedzy, funduszy, czy woli politycznej. Deklaracja dostępności nie zawsze idzie w parze z realnym stanem rzeczy. Nadal mamy często do czynienia z dostępnością pozorną tylko na papierze. Przykładowo administracja publiczna usprawiedliwia się, że nie zawsze ma na ten cel wystarczające środki w budżecie – bo są pilniejsze wydatki. Z kolei NGO tłumaczą się, że nie mają zdolności decyzyjnej. Natomiast  przedsiębiorcy pytają – a co my z tego będziemy mieli? I tak zamiast współpracy mamy pas transmisyjny, na którym nikt nie chce być na początku. Natomiast wszyscy chcą być na końcu – najlepiej z już gotowym rozwiązaniem związanym z zapewnieniem dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami.

Nadal duża część NGO traktuje dostępność jako obowiązek, a nie wartość

III sektor powinien ponad podziałami przemawiać jednym obywatelskim głosem w ważnych sprawach publicznych. Praktycznie wszystkie działania podejmowane przez NGO są związane z różnymi obszarami życia społecznego – czyli dotyczą polityk publicznych. Wobec tego NGO powinny również wziąć współodpowiedzialność za proces  zapewniania dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami. Tym bardziej, że idea dostępności jest uniwersalna i dotyczy wszystkich polityk publicznych. Organizacje społeczne powinny być powszechnie utożsamiane z przestrzeganiem dostępności zgodnie z zasadą „Prospołeczni=Dostępni”. W szczególności powinno to dotyczyć organizacji posiadających status organizacji pożytku publicznego (OPP).

Hasło „NGO bez barier” brzmi dobrze – ale czy za tą deklaracją idą realne działania? Choć organizacje pozarządowe często działają na rzecz włączenia społecznego, to same nie zawsze są dostępne dla osób z niepełnosprawnościami:

Po pierwsze – dostępność traktowana jest jako formalność na zasadzie deklaracji. NGO wpadają w pułapkę „odhaczania” dostępności – dodając zręcznie sformułowane zdania do opisu projektu, czy w „Deklaracji dostępności” zamieszczanej na stronie internetowej swojej organizacji. I zazwyczaj to tyle. To nie jest dostępność – to tylko deklaratywna i pozorowana dostępność. A przecież NGO powinny świecić przykładem – a nie kopiować złe praktyki. Często zmiany dotyczą tylko działań prowadzonych „na zewnątrz”, ale już nie samych organizacji.

Po drugie – zbyt rzadko NGO zapraszają osoby z niepełnosprawnościami do „stołu rozmów”, gdzie podejmowane są kluczowe decyzje dotyczące dostępności. Wiele projektów realizowanych przez NGO, mających wspierać osoby z niepełnosprawnościami – jako beneficjentów, wciąż powstaje bez ich udziału. A przecież „nic o nas bez nas” – to nie tylko hasło. Jeśli NGO chcą być gotowe na zmiany związane z wdrażaniem dostępności – to muszą nauczyć się słuchać tych, których ten temat dotyczy bezpośrednio.

Po trzecie – dostępność to nie tylko bariery architektoniczne. Zbyt często NGO skupiają się przede wszystkim na najbardziej widocznych barierach fizycznych w przestrzeni publicznej (np. podjazdy, windy, czy schody). Natomiast pomijane są inne istotne bariery – cyfrowe, informacyjno-komunikacyjne, czy też mentalne. Dostępne wydarzenie zaczyna się na długo przed „wejściem na salę”. Niedopuszczalna jest sytuacja, w której odmawia się uczestnictwa w otwartym wydarzeniu (np. szkoleniu, konferencji) osobom ze szczególnymi potrzebami – ze względu na istniejące bariery. Podobnie założenie „z góry”, że na wydarzenie nie zgłoszą się osoby z niepełnosprawnościami – należy traktować jako przejaw dyskryminacji. W związku z tym NGO muszą być gotowe na zmianę sposoby organizacji wydarzeń zgodnie z łańcuchem dostępności, który przedstawia ciąg następujących po sobie etapów działań. Zaczyna się od informacji i podjęcia decyzji przez beneficjenta o udziale w wydarzeniu, bezpiecznym dojeździe na miejsce, samodzielnym udziale w wydarzeniu, zaś kończy na bezproblemowym powrocie do domu.

Po czwarte – brak odwagi ze strony NGO – aby przyznać się, że po prostu „nie wiedzą”. Przekazanie informacji o braku możliwości zapewnienia dostępności – też jest dostępnością. W świecie, gdzie granty gonią granty, a presja efektów dominuje nad refleksją, trudno przyznać się – że coś robimy nie tak. Ale dostępność to nie jest biurokratyczny wymóg – to odpowiedzialność. Zazwyczaj osoby ze szczególnymi potrzebami podejmują decyzję o udziale w wydarzeniu w oparciu o dostępne informacje. Jeżeli zaproszenie będzie opracowane w sposób niedostępny, to osoby z niepełnosprawnościami mogą do niej nie dotrzeć. Informacja o ograniczonej dostępności wydarzenia nie powinna dyskwalifikować NGO o ubieganie się o realizację zadania publicznego. W tej sytuacji istotne będą dodatkowe informacje – czy zaplanowano wydarzenie zamknięte wymagające wcześniejszego zgłoszenia (rejestracji), czy też wydarzenie ma być otwarte dla wszystkich (bez potrzeby wcześniejszego zgłoszenia)? Warto również zbadać – czy w wyjątkowych sytuacjach zachodzą uzasadnione podstawy do skorzystania z dostępu alternatywnego (np. wymagającego wsparcia osoby trzeciej lub wsparcia technicznego)?

Standardy dostępności, czy przepisy prawne?

Otwieramy oczy na dostępność

Dostępność dotyczy nas wszystkich – to nie temat dla wybranych. To nie teoria a codzienność i test naszej dojrzałości, jako społeczeństwa. Dostępność nie wyklucza – dostępność włącza. To umiejętność reagowania na zmieniające się potrzeby. Dostępność oznacza zapewnienie tych samych możliwości wszystkim ludziom, bez względu na ich ograniczenia wewnętrze, zewnętrzne i zmieniające się okoliczności. Dostępność ma wiele twarzy – stawia na różnorodność. Zaczyna się od drugiego człowieka – każdy z nas jest inny, wszyscy jesteśmy równi. Dostępność wpływa na jakość życia ludzi, umożliwiając im aktywne uczestnictwo w życiu społecznym i zawodowym. Podniesienie jakości życia wymaga całościowego i systemowego podejścia, które uwzględnia różnorodne aspekty życia. Tylko w ten sposób możemy zbudować społeczeństwo, w którym nikt nie pozostanie z tyłu.

I rzeczywiście – musi pojawić się świadomość, że ktoś tego potrzebuje. Ale czy to wystarczy? Nie. Bo od myślenia do działania jest długa droga i kręta, czasem kosztowna z kilkoma punktami przystankowymi. Ale zawsze wymagająca konsekwencji w działaniu. To droga do celu – jakim jest świat bez barier. Mamy do niego nieustannie dążyć. Na pewno się tam dostaniemy, jeśli tylko będziemy szli dość długo. I choć brzmi to jako coś oczywistego, to rzeczywistość często bywa daleka od tej wizji. Dlatego każda interwencja na rzecz dostępności – to cegiełka w budowaniu społeczeństwa włączającego.

Dostępność to podróż, która nie ma początku i końca

Świat się zmienia, ale ludzie pozostają tacy sami. Kształtowanie dostępnej przyszłości to inspirujący cel. Dostępność to nieustająca podróż – a nie cel sam w sobie. Jest to podróż, która nie ma początku i końca. Do dostępności prowadzi wiele dróg. Jednak nie ma jednej wydeptanej ścieżki prowadzącej na skróty do celu. Dostępność to – dwukierunkowa ulica. Ważne jest, abyśmy wszyscy byli świadomi tej podróży. Nie zawsze cel uświęca środki. Cel nie jest najważniejszy. Możemy go zmienić w każdej chwili. Najważniejsza jest droga, która prowadzi do celu. Uznając dostępność za podróż, a nie cel – zyskujemy elastyczność i gotowość do ciągłego uczenia się oraz dostosowywania się do zmieniającego się świata. Nie rezygnujmy z tej podróży. To co nauczymy się po drodze w dochodzeniu do celu – to pozostanie w nas. Cel to tylko chwila. Nauka pozostaje na całe życie.

Dostępność jest jak stan umysłu. Rozpoczyna się od wzrostu świadomości i zrozumienia potrzeb osób z niepełnosprawnościami, zaś kończy na konsekwentnym wprowadzaniu zmian – krok po kroku. Bez względu na długość drogi – każdy krok ma znaczenie. Zmiana zaczyna się od świadomości, ale na niej nie może się kończyć. Świadomość to punkt wyjścia. To wtedy przestajemy myśleć o dostępności jako o czymś „dla innych” i zaczynamy rozumieć, że dotyczy nas wszystkich. Bo każdy z nas może w pewnym momencie życia znaleźć się w sytuacji ograniczonej sprawności – tymczasowej lub trwałej.

Zmiana jest możliwa wtedy, gdy łączy się ludzi, a nie tylko procedury. Dostępność dla coraz większej grupy osób z niepełnosprawnościami jest warunkiem samodzielnego życia. Codzienną walką, która zaczyna się od wyjścia z domu – a kończy na próbach uczestniczenia w życiu społecznym i zawodowym. W tym zakresie osoby z niepełnosprawnościami chcą być traktowane podmiotowo oraz mieć świadomość, że ktoś się nimi interesuje i próbuje uwzględnić ich potrzeby. W świecie pełnym podziałów dostępność może stać się obszarem prawdziwego współdziałania. Ale tylko wtedy, gdy przestaniemy traktować ją jako zadanie „do odhaczenia” – a zaczniemy jako wspólne zobowiązanie.

Dlatego potrzebna jest zmiana sposobu myślenia NGO o dostępności. Sektor pozarządowy powinien widzieć w dostępności nie tylko zestaw obowiązków. W tym zakresie NGO powinny być powszechnie utożsamiane z przestrzeganiem zasad dostępności, nie tylko z powodu przepisów prawnych – ale dlatego, że organizacje prospołeczne powinny same o dostępność zabiegać.

Dostępność to modne hasło – czy realna zmiana?

W ostatnich latach rzeczywiście możemy mówić o pewnym przełomie. Nie da się ukryć – dostępność stała się modna. Zmiana już się dzieje. Filozofia dostępności to myślenie uniwersalne, ale praktyka zaczyna się lokalnie. I to od nas zależy, czy zostanie tylko modnym hasłem. Ale czy moda to coś złego? Niekoniecznie. Jeśli na tym się zatrzymamy – tak. Ale jeśli potraktujemy modę jako punkt wyjścia do głębokiej transformacji – może stać się impulsem do zmiany. Początkiem głębszej refleksji i zaproszeniem do działania. Ważne aby za tą modą szła rzeczywista zmiana. Problem pojawia się wtedy, gdy kończy się tylko na deklaracjach.

Dostępność nie jest dana raz na zawsze. Realna zmiana wymaga czegoś więcej niż modnego hasła. To również gotowość do autorefleksji. NGO uczą się na błędach. Często mają odwagę, aby powiedzieć „nie wiemy, uczymy się” – i szukać wsparcia u ekspertów. Nie boją się przyznać, że jeszcze wszystkiego nie wiedzą – bo prawdziwa dostępność to ciągły proces, a nie jednorazowa akcja. Jednak nie każda organizacja ma wystarczające zasoby i kompetencje, aby wdrażać samodzielnie zasady dostępności. Wiele z nich potrzebuje wsparcia – nie tylko finansowego, ale też merytorycznego i organizacyjnego.

Dostępność to nie tylko kwestia fizycznych barier. Zapewnienie dostępności to również usuwanie barier mentalnych i panujących stereotypów. To, co robimy, ma na celu nie tylko usunięcie przeszkód, ale także zmianę postaw. To nie tylko codzienna walka o konkretne zmiany, ale także o świadomość społeczną i zrozumienie, że dostępność jest wartością – a nie przywilejem. To przede wszystkim chęć zrozumienia i otwartość na drugiego człowieka. To zobowiązanie do budowania świata, w którym dostępność staje się normą – a nie wyjątkiem. Nie prośmy o dostępność – twórzmy ją razem.

 

Kierunek dostępność. I co dalej?

Otwieramy oczy na dostępność

Dostępność dotyczy nas wszystkich – to nie temat dla wybranych. To nie teoria a codzienność i test naszej dojrzałości, jako społeczeństwa. Dostępność nie wyklucza – dostępność włącza. To umiejętność reagowania na zmieniające się potrzeby. Dostępność oznacza zapewnienie tych samych możliwości wszystkim ludziom, bez względu na ich ograniczenia wewnętrze, zewnętrzne i zmieniające się okoliczności. Dostępność ma wiele twarzy – stawia na różnorodność. Zaczyna się od drugiego człowieka – każdy z nas jest inny, wszyscy jesteśmy równi. Dostępność wpływa na jakość życia ludzi, umożliwiając im aktywne uczestnictwo w życiu społecznym i zawodowym. Podniesienie jakości życia wymaga całościowego i systemowego podejścia, które uwzględnia różnorodne aspekty życia. Tylko w ten sposób możemy zbudować społeczeństwo, w którym nikt nie pozostanie z tyłu.

I rzeczywiście – musi pojawić się świadomość, że ktoś tego potrzebuje. Ale czy to wystarczy? Nie. Bo od myślenia do działania jest długa droga i kręta, czasem kosztowna z kilkoma punktami przystankowymi. Ale zawsze wymagająca konsekwencji w działaniu. To droga do celu – jakim jest świat bez barier. Mamy do niego nieustannie dążyć. Na pewno się tam dostaniemy, jeśli tylko będziemy szli dość długo. I choć brzmi to jako coś oczywistego, to rzeczywistość często bywa daleka od tej wizji. Dlatego każda interwencja na rzecz dostępności – to cegiełka w budowaniu społeczeństwa włączającego.

Dostępność to podróż, która nie ma początku i końca

Świat się zmienia, ale ludzie pozostają tacy sami. Kształtowanie dostępnej przyszłości to inspirujący cel. Dostępność to nieustająca podróż – a nie cel sam w sobie. Jest to podróż, która nie ma początku i końca. Do dostępności prowadzi wiele dróg. Jednak nie ma jednej wydeptanej ścieżki prowadzącej na skróty do celu. Dostępność to – dwukierunkowa ulica. Ważne jest, abyśmy wszyscy byli świadomi tej podróży. Nie zawsze cel uświęca środki. Cel nie jest najważniejszy. Możemy go zmienić w każdej chwili. Najważniejsza jest droga, która prowadzi do celu. Uznając dostępność za podróż, a nie cel – zyskujemy elastyczność i gotowość do ciągłego uczenia się oraz dostosowywania się do zmieniającego się świata. Nie rezygnujmy z tej podróży. To co nauczymy się po drodze w dochodzeniu do celu – to pozostanie w nas. Cel to tylko chwila. Nauka pozostaje na całe życie.

Dostępność jest jak stan umysłu. Rozpoczyna się od wzrostu świadomości i zrozumienia potrzeb osób z niepełnosprawnościami, zaś kończy na konsekwentnym wprowadzaniu zmian – krok po kroku. Bez względu na długość drogi – każdy krok ma znaczenie. Zmiana zaczyna się od świadomości, ale na niej nie może się kończyć. Świadomość to punkt wyjścia. To wtedy przestajemy myśleć o dostępności jako o czymś „dla innych” i zaczynamy rozumieć, że dotyczy nas wszystkich. Bo każdy z nas może w pewnym momencie życia znaleźć się w sytuacji ograniczonej sprawności – tymczasowej lub trwałej.

Zmiana jest możliwa wtedy, gdy łączy się ludzi, a nie tylko procedury. Dostępność dla coraz większej grupy osób z niepełnosprawnościami jest warunkiem samodzielnego życia. Codzienną walką, która zaczyna się od wyjścia z domu – a kończy na próbach uczestniczenia w życiu społecznym i zawodowym. W tym zakresie osoby z niepełnosprawnościami chcą być traktowane podmiotowo oraz mieć świadomość, że ktoś się nimi interesuje i próbuje uwzględnić ich potrzeby. W świecie pełnym podziałów dostępność może stać się obszarem prawdziwego współdziałania. Ale tylko wtedy, gdy przestaniemy traktować ją jako zadanie „do odhaczenia” – a zaczniemy jako wspólne zobowiązanie.

Dlatego potrzebna jest zmiana sposobu myślenia NGO o dostępności. Sektor pozarządowy powinien widzieć w dostępności nie tylko zestaw obowiązków. W tym zakresie NGO powinny być powszechnie utożsamiane z przestrzeganiem zasad dostępności, nie tylko z powodu przepisów prawnych – ale dlatego, że organizacje prospołeczne powinny same o dostępność zabiegać.

Dostępność to modne hasło – czy realna zmiana?

W ostatnich latach rzeczywiście możemy mówić o pewnym przełomie. Nie da się ukryć – dostępność stała się modna. Zmiana już się dzieje. Filozofia dostępności to myślenie uniwersalne, ale praktyka zaczyna się lokalnie. I to od nas zależy, czy zostanie tylko modnym hasłem. Ale czy moda to coś złego? Niekoniecznie. Jeśli na tym się zatrzymamy – tak. Ale jeśli potraktujemy modę jako punkt wyjścia do głębokiej transformacji – może stać się impulsem do zmiany. Początkiem głębszej refleksji i zaproszeniem do działania. Ważne aby za tą modą szła rzeczywista zmiana. Problem pojawia się wtedy, gdy kończy się tylko na deklaracjach.

Dostępność nie jest dana raz na zawsze. Realna zmiana wymaga czegoś więcej niż modnego hasła. To również gotowość do autorefleksji. NGO uczą się na błędach. Często mają odwagę, aby powiedzieć „nie wiemy, uczymy się” – i szukać wsparcia u ekspertów. Nie boją się przyznać, że jeszcze wszystkiego nie wiedzą – bo prawdziwa dostępność to ciągły proces, a nie jednorazowa akcja. Jednak nie każda organizacja ma wystarczające zasoby i kompetencje, aby wdrażać samodzielnie zasady dostępności. Wiele z nich potrzebuje wsparcia – nie tylko finansowego, ale też merytorycznego i organizacyjnego.

Dostępność to nie tylko kwestia fizycznych barier. Zapewnienie dostępności to również usuwanie barier mentalnych i panujących stereotypów. To, co robimy, ma na celu nie tylko usunięcie przeszkód, ale także zmianę postaw. To nie tylko codzienna walka o konkretne zmiany, ale także o świadomość społeczną i zrozumienie, że dostępność jest wartością – a nie przywilejem. To przede wszystkim chęć zrozumienia i otwartość na drugiego człowieka. To zobowiązanie do budowania świata, w którym dostępność staje się normą – a nie wyjątkiem. Nie prośmy o dostępność – twórzmy ją razem.

 

Dialog, lobbing na rzecz dostępności - czy rzecznictwo interesów?

Dialog to przestrzeń, w której się spotykamy

Mówienie to nierobienie – monolog to nie dialog. Dialog to fundament prawdziwych zmian. To wysłuchanie drugiej strony – nawet jeżeli się nie zgadzamy. Dialog koncentruje się na otwartej wymianie informacji i poglądów między różnymi stronami – w celu osiągnięcia porozumienia i wspólnego rozwiązywania problemów. Tylko w dialogu możemy budować społeczeństwo włączające – w którym każdy ma równe szanse i prawa. Dialog to sygnał, że nasze głosy zostaną usłyszane. Ale sam dialog, jeśli nie idzie za nim wola zmiany i konkrety – staje się tylko sposobem „uspokajania” nastrojów. Dlatego coraz więcej środowisk działających na rzecz dostępności mówi wprost – chcemy nie tylko rozmawiać, ale także mieć wpływ.

W ostatnich latach temat dostępności coraz częściej jest obecny w debacie publicznej. Nieprzypadkowo NGO zadają sobie pytanie – czy mogą mieć znaczący wpływ na zmiany systemowe dotyczące dostępności? Czy powinny w tej sprawie prowadzić – dialog, lobbing, a może rzecznictwo interesów? W idealnym scenariuszu NGO uczestniczą w tworzeniu polityk publicznych jako partnerzy. NGO są blisko ludzi – znają lokalne potrzeby, są elastyczne i potrafią działać szybko. Organizacje pozarządowe wnoszą wiedzę ekspercką i doświadczenie w pracy z różnymi grupami społecznymi. Potrafią też trafnie identyfikować potrzeby i skutecznie mobilizować ludzi do działania.

To NGO często jako pierwsi widzą, gdzie pojawiają się bariery i jak je rozwiązać. Bez nich wdrażanie dostępności w większości przypadków będzie oderwane od rzeczywistości. Tam, gdzie instytucje publiczne potrzebują miesięcy na wdrożenie procedur – NGO potrafi zareagować natychmiast. Co więcej, to często NGO tworzą przestrzeń do dialogu między obywatelami a administracją publiczną. Potrafią łączyć różne środowiska wokół wspólnego celu – budowania świata bez barier.

Lobbing NGO nie musi się źle kojarzyć

W Polsce „lobbing” często kojarzy się negatywnie – jako zakulisowe wpływy różnych grup nacisku. Tymczasem w innych krajach to narzędzie obywatelskie, które pozwala różnym grupom społecznym wpływać na politykę publiczną. Lobbing to nic innego jak przekonywanie, prezentowanie argumentów, czy edukowanie. Dlaczego więc osoby z niepełnosprawnościami i ich organizacje miałyby z tego narzędzia nie skorzystać?

Pod tym względem NGO mogą odegrać kluczową rolę w podnoszeniu świadomości społecznej na temat dostępności. Podejście prospołeczne i dążenie do dostępności idą ze sobą w parze. W przypadku dostępności lobbing przyjmuje zupełnie inną formę – edukacyjną i wpływanie na realne zmiany systemowe, które będą miały wpływ na codzienne życie osób z niepełnosprawnościami. To może obejmować lobbowanie za zmianami w przepisach prawnych, zaangażowanie się w projekty i kampanie społeczne, czy też inne działania na rzecz osób ze szczególnymi potrzebami.

W praktyce wiele NGO ma większą skłonność do lobbingu niż dialogu. Najczęściej lobbing skupia się na bezpośrednim wpływaniu na decydentów i przekonywaniu ich do przyjęcia określonych decyzji. Stąd nieprzypadkowo w polskich realiach słowo „lobbing” brzmi podejrzanie. Tymczasem lobbing w wykonaniu NGO dotyczy działań wpływających na polityki publiczne – na rzecz dobra wspólnego. W tym zakresie najczęściej sprowadza się do – pisania petycji, tworzenia szerokich koalicji, czy zajmowania wspólnych stanowisk w ważnych sprawach dotyczących polityk publicznych.

Rzecznictwo interesów – tak, ale czyje?

Rzecznictwo interesów to nie ideologia – to długodystansowy bieg z przeszkodami. To złożona i długoterminowa strategia. Rzecznictwo to nie tylko walka o prawa, ale również walka o zrozumienie. To nie pojedynek z systemem – a raczej budowanie systemu, który będzie działać lepiej. To praktyka codziennej troski o tych, których głos często jest pomijany. W ostatnich latach obserwujemy wzrost liczby inicjatyw rzeczniczych w obszarze dostępności. Ale czyje interesy są reprezentowane? Czy w tych działaniach głos mają osoby z niepełnosprawnościami – czy tylko mówi się w ich imieniu? Prawdziwe rzecznictwo to takie, które oddaje głos osobom najbardziej zainteresowanym.

Dostępność to prawo – a nie przywilej. A prawa nie bronią się same. Potrzebują głosu tych, którzy nie boją się go użyć. Przepisy mogą się zmieniać – technologie mogą się rozwijać. Ale to człowiek widzi, kiedy coś nie działa – i potrafi zareagować. W tym sensie rola NGO jako społecznych strażników dostępności jest nie do przecenienia. To działanie „na pierwszej linii” sprawia, że NGO pełnią rolę nie tyle kontrolerów – co strażników zmian. Organizacje strażnicze typu watchdog, powinny zacząć również specjalizować się w zakresie monitorowania przestrzeni publicznych pod kątem występowania barier ograniczających dostępność. Tym bardziej, że organizacje tego typu stanowią wprawdzie niewielkie środowisko, ale bardzo kompetentne i otwarte na nowe doświadczenia. Ważne jest, aby NGO bazowały na badaniach opartych na faktach, usystematyzowanych i prowadzonych według określonego schematu zgodnie z podejściem evidence based policy (polityce opartej na dowodach). Dlatego wspierajmy NGO, słuchajmy ich – i idźmy za nimi. Bo świat bez barier zaczyna się od ludzi, którzy nie boją się zmian.

Społeczny monitoring wdrażania dostępności

Bez społecznej kontroli proces wdrażania dostępności będzie zachodzić mniej efektywnie. Nawet najlepiej zaprojektowane rozwiązania mogą stać się niedostępne w miarę upływu czasu, jeśli nie są regularnie monitorowane i aktualizowane. NGO są animatorami zmian we wdrażaniu dostępności, a także aktywizują osoby z niepełnosprawnościami do działania na rzecz własnych środowisk. NGO są niezależne i mogą mówić głośno tam, gdzie inni milczą. W świecie, gdzie prawo i procedury mogą rozminąć się z codziennością, potrzebne są organizacje, które nie tylko pilnują litery prawa – ale stoją na straży jej ducha. NGO często wnoszą głos krytyczny tam, gdzie zaniedbania lub pozorność działań mogłyby prowadzić do wykluczenia niektórych grup społecznych. Działają nie z obowiązku, lecz z troski o realne potrzeby ludzi. W przeciwieństwie do formalnych instytucji kontroli i nadzoru, NGO patrzą na dostępność z perspektywy życia codziennego. Działając blisko ludzi, wiedzą – co naprawdę działa, a co jest tylko fasadą.

Dostępność jest procesem długotrwałym, który wymaga stałego monitorowania. W tym zakresie NGO powinny nie tylko same stosować dostępność, ale także mobilizować administrację publiczną i podmioty gospodarcze do zwiększania efektywności wdrażania dostępności. NGO są często tymi pierwszymi, którzy zauważają bariery i nie odpuszczają – dopóki nie zostaną usunięte. To nie jest kontrola z zewnątrz – to kontrola z troski. I dlatego bywa bardziej skuteczna. NGO potrafią nazwać to, co niewygodne. Takie podejście może pomóc w identyfikacji obszarów wymagających naprawy oraz zapewnia skuteczniejsze egzekwowanie przepisów. Dzięki temu inni uczą się nie „robić” dostępność, ale „żyć” dostępnie – czyli tak, aby nikt nie był pominięty. Mapowanie potrzeb w zakresie dostępności jest istotnym narzędziem przy projektowaniu polityk publicznych. Pozwala lepiej zrozumieć specyficzne potrzeby różnych grup społecznych i podejmować działania mające na celu eliminację istniejących barier.

W zakresie wpływania na zmiany dotyczące dostępności nie ma jednej skutecznej metody. Czasem trzeba rozmawiać, czasem przekonywać lub wywierać presję. Ale jedno jest pewne – bez NGO nikt nie przypomni, że za dostępnością stoją prawdziwi ludzie ze swoimi codziennymi problemami. Bo jeśli nie NGO – to kto będzie rzecznikiem dostępności? A jeżeli nie teraz – to kiedy?

 

Kiedy jedne drzwi się zamykają, inne się otwierają

Jeśli chcesz iść szybko – idź sam. Jeśli chcesz zajść daleko – idź razem

Choć wiele można osiągnąć w pojedynkę, to prawdziwe i trwałe zmiany sięgające głęboko – rodzą się wspólnie. Dostępność zaczyna się od drugiego człowieka. Ale kończy się w działaniu tam – gdzie zaczynają się „drzwi bez progu”. Kiedy jedne „drzwi” się zamykają, inne się otwierają. Jednak zazwyczaj patrzymy na pierwsze „drzwi” zbyt długo. Możemy wtedy nie zauważyć tych drugich – które się dla nas otworzyły. Czekając na lepszy moment, czy dogodniejszą okazję sprawimy, że pozostaniemy w bezruchu – a tym samym nie będziemy w stanie zrobić żadnego kroku. W ten sposób stracimy szansę przejścia na wyższy poziom na drodze do dostępności.

W świecie bez barier nie chodzi o szybki sprint w kierunku spełnienia od razu wszystkich standardów dostępności. Raczej chodzi o marsz, który włącza wszystkich – krok w krok, ramię w ramię. A to wymaga zaufania, czasu i współpracy. W wielu przypadkach dostępność jest wdrażana „na już”. Trzeba spełnić wymagania, dostosować stronę internetową, czy zorganizować dostępne wydarzenie. Wszystko najlepiej „na wczoraj”. Efekt? Zazwyczaj szybko znaczy powierzchownie. W wielu przypadkach działania będą wtedy pozorowane i oderwane od rzeczywistych potrzeb osób ze szczególnymi potrzebami.

Dlatego potrzebujemy wspólnej narracji, spójnych przepisów i standardów oraz przestrzeni – w której będzie się można spotkać i współpracować. Razem znaczy więcej. To dzięki tej synergii możliwe są działania systemowe, a nie tylko punktowe interwencje. I chociaż często należy działać szybko, odpowiadając na pilne potrzeby – to prawdziwa siła tkwi we współpracy partnerskiej. W pojedynkę można coś zmienić – tu i teraz. Ale z innymi – mogę zmienić cały system. Daleko znaczy razem. Może i wolniej – ale na dłużej.

Nie chodzi tylko o tempo – ale o kierunek zmian

Nie uda się zbudować dostępności, gdy każdy odpowiada tylko za swoją część. Zupełnie inaczej wygląda dostępność budowana we współpracy z – osobami z niepełnosprawnościami, NGO, ekspertami, czy lokalną społecznością. Taki proces trwa dłużej. Ale jego efekty są realne i trwałe. Bo tylko razem możemy zaplanować rozwiązania, które będą działać dla wszystkich – niezależnie od wieku, stopnia niepełnosprawności, czy sytuacji życiowej. NGO potwierdzają, że trwałe i systemowe zmiany możliwe są tylko wtedy, gdy działamy wspólnie. NGO nie zrobią wszystkiego same – ale bez nich nie uda się wdrożyć dostępności skutecznie.

Można iść szybciej w pojedynkę – ale czy na pewno tam, gdzie trzeba? Czy w kolejnych latach doraźne rozwiązania związane z dostępnością będą jeszcze działać? A może warto zwolnić tempo, aby zobaczyć więcej – i dojść dalej? Bo prawdziwa dostępność to nie lista zadań do „odhaczenia”. To wolniejsza droga – ale pewniejsza. Zawsze wydaje się, że coś jest niemożliwe do zrealizowania – dopóki nie zostanie to zrobione. Jeżeli na horyzoncie pojawi się jakiś problem, to staramy się sięgać do doświadczeń z przeszłości – w jaki sposób to rozwiązać? Jest to dobra strategia, ale pod warunkiem, że będziemy próbować korzystać z innowacyjnych rozwiązań – gdy dana metoda nie sprawdzi się w praktyce. W życiu nie chodzi o czekanie, aż burza minie. Chodzi o to, by nauczyć się tańczyć w deszczu.

Do dostępności nie dojedziemy windą – trzeba iść po schodach

Dostępność trzeba wdrażać – krok po kroku

Nie ma jednej uniwersalnej ścieżki prowadzącej do pełnej dostępności. Wyobraźmy sobie schody. Wspinanie się po nich wymaga wysiłku, ale każdy stopień przybliża nas do celu. Tak samo jest z dostępnością – wymaga pracy, zaangażowania i konsekwencji. Schody pokonujemy stopień po stopniu, tak samo dostępność trzeba wdrażać – krok po kroku. Do dostępności nie wjedziemy windą. Korzystając z windy nie zmienimy systemu. Nie wszystko działa idealnie – windy też ulegają awariom. Winda jest wygodna i pozwala ominąć przeszkody, ale nie dotknąć problemu zbyt głęboko. Dostępność nie polega na omijaniu trudnych tematów – wręcz przeciwnie. To raczej mozolne wchodzenie po schodach. Do dostępności trzeba dojść po schodach metaforycznych, ale też realnych.

Ważne jest, by nie tracić z pola widzenia końcowego celu – jakim jest świat bez barier. Zazwyczaj będzie to wymagało konfrontacji z niewiedzą, obojętnością, czy też błędami systemu. Należy tego dokonać nie dlatego, że jest to łatwe – ale właśnie dlatego, że jest to trudne. Od tych, którzy wiele mogą – więcej się też wymaga. Ale jeśli każdy z nas zrobi nawet mały krok – to zamiast czekać na windę, dojdziemy do celu przed innymi. Prawdziwa zmiana zaczyna się wtedy, gdy osoby z doświadczeniem niepełnosprawności stają się współtwórcami rozwiązań. Gdy nie tylko korzystają z dostępnych przestrzeni, ale mają wpływ na to, jak ona ma wyglądać. Nie uda się nam wdrożyć w pojedynkę dostępności dla wszystkich bez współpracy z jej użytkownikami.

Nie wystarczy wjechać na górę windą – trzeba być obecnym przy stole decyzyjnym

Wciąż brakuje ekspertów dostępności, środków finansowych i czasu. Wiele NGO potrzebuje wsparcia systemowego, szkoleń i wymiany doświadczeń. Ale jedno jest pewne – III sektor już teraz pokazuje, że można działać bez wielkich nakładów, ale z ogromnym zaangażowaniem. NGO nie są dodatkiem do systemu – ale jego niezbędną częścią. Niestety w debacie o dostępności rola NGO jest często sprowadzana do roli konsultantów lub realizatorów zadań publicznych. Dla wielu osób z niepełnosprawnościami barierą nie jest brak windy, ale brak zaproszenia do udziału w debacie dotyczącej dostępności. Jeśli dostępność ma być priorytetem, to nie wystarczy dobra wola. Potrzebna jest obecność przy stole decyzyjnym, umiejętność argumentacji, konsekwencja i wspólne stanowiska. Brak wsparcia, zrozumienia, języka, który nie wyklucza. Niektórym pozostają tylko schody, których nikt inny nie widzi. To niewidzialne schody – zbudowane z uprzedzeń, wykluczających procedur, czy braku reprezentacji.

Jednak nigdy nie należy rezygnować z wyznaczonego celu tylko dlatego, że jego osiągnięcie wymaga trudu i czasu. Każdy z nas, niezależnie od roli społecznej czy zawodowej, może przyczynić się do budowania bardziej dostępnego i włączającego świata. Dostępność to wspólny wysiłek. Cel bez realizacji pozostaje tylko marzeniem. Często droga do dostępności jest pełna przeszkód i wyzwań. Ale to właśnie te trudności sprawiają, że cel staje się jeszcze bardziej wartościowy. To suma tych działań sprawia, że otaczająca nas przestrzeń staje się bardziej przyjazna i dostępna dla wszystkich.

Sztuczna inteligencja sojusznikiem dostępności - czy źródłem kolejnych barier?

To nie technologia AI powinna likwidować bariery za człowieka

Rewolucja technologiczna AI przez jednych jest witana z zachwytem, zaś przez innych z dużą obawą. Czy słusznie? Rzeczywistość trzeba kształtować świadomie – nie każda innowacja będzie postępem. Automatyzacja to nie sztuczna inteligencja. Potrzebna jest refleksja – dla kogo została stworzona sztuczna inteligencja? Czy przypadkiem nie pogłębi barier – zamiast je redukować? Ufajmy technologii AI – ale jednocześnie „patrzmy jej na ręce”. Automatyzacja ma sens tylko wtedy, gdy wspiera proces – zamiast go zastępować.

Technologia AI widzi bariery – ale to ludzie powinni mieć możliwość podejmowania ostatecznej decyzji jak je likwidować. Chodzi o to, aby AI nie zabierała im niezależności i swobody wyboru. I żebyśmy to my, jako społeczeństwo, mówili technologii, gdzie ma być użyteczna – a nie odwrotnie. Twórcy AI powinni zrozumieć, że człowiek potrzebuje nowoczesne technologie – ale jako pomocnicze narzędzia. W przeciwnym wypadku maszyny przejmą pełną kontrolę i dadzą ludziom „dostęp do prądu”, ale bez możliwości „zarządzania elektrownią”. Problemy mogą zacząć się pojawiać wtedy, gdy zbyt mocno zaufamy AI i przestaniemy ją kontrolować. Człowiek uzależni się od AI – choć będzie przekonany, że to on w pełni panuje nad wszystkim. Dlatego ważne jest, aby AI stał się sprzymierzeńcem człowieka w rozwoju dostępności – a nie kolejną barierą.

Jednak nie każda technologia będzie neutralna dla człowieka. To technologia AI ma służyć ludziom – a nie ich całkowicie wyręczać. Powinniśmy uczyć się na błędach z przeszłości oraz starać nie popełniać ich w przyszłości. Algorytm jest niezależny od wykonawcy. Dlatego technologię AI należy traktować jako partnera do współpracy – a nie drogę na skróty. Nowa technologia tylko przetwarza dane. To my musimy nauczyć ją empatii – poprzez projektowanie z udziałem osób, które tych rozwiązań naprawdę potrzebują. Dlatego jednym z istotnych problemów do rozwiązania jest niedostateczna reprezentacja osób z niepełnosprawnościami w procesie tworzenia i testowania narzędzi AI.

Ufaj, ale sprawdzaj

I choć technologia AI potrafi być potężnym sprzymierzeńcem człowieka w budowaniu świata bez barier – to nie jest magiczną różdżką. AI uczy się na podstawie dostępnych danych – a dane mogą być zawodne. Choć możliwości są ogromne, to AI nie jest wolne od błędów. Algorytmy mogą powielać stereotypy, błędnie rozpoznawać potrzeby użytkowników albo działać nieskutecznie w sytuacjach niestandardowych. Korzystając z narzędzi AI, należy mieć świadomość występowania tzw. halucynacji, czyli wiarygodnie brzmiących fałszywych informacji. AI nie przyzna się, że nie zna prawidłowej odpowiedzi – zamiast tego będzie konfabulować. Dlatego w przypadku AI należy stosować zasadę „ufaj, ale sprawdzaj”.

AI może wprawdzie pomóc zidentyfikować bariery, ale nie rozwiąże ich bez udziału człowieka. Rozwiązania dotyczące dostępności nie powstają w serwerowniach. Ograniczenia technologii często prowadzą do błędów, które mogą utrudniać życie użytkownikom. Pod tym względem algorytmy uczą się na danych, które nie zawsze odzwierciedlają różnorodność potrzeb i stylów życia różnych grup społecznych. Przykładowo jeżeli AI nauczy się, że odbiorcami Internetu są tylko młodzi i pełnosprawni użytkownicy – to kogo pominie w przyszłości? Kogo nie zauważy? Przed kim znowu zostaną zamknięte drzwi?

Automatyczne napisy – choć coraz lepsze, wciąż sprawiają trudności w rozpoznawaniu kontekstu, specyfiki mowy niewyraźnej czy specjalistycznego branżowego słownictwa. Kolejny poważny problem to zagrożenie prywatności. Osoby z niepełnosprawnościami mogą być szczególnie narażone na ryzyko naruszenia ich prywatności podczas korzystania z narzędzi AI. To może rodzić poważne obawy etyczne dotyczące ochrony wrażliwych danych osobowych użytkowników Internetu. Podobnie opisy wygenerowane przez AI mogą zawierać błędy, przez co treść będzie trudna do zrozumienia. Nieczytelna też może okazać się transkrypcja rozmowy osoby jąkającej się, czy wypowiedź osoby z silnym obcym akcentem. Ponadto tłumaczenie tekstu pisanego na język migowy może nie uwzględniać wszystkich niuansów, jak też kulturowego znaczenia przekazu. Stąd jeszcze technologia AI nie potrafi w pełni zastąpić człowieka, który z życzliwością – zareaguje, zapyta i pomoże osobom ze szczególnymi potrzebami. Pod tym względem sztuczna inteligencja jest szybka, ale nie zawsze wrażliwa i czuła.

Dostępność wymaga nie tylko wydajności, ale też zrozumienia i empatii. Stąd maszyna nigdy nie zastąpi rozmowy żywego człowieka z osobą z niepełnosprawnością. W tym zakresie potrzebne są osobiste relacje człowieka z drugim człowiekiem, gdzie technologia ma być służyć pomocą – a nie tworzyć dodatkowej bariery. Na podobnej zasadzie automatyczne narzędzia nie zastąpią audytu dostępności wykonanego przez doświadczonych ekspertów, w tym z udziałem testerów będących osobami z niepełnosprawnościami. Audyt dostępności wykonany przez człowieka nie tylko wskaże rozpoznane bariery – ale też będzie zawierać mapę drogową naprawy. Nowoczesna technologia AI to wciąż tylko narzędzie – najważniejsi są ludzie.

Sztuczna inteligencja w służbie dostępności

Dwa różne światy – technologia AI ta sama

Każda rewolucja technologiczna otwiera nam nowe perspektywy – ale też stawia nowe wyzwania. Przyszłość sztucznej inteligencji (AI) już się zaczęła. Jeszcze do niedawna AI kojarzyła się nam głównie z filmami i literaturą fantastyczno-naukową. Za ojca AI powszechnie uważa się brytyjskiego matematyka Alana Turinga, który podczas II wojny światowej pomógł złamać kod niemieckiej maszyny szyfrującej „Enigma”. Jego prace na temat obliczeń stanowią podstawę współczesnej informatyki i teorii związanej ze sztuczną inteligencją. Obecnie znaczenie AI można porównać do skutków rewolucji przemysłowej, czy wynalezienia prądu lub bomby atomowej. AI potrafi analizować świat wokół siebie, przyswajać i uczyć się, jak też podejmować szybkie decyzje na podstawie uzyskanych danych. AI umie wyciągać wnioski i dostosowywać swoje działania tak, aby zawsze móc wykonać powierzone zadanie. Sprawia wrażenie, że zna się na wszystkim – i zawsze ma gotową odpowiedź. Jednak AI potrzebuje wcześniej danych, które muszą być odpowiednio przetworzone.

Powoli ludzie będą musieli zacząć przyzwyczajać się do tego, że nie są już sami w zdominowanym do tej pory przez nich świecie. Obok siebie zaczynają funkcjonować dwa różne światy – maszyny i ludzie. Przy czym AI znacznie wyprzedza inne znane technologie – coraz bardziej zaczyna „myśleć” jak żywy człowiek. Potrafi uczyć się na własnych błędach. Narzędzia AI potrafią działać w taki sposób – w jaki wcześniej nie potrafił człowiek. AI stał się superumysłem, który pod względem zdolności poznawczych przewyższa człowieka niemal w każdej dziedzinie. To kwestia czasu, kiedy AI zacznie samodzielnie podejmować decyzje bez potrzeby interwencji człowieka. Stąd powoli zaczyna zacierać się różnica między sztuczną inteligencją a człowiekiem. Tym samym technologia AI staje się pomostem łączącym dwa różne światy – maszyn i ludzi. Jednak jeszcze otwartym zagadnieniem pozostają nieprecyzyjne regulacje prawne dotyczące wykorzystania AI w różnych dziedzinach życia, w tym ustalanie praw autorskich.

AI będzie zmieniać świat, jaki do tej pory znaliśmy – ale czy na lepszy?

Przeszłość kształtuje naszą teraźniejszość. Teraźniejszość jest praktycznie jedyną chwilą, na którą mamy jakiś wpływ. Ostatni globalny kryzys światowy w 2020 r., wywołany pandemią COVID-19, przyspieszył niemal o całą dekadę proces rewolucji cyfrowej. Ograniczenia sanitarne spowodowały, że większość kontaktów międzyludzkich musiała zostać przeniesiona do świata cyfrowego. Z powodu pandemii COVID-19 wiele instytucji publicznych, NGO i przedsiębiorstw zostało zmuszonych do przejścia na pracę zdalną oraz ograniczenia do minimum kontaktów „twarzą w twarz”. Skutki globalnych ograniczeń społeczno-gospodarczych sprawiły, że ludzie stali się na czas trwania światowej epidemii – osobami ze szczególnymi potrzebami. Stąd dla większości osób przebywających w izolacji, korzystanie z dostępnych produktów i usług cyfrowych stanowiło często jedyny sposób kontaktowania się ze światem zewnętrznym.

Upowszechnienie AI stanowi kolejny etap transformacji cyfrowej. Pod tym względem AI zmienia sposób, w jaki możemy uzyskać dostęp do treści cyfrowych. Doprowadziło to do sytuacji, że obecnie to co nie jest wirtualne – jest nierealne. Jeżeli chcemy się szybko więcej o kimś czegoś dowiedzieć – to najpierw poszukujemy informacji o tej osobie w Internecie. Jeżeli ich tam nie znajdziemy, to zaczynamy nabierać podejrzeń.

AI w służbie dostępności, to nie wizja przyszłości – to rzeczywistość

Dostępna przyszłość zaczyna się dziś – a nie jutro. Obecnie technologia AI zmienia sposób, w jaki możemy pomóc osobom z niepełnosprawnościami – tu i teraz, a nie kiedyś. Technologie wspomagające dostępność stają się coraz bardziej zaawansowane dzięki integracji ze sztuczną inteligencją. Wykorzystując adaptacyjne technologie AI ma duży potencjał do zrewolucjonizowania nie tylko świata cyfrowego w zakresie dostępności. AI może pełnić funkcję osobistego asystenta osoby z niepełnosprawnością, który nigdy nie śpi i wykonuje swoją pracę 24 godz. na dobę przez 7 dni w tygodniu (24/7). Jednak dostępność to nie tylko kwestia kodu i algorytmu. To przede wszystkim odpowiedzialność za to, jaką przyszłość zbudujemy przyszłym pokoleniom. AI ma wspierać – a nie wyręczać w tworzeniu świata dostępnego dla wszystkich.

AI potrafi tłumaczyć, czytać i analizować – szybciej niż kiedykolwiek będzie mógł to zrobić człowiek. Napisy pomagają nie tylko osobom głuchym – ale też tym, którzy oglądają film bez dźwięku. Otwierają się nowe możliwości komunikacji dla osób z zaburzeniami mowy. Obecnie bez problemu możemy zamieniać słowa na tekst – co może okazać się pomocne dla osób z dysleksją. Powszechnie stosowane są systemy rozpoznawania i sterowania głosem. Głosy generowane przez AI zrewolucjonizowały dostępność dla użytkowników z dysfunkcją wzroku – przekształcając tekst w mowę brzmiącą w sposób naturalny. Polecenia głosowe zmieniły sposób, w jaki korzystamy z urządzeń bez potrzeby użycia rąk. Narzędzia do tłumaczeń oparte na AI sprawiają również, że tłumaczenia są dostępne w różnych językach obcych w czasie rzeczywistym, a nawet w niedalekiej przyszłości powszechnie będą dostępne tłumaczenia na język migowy. AI robi także postępy w zakresie udzielania pomocy osobom z niepełnosprawnością ruchową. Inteligentne wózki wykorzystują czujniki AI, aby omijać przeszkody. Dzięki temu AI ma szansę stać się jednym z kluczowych sojuszników człowieka w budowaniu świata bez barier.

Ale tam, gdzie technologia AI wchodzi w relację z ludźmi, szczególnie z osobami z niepełnosprawnościami, nie wystarczy zachwyt nad innowacyjnymi rozwiązaniami. Na razie AI nie jest jeszcze w stanie samodzielnie rozwiązywać za nas wszystkich problemów związanych z dostępnością. Technologia potrzebuje kontekstu i etycznego kompasu. I tutaj wkraczają NGO. Organizacje społeczne pełnią ważną rolę na styku technologii i dostępności – są nie tylko odbiorcami, ale też aktywnymi współtwórcami AI. Stanowią pomost między światem nowoczesnych technologii – a codziennym życiem. Przekładają język innowacji na język potrzeb i doświadczeń osób ze szczególnymi potrzebami. NGO nie tylko testują narzędzia AI w realnych warunkach, ale są też przewodnikiem osób z niepełnosprawnościami po świecie nowoczesnych technologii. W tym zakresie NGO uczą osoby z niepełnosprawnościami korzystania z nowych narzędzi, ale też uczą twórców AI, jak tworzyć włączające rozwiązania. Stąd NGO mają do odegrania kluczową rolę w tym, aby super zaawansowana technologia nie tylko była sama dostępna – ale też pomagała ludziom budować świat bez barier.

Rok 2026 „Rokiem Dostępności”? Do trzech razy sztuka

Należy sprawić, żeby dostępność nie była mitem – a stała się rzeczywistością

W ostatnich latach temat dostępności coraz częściej jest obecny w debacie publicznej. Dostępność stała się modnym słowem odmienianym przez wszystkie przypadki. Ale choć wiele podmiotów potwierdza, że stosuje dostępność w swojej codziennej działalności – to często kończy się to tylko na deklaracjach. Polska ratyfikując w 2012 r. Konwencję ONZ o Prawach Osób Niepełnosprawnych zobowiązała się do wprowadzenia zmian systemowych, które przyczynią się do poprawy sytuacji osób z niepełnosprawnościami poprzez umożliwienie im rzeczywistego korzystania ze wszystkich praw człowieka i podstawowych wolności, na równi z innymi. W ten sposób Konwencja stanowi pierwszy międzynarodowy akt prawny zmieniający podejście do niepełnosprawności poprzez przesunięcie akcentu na prawa człowieka. Polska dążąc do realizacji zobowiązań, wynikających z Konwencji, zobowiązała się do podejmowania działań służących zapewniania i systemowego wdrażania zasad dostępności do różnych polityk publicznych.

W związku z tym należy jeszcze bardziej przyspieszyć ideę budowania świata bez barier – z poziomu koncepcji na realne działania. Idea dostępności jest uniwersalna, stąd potrzebne jest horyzontalne włączenie jej do wszystkich polityk publicznych. Niestety temat dostępności nie jest jeszcze wystarczająco rozpoznawalny w świadomości społecznej. W tym zakresie dostępność musi być bardziej widoczna w przestrzeni publicznej, czasami łatwiej „widzieć drzewa, nie widząc lasu”. Pomimo postępów poczynionych w ostatnich latach osoby z niepełnosprawnościami nadal napotykają na wiele ograniczeń. Dlatego należy „odczarować” pojęcie dostępności. Dostępność powinna przestać być niszowym tematem. Na dostępność powinniśmy spojrzeć w szerszej perspektywie – jako zapewnienie wysokiej jakości życia dla wszystkich osób ze szczególnymi potrzebami. Niestety, to jakościowe rozumienie pojęcia dostępności jest nadal w Polsce mało rozpowszechnione z powodu założenia, że tak pojęta dostępność dotyczy głównie osób z niepełnosprawnościami.

Niech rok 2026 będzie „Rokiem Dostępności” – wprowadźmy słowa w czyn

W Polsce tradycyjnie Senat Rzeczypospolitej Polskiej uroczyście honoruje wybitne postacie, wydarzenia lub idee, o których powinniśmy szczególnie pamiętać w kolejnym nadchodzącym roku. Patronat roku ustanawiany przez Senat RP stanowi okolicznościowe wyróżnienie podejmowane corocznie w drodze uchwały. Podejmowanie uchwał okolicznościowych odbywa się w trybie wyznaczonym Regulaminem Senatu RP. Zgodnie z art. 84 ust. 7 Regulaminu, projekt uchwały w sprawie ustanowienia danego roku rokiem osoby, wydarzenia albo związanego z przypadającą w danym roku rocznicą, może być wniesiony do dnia 31 października poprzedniego roku.

Ustanowienie roku 2026 „Rokiem Dostępności” miałoby wymiar symboliczny, podkreślającym wagę dotychczasowych działań na rzecz zapewniania dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami. Ale za tym symbolicznym gestem muszą iść konkretne działania, systemowe zmiany i zaangażowanie różnych środowisk. Sam rok niczego nie zmieni. Może jednak stać się pretekstem do przyspieszenia procesu budowania świata bez barier. Rok 2026 byłby nie tylko czasem świętowania dotychczasowych osiągnięć w zakresie działań podejmowanych w ramach rządowego Programu Dostępność Plus 2018-2025 – ale także refleksji nad tym, ile jeszcze pozostało do zrobienia w kolejnych dekadach.

Przygotowania należy zacząć od powołania Komitetu Organizacyjnego Roku Dostępności oraz zbudowania szerokiej ogólnopolskiej koalicji, do której warto zaprosić działające przy Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej – Radę Dostępności oraz Partnerstwo na Rzecz Dostępności. Wymagane też będzie przygotowanie uzasadnienia podjęcia przez Senat RP stosownej uchwały, która będzie zawierać w szczególności – cele obchodów wraz z uzasadnieniem oraz zaplanowane wydarzenia. Dla większej rozpoznawalności akcji potrzebne będzie podjęcie takich działań jak np. lobbowanie, ogólnopolska kampania społeczna, uzyskanie patronatów, czy też zaangażowanie Ambasadorów Roku Dostępności.

Z podobną inicjatywą ustanowienia przez Senat RP roku 2025 Rokiem Dostępności zwrócił się już wcześniej w 2024 r. Związek Stowarzyszeń Forum Lubelskich Organizacji Pozarządowych (FLOP) oraz Lubelskie Partnerstwo na Rzecz Dostępności i inne organizacje społeczne. Szkoda, że ostatecznie idea ta nie spotkała się z akceptacją senatorów. Trzeba dalej próbować. Nie możemy zmienić wiatru, ale możemy dostosować żagle – aby dotrzeć do celu. Jak mówi przysłowie – „do trzech razy sztuka”. Zawsze wydaje się, że coś jest niemożliwe – dopóki nie zostanie to zrobione.

Łapać królika, ale nigdy go nie złapać - w pogoni za dostępnością

Dostępność można porównać do królika, którego trzeba gonić – ale niekoniecznie złapać

W praktyce trudno będzie osiągnąć ambitny cel, jakim jest zapewnienie raz na zawsze 100% dostępności. Dostępność jest – dynamiczna, wielowątkowa i nieskończona. Wdrażamy coraz nowsze standardy dostępności, tworzymy coraz lepsze przepisy prawne … i ciągle widzimy przed nami pojawiające się kolejne bariery. Czy to frustrujące? Bywa, że tak. Ale musimy mieć świadomość, że dostępność nie jest tylko celem. Stosując półśrodki nigdy nie dogonimy dostępności. Wciąż możemy znaleźć nowe obszary do poprawy i optymalizacji – co sprawi, że dążenie do dostępności nigdy w pełni nie zostanie zakończone. Dostępność to nie projekt z datą końcową. To proces, który nie kończy się po osiągnięciu „mety”. Wczorajsze podejmowane decyzje, mogą mieć znaczenie dzisiaj. To, co dzisiaj jest standardem, jutro może okazać się przepisem prawnym, a pojutrze – zamienić się w nową barierę ograniczającą dostępność.

Stąd dążenie do zapewnienia dostępności przypomina nieustanną pogoń za celem – niczym łapanie króliczka, który wciąż się oddala. Oznacza to, że nie chodzi o to, żeby złapać królika – ale żeby go gonić. Pogoń za Białym Królikiem z „Alicji w Krainie Czarów” można potraktować jako metaforę do dążenia do zapewniania dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami. Symbolizuje to pogoń za czymś niemożliwym, za marzeniem trudnym do spełnienia. Gdy wydaje się, że już doganiamy cel – to on znowu ucieka i zawsze jest o krok przed nami.

Czy zatem gonić królika, aby go nie złapać? A może zaprzestać pogoni za królikiem? Wręcz przeciwnie. Nawet jeśli nie uda się „złapać królika”, to warto za nim biec – sama pogoń sprawi, że świat stanie się bardziej dostępny i włączający. Może okazać się, że wcale nie chodziło o złapanie królika. Dostępność można porównać do królika – im szybciej za nim biegniemy, tym bardziej zmniejszamy dystans do świata bez barier. Dlatego nie chodzi o to, aby za wszelką cenę złapać królika –  ale wciąż iść do przodu i nadążać za zmianami. W wielu przypadkach droga do celu jest ciekawsza i bardziej rozwijająca niż sam cel. Potrzebujemy królika – ale jako drogowskazu, czy punktu orientacyjnego (tzw. Gwiazdy Północy). Nawet jeśli nie da się od razu wyeliminować wszystkich barier – to zawsze warto próbować do skutku.

A co jeżeli zaczniemy gonić więcej królików?

Należy skupić się na jednym celu. Jeżeli tego nie zrobimy, to nie osiągniemy żadnego rezultatu. Podobnie będzie jeśli zaczniemy gonić za każdym królikiem – to szybko wyczerpiemy swoje siły i nie złapiemy żadnego. Zgodnie z zasadą – jeżeli gonimy dwa króliki, to oba uciekną. Oznacza to, że jeżeli będziemy próbować robić naraz zbyt wiele trudnych rzeczy, to nie odniesiemy sukcesu. Lepiej zacząć od próby złapania jednego symbolicznego królika, aby następnie zacząć gonić pozostałe.

NGO powinny dawać przykład w zakresie dążenia do osiągnięcia dostępności. Symbolem takiego podejścia będzie pogoń w pierwszym szeregu za króliczkiem. NGO powinny dać innym przykład. Nie czekać – tylko działać. NGO przypominają o konieczności utrzymania tempa i nieosiadania na laurach – bo zawsze można coś zrobić lepiej i szybciej. Czasem po cichu, lokalnie, ale skutecznie. Rola NGO to również inspirowanie i motywowanie innych do działania na rzecz dostępności. NGO to ci, którzy nie zatrzymują się na pierwszej przeszkodzie, ale szukają obejścia, czy budują mosty. Ta elastyczność i gotowość do działania bez gwarancji sukcesu – to największy kapitał NGO. I to właśnie dzięki nim nawet pogoń za królikiem ma zawsze sens.

Świat bez czarów – ale z pełną dostępnością

Dostępność to świadome działania – a nie „magiczne” rozwiązania

Dostępność ma duży wpływ na to, jak odbieramy nasze otoczenie. Świat bez barier, to nie moda – to konieczność. Jednak w debacie na temat dostępności zbyt często koncentrujemy się na barierach technicznych zapominając o jej uniwersalnym wymiarze. Dążenie do dostępności to nie jest wyścig na czas, ani konkurs z nagrodami. Zapewnienie dostępności nie powinno też tylko polegać na spełnieniu osiągnięcia rezultatów horyzontalnych związanych z realizacją projektów dofinansowanych ze środków publicznych. Dostępność należy raczej traktować jako pewną filozofię. Filozofia dostępności zakłada, że jakość życia zależy od tego – czy nasze otoczenie jest przyjazne i dostępne? Na jakość życia nie wpływa to „co mamy” – ale to „z czego” możemy korzystać samodzielnie na równych prawach z innymi. Gdybyśmy chcieli inaczej nazwać dostępność, to nazwalibyśmy ją „projektowaniem dla wszystkich” lub po prostu „dostosowaniem”.

Dlatego należy „odczarować” pojęcie dostępności.  Temat dostępności jeszcze niewystarczająco przebił się w świadomości społecznej. Dostępność powinna przestać być niszowym tematem. Na dostępność powinniśmy spojrzeć w szerszej perspektywie – jako zapewnienie wysokiej jakości życia dla wszystkich. Niestety, to jakościowe rozumienie pojęcia dostępności jest nadal w Polsce mało rozpowszechnione z powodu założenia, że tak pojęta dostępność służy tylko osobom z niepełnosprawnościami – zamiast szerokiej grupie osób ze szczególnymi potrzebami. Stąd w świadomości społecznej dostępność jest często spostrzegana jako coś marginalnego. Dla wielu osób temat dostępności kojarzy się głównie z podjazdami dla osób poruszających się na wózkach, czy potrzebą instalacji wind w budynkach. Tym bardziej, że międzynarodowym symbolem niepełnosprawności jest osoba na wózku. W rzeczywistości miejsca w przestrzeni publicznej dostępne dla osób z niepełnosprawnościami, są jednocześnie przyjazne dla: seniorów, rodzin z małymi dziećmi, osób o nietypowym wzroście, osób wykluczonych cyfrowo, podróżnych z nieporęcznymi bagażami, czy cudzoziemców przebywających w naszym kraju bez znajomości języka polskiego – czyli osób w każdym wieku.

Nikt nie posiada uniwersalnego klucza, który szybko rozwiąże wszystkie problemy związane z zapewnieniem dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami. Nie uda się stworzyć uniwersalnego rozwiązania raz na zawsze. Dostępność nie potrzebuje czarów – potrzebuje uwagi. Czary nie są potrzebne, aby uczynić świat dostępny dla wszystkich. Świat bez czarów to świat, w którym zamiast cudów mamy systemowe rozwiązania. W tym zakresie nie ma szybkich rozwiązań ani prostych odpowiedzi na skomplikowane problemy. Do mitów należy zaliczyć stwierdzenie, że zapewnienie dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami jest  zbyt trudne i kosztowne.

Bariery tworzą ludzie – i to przez nich powinny zostać usunięte

Niektórzy chcą od razu gotowych szybkich rozwiązań, aby wdrożyć dostępność bez większego wysiłku. Traktują dostępność jako problem do rozwiązania oraz szukają natychmiastowych „magicznych” rozwiązań. Nadszedł najwyższy czas, aby dostępność stała się rzeczywistością – a nie tylko ideałem. To nie magia – to praktyka. Musimy nauczyć się żyć w świecie bez magicznych sztuczek. Nie żyjemy w bajkowym świecie, gdzie osoby pozbawione zdolności magicznych mogą być postrzegane jako niepełnosprawne.

Czy to wystarczy, aby zmienić świat? Nie od razu. Ale przecież „magia” też nie działa natychmiast – wymaga zaklęcia. Nie żyjemy w magicznym świecie i nie stosujemy zaklęć. Ale NGO mają coś więcej – wiedzę, narzędzia i empatię. A to wystarczy, żeby stworzyć świat, który będzie naprawdę dostępny – dla każdego. I to działa – nie raz, nie dwa, ale systemowo. Dziś jesteśmy krok dalej – mówimy o projektowaniu uniwersalnym, budowaniu świata bez barier i włączaniu osób z niepełnosprawnościami jako pełnoprawnych liderów zmian.

Świat nie musi być zaczarowany, żeby był dostępny

Nie potrzebujemy magicznych rozwiązań, aby świat stał się bardziej dostępny. Potrzebujemy gotowości do zmian systemowych. I tutaj wkraczają NGO. Bez magii, ale z wiedzą, empatią i doświadczeniem. NGO nie czarują – ale działają. To NGO przypominają, dla kogo dostępność jest naprawdę ważna – i dlaczego nie można jej odkładać na później. Bo prawdziwa magia to działanie. To strategia małych kroków. NGO nie tworzą cudów – tworzą rozwiązania. Zwyczajne i niezwykle ważne. NGO nie mają różdżek, nie znają zaklęć – a mimo to potrafią zmieniać naszą rzeczywistość. Krok po kroku, warsztat po warsztacie, kampania społeczna po kampanii. Udowadniają, że nie trzeba czarów – aby świat był bardziej dostępny i włączający. A zmiany – nawet te największe – nie zaczynają się od zaklęć. Zaczynają się od ludzi. Dlatego NGO to nie magowie – ale  praktycy zmian. Liderzy dostępności, którzy zamiast czekać na cud – biorą sprawy w swoje ręce.

To wszystko już teraz robią organizacje. NGO jako pierwsze mówiły o dostępności, zanim temat ten stał się modny. NGO zmieniają rzeczywistość wokół nas – często w sposób cichy, metodyczny, ale niezmiernie skuteczny. Nie potrafią też jednym zaklęciem zmienić schody w windę. Dostępność to nie magia, ale konkretne rozwiązania oparte na świadomych działaniach oferujących lepszą jakość życia dla każdego bez względu na wiek, czy niepełnosprawność. NGO nie czekają na cud, ani na kolejną nowelizację przepisów. Działają tu i teraz – często z ograniczonymi środkami, ale z zaangażowaniem. Organizacje pozarządowe są blisko ludzi. To ich największy atut. To właśnie NGO są dziś liderami dostępności tam, gdzie inni dopiero się rozglądają. Ich obecność sprawia, że dostępność staje się procesem społecznym, a nie tylko administracyjnym narzucanym „odgórnie”. Organizacje od lat są na pierwszej linii frontu w walce o równość, prawa człowieka i włączenie społeczne. 

Wierzymy, że magia istnieje – ale nie w różdżkach i zaklęciach. Znajduje się w świadomym działaniu. W świecie bez czarów, to my jesteśmy sprawcami zmian. I dlatego rola NGO w budowaniu dostępności nie powinna być traktowana jako pomocnicza – lecz strategiczna i niezastąpiona. Systemowe rozwiązania są niezbędne, ale bez społecznych liderów dostępności – tych, którzy nadają sprawie kierunek – wiele z nich pozostałoby martwymi przepisami.

 

Nie pytajmy co dostępność zrobi dla nas - ale co my zrobimy dla dostępności?

Jeżeli chcemy zajść daleko – to potrzebujemy zobaczyć, jak inni to zrobili

Hasło „Dostępne NGO” może być pustym sloganem – jeśli ograniczymy się tylko do słów, a nie czynów. Ale może też być początkiem nowego rozdziału w historii NGO – bardziej włączającego i otwartego na osoby ze szczególnymi potrzebami. Przyszłość III sektora zależy od jego otwartości na zmiany. NGO bez barier to nie moda – to przyszłość, do której warto dążyć. Jeżeli chcemy zajść daleko – to potrzebujemy zobaczyć, jak inni tam doszli. W tym wypadku można nawiązać do słynnego przemówienia prezydenta Johna F. Kennedy’ego, w którym wyznaczył ambitny cel narodowi amerykańskiemu – aby do końca dziesięciolecia umieścić człowieka na Księżycu i sprowadzić go bezpiecznie z powrotem na Ziemię. W swoim przemówieniu wskazał, że zdecydowaliśmy się polecieć na Księżyc w tej dekadzie i zrobić inne rzeczy nie dlatego, że są łatwe, ale dlatego, że są trudne. To porównanie może okazać się ciekawą metaforą, zwłaszcza gdy rozważymy ją w kontekście kosmicznej dostępności. Polska potrzebuje podobnego celu w zakresie wdrażania dostępności nie tylko na najbliższą dekadę – ale na pokolenia. Podobnie w swoim przemówieniu inauguracyjnym podczas zaprzysiężenia prezydent John F. Kennedy wypowiedział swoje słynne inspirujące do dzisiaj słowa „nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie – zapytaj, co ty możesz zrobić dla swojego kraju?”. To może być metaforą i wezwaniem do działania, aby każdy zrobił nawet symboliczny jeden krok w kierunku dostępności – a nie czekał, aż inni to zrobią za niego.

Jeśli zejdziesz na ląd i nie wrócisz na czas na statek – to odpłynie on bez ciebie

III sektor musi odpowiedzieć sobie na szereg trudnych pytań. Czy naprawdę potrzebujemy zmieniać świat na bardziej dostępny? Czy tylko mówimy, że chcemy to robić? Czy nasze działania służą ludziom, czy tylko mają pasować do wskaźników projektowych? Czy warto się angażować? Czy pokonywać bariery – tak, ale tylko te możliwe do pokonania? Możemy narzekać, albo mieć realny wpływ na zmiany. Dlatego nie powinniśmy pytać się – czy da się to zmienić? Ale zastanowić się – jak to zrobić? Wystarczy każdego dnia zrobić mały krok w kierunku dostępności. Wysiłki i odwaga nie wystarczą – bez celu i kierunku. Jeżeli już coś zmieniać, to tylko na lepsze.

Dostępność zacznie się wtedy, gdy przestaniemy mówić „to nie mój problem”, a zaczniemy pytać „co można zrobić”? Dostępność zaczyna się w głowie. Ale kończy się tam, gdzie zaczynają się drzwi bez progu – czyli w działaniu. Tylko wtedy świadomość przeradza się w zmianę. Nie musi być spektakularna – ale musi być prawdziwa. W tym zakresie temat dostępności musi być bardziej widoczny w przestrzeni publicznej. Jeżeli NGO funkcjonują w niedostępnej przestrzeni – to stanowi to dla nich duże wyzwanie.

Wszystko ma swoje miejsce i czas. Nie czekajmy, aż inni wdrożą dostępność za nas. Droga do świata bez barier jest długa i kręta, ale czy warto z niej rezygnować? Odkładanie czegoś na później, to największy złodziej – kradnie nasz czas. A czas i tak upłynie. Gdy coś się nam dłuży, to mamy wrażenie że czas płynie wolniej. Czas się nie śpieszy – to my nie nadążamy. Nigdy nie jest za późno, aby wyruszyć po nową przygodę i nauczyć się nowych umiejętności.

To mały krok dla człowieka, ale duży dla dostępności

Dostępność nie zaczyna się od wielkich reform, ale od małych kroków

Zaszliśmy tak daleko, ale przed nami jeszcze długa droga. Do różnych celów nie uda się podążać tą samą ścieżką. Analogicznie do jednego celu mogą prowadzić różne drogi. Choć droga do pełnej dostępności może wydawać się długa i wymagająca, to każdy krok ma znaczenie – jeżeli zbliża nas do celu. Każdy mały krok uruchamia kolejne. Neil Armstrong, stawiając pierwszy krok na Księżycu, powiedział słynne zdanie: „To mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości.” To nie odległość  dzieli ludzi, a obojętność. Dostępność to wyraz szacunku dla drugiego człowieka. W dostępności każdy nawet najmniejszy krok – może być właśnie tym wielkim skokiem.

Dostępność zaczyna się tu i teraz. Polska ratyfikując w 2012 r. Konwencję ONZ o Prawach Osób Niepełnosprawnych zobowiązała się do wprowadzenia ram prawnych, które przyczynią się do poprawy sytuacji osób z niepełnosprawnościami poprzez umożliwienie im rzeczywistego korzystania ze wszystkich praw człowieka i podstawowych wolności, na równi z innymi. W ten sposób Konwencja stanowi pierwszy międzynarodowy akt prawny zmieniający podejście do niepełnosprawności poprzez przesunięcie akcentu na prawa człowieka. Tym samym stanowi jedno z najważniejszych osiągnięć w zmianie jakości życia osób z niepełnosprawnościami.

Należy przenieść ideę budowania świata bez barier, z poziomu koncepcji na realne działania

Polska dążąc do realizacji zobowiązań, wynikających z Konwencji, zobowiązała się do podejmowania działań służących zapewniania i systemowego wdrażania zasad dostępności do polityk publicznych. W tym zakresie idea dostępności jest uniwersalna, stąd potrzebne jest horyzontalne włączenie jej do wszystkich polityk publicznych. Teraz należy tylko przenieść ideę budowania świata bez barier, z poziomu koncepcji na realne działania. Wdrożenie dostępności do wszystkich polityk publicznych to inwestycja w przyszłość, która przyniesie korzyści całemu społeczeństwu. Zwiększenie dostępności to nie tylko kwestia praw człowieka, ale także szansa na rozwój społeczno-gospodarczy.

Dostępność to nie tylko przepisy prawne, czy opasłe standardy. To konkretne działania, które mają wpływ na codzienne życie ludzi. Jeden mały krok może dla kogoś otworzyć drzwi do świata, z którego wcześniej był wykluczony. I właśnie na tym polega siła NGO, że dostrzegają potrzeby, których inni nie widzą. Dlatego tak ważna jest rola NGO – bo mają cierpliwość, by iść tą drogą nawet wtedy, gdy inni się już zatrzymali. Dlatego nie budujmy świata bez barier „na teraz”. Budujmy go „na zawsze”. Najlepszym testerem dostępności nie jest „dziś” lecz „jutro”. To inwestycja w przyszłość, która służy nam wszystkim. Należy podejmować działania w teraźniejszości – z myślą o przyszłości. Ci, którzy patrzą tylko w przeszłość lub teraźniejszość, z pewnością przegapią przyszłość. Pozostają otwarte pytania. Czy nasze rozwiązania przetrwają pokolenia? Czy będą działać, gdy zmieni się technologia i mentalność? Dlatego nie budujmy dostępności z piasku – ale na solidnych fundamentach.

Strategiczne Partnerstwo na Rzecz Dostępności

Obecnie należy podejść szerzej do tematu wdrażania dostępności poprzez próbę spojrzenia na całość zagadnienia. Zapewnienie dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami nie uda się ustanowić tylko przepisami prawnymi – dostępność sama w sobie jest prawem. W tym zakresie kluczową rolę w zakresie rozwoju dostępności może odegrać szeroka współpraca partnerska na poziomie regionalnym. Istotą partnerstwa rozwojowego jest łączenie w sposób optymalny – zasobów, wiedzy i umiejętności partnerów. Partnerstwo powinno posiadać zasoby i potencjał są wystarczające do realizacji zaplanowanych działań. Partnerstwo to głos wspólny, znacznie silniejszy i trudniejszy do zlekceważenia niż głos pojedynczego podmiotu. Dla decydentów liczą się nie tylko merytoryczne argumenty (siła argumentów), ale też liczebna reprezentacja (argument siły). Stąd partnerstwa mające większą liczbę członków mają mocniejszy mandat społeczny. 

Jednak w praktyce żadne partnerstwo na rzecz dostępności nie osiągnie optymalnego stanu rozwoju bez podejścia strategicznego. Takie partnerstwo buduje się latami. Tworzenie partnerstwa strategicznego to długotrwały proces, który wymaga zaangażowania i współpracy przedstawicieli trzech sektorów – publicznego, prywatnego i pozarządowego. Pozwala to na odmienne spojrzenie na te same problemy związane z dostępnością, z perspektywy różnych sektorów. W międzysektorowym partnerstwie istotne znaczenie ma odpowiedni dobór partnerów – tak aby ich potencjały uzupełniały się. Ważne jest, aby byli to partnerzy zainteresowani rzeczywistą współpracą – a nie tylko deklaratywną.

Partnerstwo strategiczne to partnerstwo relacji, w przeciwieństwie do rywalizacji – opiera się na dążeniu do osiągnięcia korzyści dla wszystkich stron. Na etapie budowania sieci współpracy szczególną uwagę należy poświęcić identyfikacji partnerów oraz określić ich rolę w partnerstwie. Jest to kluczowy krok w kierunku tworzenia partnerstwa strategicznego, ponieważ pozwala na lepsze zrozumienie potrzeb partnerów reprezentujących różne sektory.

Strategiczne partnerstwo na rzecz dostępności zainicjowane przez NGO powinno w sposób partycypacyjny wypracować swoją wieloletnią strategię rozwoju, która będzie zawierać – Misję, Wizję rozwoju, realistyczne cele, plan działania, harmonogram i mierzalne wskaźniki. Przy czym cele strategiczne mogą w szczególności dotyczyć: wzmocnienia potencjału organizacji pozarządowych do prowadzenia działań na rzecz zapewniania dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami, wzmocnienia roli partnerstwa jako lidera dostępności w regionie, wzmocnienia partnerstwa w zakresie prowadzenia badań i analizy potrzeb dotyczących dostępności lub wzmocnienia roli partnerstwa w zakresie rzecznictwa interesów osób z niepełnosprawnościami. Tego typu partnerstwo może mieć również na celu promowanie idei projektowania uniwersalnego oraz współpracę międzysektorową, aby zapewnić trwałe i systemowe zmiany.

Planowanie działań partnerstwa stanowi wypadkową potencjałów wszystkich partnerów. Łączenie potencjałów podmiotów reprezentujących różne sektory sprzyja kreatywności. Pozwala wypracować nowatorskie metody rozwiązywania problemów związanych z dostępnością oraz dostosowywać działania do zmieniających się okoliczności. Dzięki temu partnerstwa mogą stanowić siłę napędową dla innowacji społecznych w zakresie dostępności. 

Obecnie żyjemy w zmiennym środowisku i trudno jest przewidzieć przyszłość. Dostępność jest procesem zakładającym – ciągłe zmiany i pokonywanie nowych wyzwań. Stąd zmiany i niepewność są nieodłącznymi elementami każdego partnerstwa strategicznego na rzecz dostępności. Szczególną cechą międzysektorowego partnerstwa jest jego dynamika – w miarę nabywania doświadczenia partnerstwo będzie przechodzić na coraz wyższy stopień rozwoju.

Wobec tego partnerstwo strategiczne będzie wymagać otwartości i elastyczności w zakresie zarządzania, w tym kreatywność i otwartość na innowacje. Stąd wskazane jest zastosowanie hybrydowej formy zarządzania wykorzystującej tradycyjny model wzbogacony o nowoczesne rozwiązania. W zwinnym zarządzaniu można wykorzystać aktywne formy uczenia się na własnych błędach. Z kolei wnioski z przeprowadzonych w partnerstwie ewaluacji będą mogły być wykorzystywane podczas planowania kolejnych wspólnych przedsięwzięć. W praktyce przyjęte założenia na etapie tworzenia partnerstwa będą wymagać późniejszej weryfikacji w formie aktualizacji strategii działania.

Z drugiej strony partnerstwa międzysektorowe, składające się różnych podmiotów działających dotychczas odmiennie, mogą mieć utrudnioną drogę w dochodzeniu do kompromisu oraz uzgadniania wspólnych kierunków działania. Stąd kolejnym krokiem powinno być wypracowanie w sposób partycypacyjny standardów działania partnerstwa. Standaryzacja pozwoli na zwiększenie skuteczności i efektywności działań sieci współpracy poprzez ustalenie spójnych reguł, które będą respektowane przez wszystkich partnerów. W tym zakresie stopień wdrażania strategii i standardów będzie oceniany na etapie monitorowania i ewaluacji działań partnerstwa.

Idea „NGO bez barier” standardem

Organizacje pozarządowe działają dla dobra wspólnego i podejmują szereg działań prospołecznych. Sektor pozarządowy – jako lider zmian społecznych, chce wziąć współodpowiedzialność za proces zapewniania dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami, w tym osobom z niepełnosprawnościami. Wobec tego NGO chcą być równorzędnym partnerem dla sektorów – publicznego i prywatnego. Stąd istnieje potrzeba zmiany sposobu myślenia NGO o wdrażaniu dostępności. Organizacje pozarządowe powinny widzieć w dostępności nie tylko zestaw obowiązków, ale niezbędny element działalności i przejaw ich społecznej odpowiedzialności. W tym zakresie NGO powinny być powszechnie utożsamiane z przestrzeganiem dostępności, nie tylko z powodu przepisów prawnych – ale dlatego, że organizacje zobowiązane są same zabiegać o dostępność.

Obecnie przełamywanie barier w zakresie zapewniania dostępności NGO stanowi jeden z kluczowych wyzwań dla sektora pozarządowego. Obszary działalności NGO, które nie są uregulowane przez obowiązujące przepisy, powinna zastąpić samoregulacja. Może ona przybrać formę standaryzacji działań opracowanych przez same środowisko pozarządowe. W tym zakresie standardy w większości przypadków są dobrowolne – co odróżnia je od obowiązujących przepisów prawnych. 

Sektor pozarządowy powinien ponad podziałami przemawiać jednym obywatelskim głosem w ważnych sprawach publicznych. NGO mają wpływ na kształtowanie polityk publicznych, ale nie na ich realizację. Praktycznie wszystkie działania podejmowane przez NGO są związane z obszarami życia społecznego – czyli dotyczą polityk publicznych. Idea dostępności ma charakter horyzontalny i dotyczy wszystkich polityk publicznych. Oznacza to, że dostępność nie stanowi oddzielnej polityki, ale jest integralną częścią wszystkich polityk. Dostępność powinna być traktowana priorytetowo i uwzględniana we wszystkich działaniach związanych z kontrolą społeczną wdrażania polityk publicznych. Wobec tego NGO powinny nie tylko same stosować zasady dostępności, ale także mobilizować podmioty publiczne i gospodarcze do zwiększania skuteczności wdrażania dostępności. Jest to podejście systemowe – gdzie dostępność staje się normą, a nie wyjątkiem. Przy czym wpływ NGO na decydentów w zakresie dostępności będzie ewoluować wraz ze zmianami politycznymi i prawnymi.

Idea „NGO bez barier” staje się standardem. Oznacza to, że organizacje pozarządowe przyjmują dostępność jako kluczową wartość i praktykę we wszystkich aspektach swojej działalności. Standaryzacja to krok w kierunku ujednolicenia podejścia NGO do kwestii dostępności. Jej celem jest rozwój NGO prowadzący do zwiększenia efektywności i jakości działań. Proces standaryzacji to nic innego – jak narzucanie pewnych reguł i zasad działania. Pod tym względem wprowadzenie standardów dostępności powinno opierać się o respektowane przez środowisko pozarządowe wartości i zasady, które same dobrowolnie zaakceptują.

W wielu przypadkach standardy dostępności będą stawiały przed NGO wymagania wyższe niż te, które wynikają z aktualnych przepisów prawnych. Dlatego standardy powinny obejmować także obszary, które nie są jeszcze prawnie uregulowane. W tym zakresie często wyprzedzają przepisy prawne. Stąd standardy mogą uzupełniać luki w przepisach prawnych związanych z dostępnością. Mogą także stanowić inspirację do dalszych prac legislacyjnych nad zapewnieniem dostępności w różnych obszarach polityk publicznych.

W praktyce trudno będzie osiągnąć ambitny cel, jakim jest zapewnienie 100% dostępności. W związku z tym wdrożenie dostępności może oznaczać konieczność zawarcia kompromisu między dążeniem do standaryzacji a realiami funkcjonowania organizacji. Stąd standardy mają najczęściej formę zaleceń na dwóch poziomach – minimalnym i rekomendowanym (fakultatywnym), co wynika przede wszystkim z trudności związanych z egzekwowaniem ich stosowania.

Jednak, aby od NGO w pełni zacząć wymagać stosowanie standardów dostępności, to trzeba je do tego najpierw przygotować. Pod tym względem standardy powinny zawierać wskazówki o charakterze informacyjno-edukacyjnym, które pozwolą NGO w prowadzonej działalności dążyć do zapewniania dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami, w tym osobom z niepełnosprawnościami. Konieczne wydaje się wprowadzenie systematycznych działań mających na celu dostosowanie poszczególnych obszarów działalności NGO do zapewnienia dostępności. Przy czym powinno się unikać optymalizacji tylko części działalności NGO pod kątem zapewniania dostępności.

Dlatego NGO potrzebują różnych form wsparcia o charakterze – informacyjnym, edukacyjnym, doradczym, finansowym, czy audytowym. Niestety nadal wiele NGO uważa, że ich ten problem nie dotyczy, ponieważ osoby z niepełnosprawnościami nie są adresatami ich działań. Jednak w praktyce może się okazać, że nie korzystały one z oferty organizacji, bo nie miały takiej możliwości – a nie z powodu braku zainteresowania. Jeżeli NGO funkcjonują w niedostępnej przestrzeni – to stanowi to dla nich duże wyzwanie. Organizacje pozarządowe mogą narzekać, albo mieć wpływ na zmiany. Zamiast więc pytać – czy da się wprowadzić dostępność? Powinny raczej zastanowić się – jak to zrobić?

Standard Partnerstwa na Rzecz Dostępności

Dostępność to proces wymagający zmiany całościowego sposobu myślenia o partnerstwie – to podróż, a nie cel sam w sobie.  Zapewnienie dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami nie uda się ustanowić tylko przepisami prawnymi – dostępność sama w sobie jest prawem. W tym zakresie potrzebny jest międzysektorowy wysiłek wykraczający poza ramy prawne. Wychodząc naprzeciw tym oczekiwaniom został wypracowany „Standard  tworzenia międzysektorowych regionalnych  partnerstw na rzecz dostępności” w ramach projektu pt. „Dostępne NGO na PLUS” sfinansowanego  przez  Narodowy  Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach  Rządowego Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich  NOWEFIO na lata 2021-2030. Projekt był realizowany przez Związek Stowarzyszeń Forum Lubelskich Organizacji Pozarządowych. 

Celem standardu jest przybliżenie ogólnych zasad partnerskiego podejścia do procesu wdrażania dostępności w ramach współpracy międzysektorowej. Obecnie nie ma jednego wzorca standaryzacji działań dotyczących tworzenia tego typu regionalnych partnerstw. W tym wypadku „Standard  tworzenia międzysektorowych regionalnych  partnerstw na rzecz dostępności” został wypracowany na podstawie doświadczeń Lubelskiego Partnerstwa na Rzecz Dostępności.

Zgodnie z lubelskim modelem wyróżniamy pięć kroków, które wyznaczają kamienie milowe na drodze do utworzenia regionalnego trójsektorowego partnerstwa na rzecz dostępności.

Krok 1 – Przygotowanie powołania partnerstwa na rzecz dostępności.

Każde partnerstwo powinno znaleźć własny sposób zainicjowania procesu powstawania. W tym wypadku istotne znaczenie ma, z którego sektora wyjdzie inicjatywa powołania partnerstwa – publicznego, prywatnego, czy pozarządowego? Tego typu partnerstwa może się nie udać, jeżeli będzie efektem odgórnej decyzji administracyjnej.

Jednym z pierwszych działań, które powinien podjąć Komitet założycielski to wstępne zdiagnozowanie problemów i potrzeb związanych z zapewnieniem dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami w regionie. Będzie to miało istotny wpływ na wybór celów. Ponadto w przypadku budowania partnerstwa strategicznego istotny będzie odpowiedni dobór partnerów.

Krok 2 – Wypracowanie mechanizmów przyszłej współpracy w ramach partnerstwa.

Partnerstwo na rzecz dostępności powinno opierać się na ściśle określonych zasadach współpracy. Na etapie formułowania celów należy uwzględnić możliwości partnerów oraz posiadane przez nich zasoby. Cel główny partnerstwa powinien być celem strategicznym – jego osiągnięcie będzie oddalone w czasie. Partnerstwo na rzecz dostępności może mieć charakter nieformalny, w tym posiadać tylko umownie formy funkcjonowania w oparciu np. o Regulamin Pracy, czy Deklarację Ideową.  Wynika to z otwartej formuły sieci współpracy na rzecz dostępności.

Krok 3 – Określenie struktury organizacyjnej partnerstwa.

W przypadku partnerstwa działającego obszarze dostępności, głównym organem decyzyjnym może być Rada Partnerstwa składająca się ze wszystkich partnerów. Przy czym część obowiązków Rady Partnerstwa może przejąć Sekretariat Partnerstwa. Takie podejście oznaczać będzie częściowe ograniczenie roli Lidera partnerstwa. Oprócz tego, w zależności od potrzeb, mogą być powoływane tematyczne zespoły zadaniowe. Przy czym stałym organem doradczym partnerstwa może być Regionalny Panel Ekspertów, odpowiedzialny za zagadnienia merytoryczne związane z dostępnością. Ponadto w zarządzaniu partnerstwem na rzecz dostępności można wykorzystać elementy zwinnego zarządzania. Tego typu podejście zakłada szybkie reagowanie na zmieniające się okoliczności, uzyskiwanie szybkiej informacji zwrotnej oraz ciągłe doskonalenie. Polega na stawianiu „małych kroków” i ciągłym sprawdzaniu, czy partnerstwo zmierza we właściwym kierunku.

Krok 4 – Planowanie działań ukierunkowanych na rozwój partnerstwa strategicznego.

Partnerstwa międzysektorowe mogą stanowić podstawę do generowania nowych rozwiązań w zakresie zapewniania dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami. Jednak w praktyce żadne partnerstwo nie osiągnie optymalnego stanu rozwoju bez podejścia strategicznego. Partnerstwo strategiczne to partnerstwo relacji. W przeciwieństwie do rywalizacji, opiera się na dążeniu do osiągnięcia korzyści dla wszystkich stron. Z kolei standaryzacja działań pozwoli na zwiększenie skuteczności poprzez ustalenie spójnych reguł, które będą respektowane przez wszystkie strony.

Krok 5 – Monitorowanie i ewaluacja działań partnerstwa.

Stopień wdrażania strategii i standardów działania będzie oceniany na etapie monitorowania i ewaluacji działań partnerstwa. Monitorowanie funkcjonowania partnerstwa stanowi integralny element strategii. Pozwala na szybką reakcje na pojawiające się problemy. Ważne, aby systematycznie weryfikować, czy prowadzone działania służą osiągnięciu celów partnerstwa? Partnerstwo powinno monitorować postępy w realizacji działań i oceniać ich skuteczność, aby na bieżąco wprowadzać niezbędne środki naprawcze.  

Lubelski Model Dostępności

Obecnie należy podejść szerzej do sposobu wdrażania dostępności poprzez próbę spojrzenia na całość zagadnienia.  W tym zakresie kluczową rolę może  odegrać szeroka współpraca partnerska na rzecz dostępności z udziałem sektorów – publicznego, prywatnego i pozarządowego.  W związku z tym tworzenie regionalnych międzysektorowych partnerstw na rzecz dostępności będzie zmieniać naszą rzeczywistość. 

Każde regionalne partnerstwo na rzecz dostępności musi znaleźć właściwy sposób zainicjowania procesu powstania. Najczęściej idea utworzenia partnerstwa będzie pochodzić od przyszłego Lidera instytucjonalnego. Idea utworzenia regionalnego partnerstwa powinna być oddolną inicjatywą organizacji pozarządowych. Jeżeli chcemy zajść daleko – to najlepiej znaleźć kogoś kto już tam doszedł. Lubelski Model Dostępności bazuje na wypracowanych rozwiązaniach Lubelskiego Partnerstwa na Rzecz Dostępności. Działalność tego partnerstwa została zainicjowana w dniu 24 czerwca 2021 r., podczas konferencji otwierającej realizację projektu pt. „Lubelscy Liderzy Dostępności na START” realizowanego przez Związek Stowarzyszeń Forum Lubelskich Organizacji Pozarządowych (FLOP) w partnerstwie z Lubelskim Forum Organizacji Osób Niepełnosprawnych – Sejmik Wojewódzki (LFOON).

Lubelskie Partnerstwo na Rzecz Dostępności działa w oparciu o wypracowany dokument programowy – Deklarację Ideową, stanowiącą lubelski manifest na rzecz dostępności. Zgodnie z założeniami partnerstwo ma mieć charakter strategiczny ukierunkowany na współpracę przy rozwiązywaniu problemów związanych z dostępnością w woj. lubelskim. Przy czym lubelski model nie zakłada nadawania regionalnemu partnerstwu odrębnej osobowości prawnej. Wynika to z otwartej formuły sieci współpracy. Takie podejście pozwala na odmienne spojrzenie, z punktu widzenia różnych sektorów, na te same problemy związane z dostępnością. Dzięki uzyskaniu „efektu synergii” proces sieciowania może okazać się skutecznym narzędziem zmian, których pojedyncze podmioty nie są w stanie przeprowadzić samodzielnie.

W tym zakresie istotnym czynnikiem ułatwiającym współpracę partnerską na rzecz dostępności może stanowić stosunkowo duże doświadczenie merytoryczne podmiotów publicznych we wdrażaniu dostępności, ponieważ są do tego zobowiązane przepisami prawnymi. Samorządy mają też zdolność decyzyjną. Może to stanowić wspólny mianownik podczas rozmów i konsultacji, czy też działań podejmowanych w ramach partnerstwa. Z kolei NGO często działają w sposób niestandardowy, mają dużą zdolność projektową oraz w swojej działalności korzystają z pracy wolontariuszy – co może okazać się ich atutem. Natomiast przedsiębiorcy stosują innowacyjne rozwiązania i mają dużą zdolność adaptacyjną. Ostatecznie to ludzie są najważniejsi w partnerstwie. To od ich zaangażowania i gotowości do podejmowania kolejnych wyzwań, będzie w dużej mierze zależeć – jak efektywnie będzie przebiegać współpraca partnerska? 

Z kolei wybór systemu zarządzania powinien być wspólną decyzją wszystkich partnerów oraz wynikać ze specyfiki realizowanych celów i podejmowanych działań. Partnerstwo jest jak żywy organizm – potrzebuje zarówno stabilności, jak i elastyczności. Zgodnie z lubelskim modelem najwyższym organem podejmującym główne decyzje jest Rada Partnerstwa, w skład której wchodzą wszyscy partnerzy. Przyjęty model liniowy zarządzania zakłada zwiększoną rolę Sekretariatu Partnerstwa, który odpowiada za koordynację działań. Przy czym pracami Sekretariatu kieruje Sekretarz. Ponadto w lubelskim modelu przewidziano funkcjonowanie Regionalnego Panelu Ekspertów, który jest stałym zespołem doradczym partnerstwa.  W jego skład  wchodzą w szczególności: eksperci ds. dostępności, eksperci ds. niepełnosprawności oraz eksperci ds. badań i analiz.

Jednak w praktyce żadne partnerstwo nie osiągnie optymalnego stanu rozwoju bez precyzyjnego określenia strategicznego kierunku, do którego zmierza. Stąd kolejnym etapem rozwoju partnerstwa powinno być wypracowanie wieloletniej strategii, która będzie zawierać – Misję, Wizję oraz realistyczne cele i kierunki działań. Pozwoli to zwiększyć poczucie wspólnej tożsamości partnerstwa (wspólna tożsamość = wspólna wizja zmian). Partnerstwo strategiczne w przeciwieństwie do rywalizacji – opiera się na dążeniu do osiągnięcia korzyści dla wszystkich stron na zasadzie Win – Win (wygrany = wygrany). Strategia Win-Win bierze pod uwagę potrzeby wszystkich partnerów a następnie znajduje rozwiązania, z którym wszyscy odnoszą korzyści. Oznacza to, że każda ze stron dąży do uzyskania swojego celu, ale równocześnie respektuje cele i potrzeby innych partnerów.

Lubelski Pakt na Rzecz Dostępności

Wdrażanie zasad dostępności to wyzwanie wielowymiarowe, wymagające zaangażowania i współpracy wielu interesariuszy na różnych poziomach. Jest to zgodne z zasadą, że jeżeli nie można czegoś zrobić samemu – to należy zaprosić innych do współpracy. Wychodząc naprzeciw tym oczekiwaniom w dniu 24 czerwca 2021 r. zostało zainicjowane Lubelskie Partnerstwo na Rzecz Dostępności w ramach projektu pt. „Lubelscy Liderzy Dostępności na START”, realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy, finansowanego z Funduszy EOG. Inicjatorami utworzenia regionalnego partnerstwa były dwie największe federacje w woj. lubelskim, tj. Związek Stowarzyszeń Forum Lubelskich Organizacji Pozarządowych (FLOP) oraz Lubelskie Forum Organizacji Osób Niepełnosprawnych – Sejmik Wojewódzki (LFOON). Inspiracją do powstania regionalnej sieci współpracy było działające ogólnopolskie Partnerstwo na Rzecz Dostępności, będące zobowiązaniem współpracy na rzecz realizacji założeń rządowego Programu Dostępność Plus 2018-2025. 

Budowanie partnerstw strategicznych to długotrwały proces, który wymaga zaangażowania, determinacji i współpracy przedstawicieli trzech sektorów – publicznego, prywatnego i pozarządowego. Partnerstwo na rzecz dostępności to głos wspólny, znacznie silniejszy i trudniejszy do zlekceważenia niż głos pojedynczego podmiotu. Jest to tym bardziej istotne, że dla decydentów liczy się nie tyle siła argumentów, co liczebna reprezentacja (argument siły). Stąd duże partnerstwa mają mocniejszy mandat społeczny, a tym samym korzystniejszą pozycję w zakresie wpływania na politykę dostępności.

Do tej pory rozwiązania systemowe, w zakresie zapewniania dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami, koncentrowały się głównie na podmiotach publicznych. Jednak pokonywanie barier ograniczających dostępność dotyczy w takim samym stopniu również podmioty gospodarcze i organizacje pozarządowe. Napotykane problemy są podobne, ale sposób ich rozwiązywania bywa inny. Wynika to w dużej mierze z dotychczasowych doświadczeń tych sektorów, jak i obowiązujących przepisów prawnych.

Idea dostępności jest uniwersalna, stąd potrzebne jest horyzontalne włączenie jej do wszystkich polityk publicznych. W tym zakresie międzysektorowe partnerstwo na rzecz dostępności tworzy zjawisko krzyżowania się i zazębiania różnych polityk publicznych. W przypadku budowania strategicznego partnerstwa na rzecz dostępności istotny jest odpowiedni dobór partnerów, tak aby potencjały wszystkich stron wzajemnie się uzupełniały. Z tego względu istotą partnerstwa rozwojowego jest łączenie w sposób optymalny – zasobów, wiedzy i umiejętności partnerów. W tym zakresie potencjał partnerów dodaje się i uzupełnia, co stwarza możliwość wykorzystania szans prorozwojowych. Ponadto sieć partnerska pozwoli na zwiększenie efektywności prowadzonych działań poprzez unikanie powielania podobnych rozwiązań. Zamiast działać oddzielnie, partnerzy mogą stać się częścią skoordynowanej sieci współpracy. Zróżnicowane podejścia i pomysły wnoszone przez członków partnerstwa mogą przyczynić się do kreowania innowacyjnych rozwiązań, a tym samym partnerstwa mogą stać się akceleratorami dostępności. Ponadto współpraca wielu partnerów pozwoli na wdrażanie dostępności w sposób bardziej – przemyślany, zorganizowany i skuteczny.

Partnerstwa strategiczne buduje się latami. Lubelskie Partnerstwo na Rzecz Dostępności, zgodnie z opracowywaną obecnie wieloletnią strategią działania, dąży do przekształcenia się w regionalny pakt na rzecz dostępności. W przeciwieństwie do zwykłego partnerstwa – pakt stanowi strukturę większą i tematycznie bardziej rozległą. Pakt na rzecz rozwoju zajmuje się koordynowaniem działań prowadzonych przez funkcjonujące partnerstwa lokalne. W tym zakresie partnerstwo poprzez integrację i konsolidację działań, może osiągnąć punkt krytyczny po przekroczeniu którego stanie się „magnesem” przyciągającym inne lokalne partnerstwa. Takie podejście pozwoli Lubelskiemu Partnerstwu na Rzecz Dostępności w przyszłości stać się Lubelskim Liderem Dostępności, który będzie wypracowywać propozycje nowych rozwiązań systemowych w obszarze dostępności.

Strategiczna Mapa Drogowa Dostępności

Dostępność należy traktować jako pewną filozofię dotyczącą jakości życia nas wszystkich – a nie jako zbiór rygorystycznych przepisów prawnych, czy standardów działania. Zapewnienie dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami nie uda się ustanowić tylko przepisami prawnymi – dostępność sama w sobie jest prawem. W dostępności nie ma jednej wydeptanej ścieżki prowadzącej na skróty do celu. Nigdy nie należy rezygnować z wyznaczonego celu tylko dlatego, że jego osiągnięcie wymaga czasu. Dostępność to nieustająca podróż – a nie cel sam w sobie. Naszym zadaniem jest wspólne wypracowywanie rozwiązań, które przekształcą teorię w praktykę – a marzenia w rzeczywistość. Małe szanse są często początkiem wielkich przedsięwzięć. Wygrywają ci – co nigdy nie odpuszczają.  Ci, co odpuszczają – nigdy nie wygrają.

Dostępność będzie się zmieniać się w czasie w sposób dynamiczny. Uznając dostępność za podróż, a nie cel – zyskujemy elastyczność i gotowość do ciągłego uczenia się oraz dostosowywania się do zmieniającego się świata. To suma tych działań sprawia, że otaczająca nas przestrzeń staje się bardziej przyjazna i dostępna. Bez względu na długość drogi – warto pamiętać, że każdy mały krok przybliża nas do celu. Jeżeli już coś zmieniać, to tylko na lepsze. Ważne jest, by nie tracić z pola widzenia końcowego celu i na każdym etapie pracy nad dostępnością traktować go poważnie. 

Do dostępności prowadzi wiele dróg. Zapewnienie dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami jest długotrwałym procesem. Droga do niej jest długa i kręta – z kilkoma punktami przystankowymi. Dostępność jest jak strategiczna mapa drogowa, która nie ma jednej drogi i nigdy się nie kończy. Jeżeli nie wiemy dokąd zmierzamy, to każda droga zaprowadzi nas donikąd. Jest to podróż, która z każdym krokiem przybliża nas do bardziej włączającego i sprawiedliwego społeczeństwa. Zaszliśmy tak daleko, ale przed nami jeszcze długa droga. Pod tym względem mapa drogowa dostępności jest zbiorem czynności realizowanych stopniowo, mających doprowadzić do osiągniecia wyznaczonego celu – przyjaznej i dostępnej przestrzeni dla wszystkich. Wyznacza kroki milowe, które należy wykonać, aby efektywnie przejść – od stanu obecnego do stanu docelowego.

Zbiór map zawierający różne drogi prowadzące do dostępności będzie tworzyć atlas dostępności. W tym zakresie atlas dostępności powinien stanowić kompendium wiedzy i praktycznych gotowych rozwiązań. Dzięki niemu możliwe będzie porównywanie różnych podejść – strategicznych map drogowych dostępności, w tym identyfikowanie najlepszych praktyk oraz wspieranie współpracy między różnymi podmiotami w celu zapewnienia lepszej dostępności dla wszystkich.

Jednak trudno będzie wskazać jedną drogę w dochodzeniu do kompromisu oraz uzgodnienia strategicznego kierunku – drogowskazu określającego tzw. Gwiazdę Północną. Stąd potrzebny jest międzysektorowy wysiłek wykraczający poza ramy prawne. Wymaga to świadomej transformacji procesu wdrażania dostępności, który zakłada potrzebę zaangażowania przedstawicieli trzech sektorów – publicznego, prywatnego i pozarządowego. W tym zakresie sektor pozarządowy chce być równorzędnym partnerem dla administracji publicznej i podmiotów gospodarczych. Wobec tego NGO powinny nie tylko stosować standardy dostępności w swojej działalności, ale także mobilizować przedstawicieli innych sektorów do zwiększenia efektywności wdrażania dostępności. Stąd podejście partnerskie może okazać się kluczem do przyspieszenia wdrażania dostępności przez organizacje pozarządowe. Na końcu drogi będzie – symboliczne uściśnięcie rąk, które będzie oznaczać sukces partnerskiej współpracy.

Konferencja “Mapa drogowa dostępności. Potrzeby nieoczywiste w świecie osób młodych”

Lubelskie Partnerstwo na Rzecz Dostępności jest jednym z organizatorów konferencji “Mapa drogowa dostępności. Potrzeby nieoczywiste w świecie osób młodych” w dn. 21 listopada 2024 r. w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Administracji w Lublinie przy ul. Bursaki 12 (Aula 018).

Organizatorami wydarzenia są:

  • Związek Stowarzyszeń Forum Lubelskich Organizacji Pozarządowych (FLOP)
  • Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Administracji w Lublinie (WSPA)
  • Lubelskie Partnerstwo na Rzecz Dostępności (LPnRD)

Wydarzenie odbywa się we współpracy z Państwowym Funduszem Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych Oddział Lubelski.

Patronat honorowy objęli:

  • Wojewoda Lubelski – Pan Krzysztof Komorski
  • Marszałek Województwa Lubelskiego – Pan Jarosław Stawiarski
  • Prezydent Miasta Lublin – Pan Krzysztof Żuk 

Patronat medialny:

  • TVP3 Lublin
  • Polskie Radio Lublin

Standard tworzenia międzysektorowych regionalnych partnerstw na rzecz dostępności

Celem standardu jest przybliżenie ogólnych zasad partnerskiego podejścia do procesu wdrażania dostępności w ramach współpracy międzysektorowej na poziomie regionalnym. Standard powstał w oparciu o lubelski model tworzenia międzysektorowego partnerstwa  na rzecz dostępności, uwzględniającego współpracę sektora pozarządowego z sektorem publicznym i sektorem prywatnym.

„Standard tworzenia międzysektorowych regionalnych partnerstw na rzecz dostępności” został wypracowany w ramach projektu „Dostępne NGO na PLUS” sfinansowanego przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich NOWEFIO na lata 2021-2030.  

Do pobrania:
S2. Standard  tworzenia międzysektorowych regionalnych  partnerstw na rzecz dostępności

Lubelski model międzysektorowego partnerstwa na rzecz dostępności – Lubelskie Partnerstwo na Rzecz Dostępności

Raport „Lubelski model międzysektorowego partnerstwa na rzecz dostępności – Lubelskie Partnerstwo na Rzecz Dostępności”.  Raport powstał w ramach projektu „Lubelscy Liderzy Dostępności na START”  realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy, finansowanego z Funduszy EOG. Projekt jest realizowany przez Związek Stowarzyszeń Forum Lubelskich Organizacji Pozarządowych w partnerstwie z Lubelskim Forum Organizacji Osób niepełnosprawnych – Sejmik Wojewódzki. 

Do pobrania:

Lubelski model międzysektorowego partnerstwa

Dostępność Plus na Lubelszczyźnie - perspektywa współpracy różnych sektorów

Zapraszamy do zapoznania się z raportem z badań A. Biały „Dostępność Plus na Lubelszczyźnie – perspektywa współpracy różnych sektorów”. Raport końcowy z badań opracowano na podstawie raportów z 4 zogniskowanych wywiadów grupowych (FGI) oraz 32 indywidualnych wywiadów pogłębionych (IDI) przeprowadzonych na terenie województwa lubelskiego, których autorem jest Zygmunt Klimczuk. Publikacja powstała w ramach projektu „Lubelscy Liderzy Dostępności na START”  realizowany z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy, finansowanego z Funduszy EOG. Projekt jest realizowany przez Związek Stowarzyszeń Forum Lubelskich Organizacji Pozarządowych w partnerstwie z Lubelskim Forum Organizacji Osób niepełnosprawnych – Sejmik Wojewódzki. 

Do pobrania:

A. Biały „Dostępność Plus na Lubelszczyźnie – perspektywa współpracy różnych sektorów”. Raport z badań. Lublin, maj 2022 r.

NGO bez barier
Przewiń na górę
Skip to content